"Domek z piernika" Carin Gerhardsen
Wydawnictwo: Rebis
wydanie: 2012
przekład: Robert Kędzierski, Anna Krochmal
format:125 x 195
oprawa: broszurowa klejona
liczba stron: 368
Thomas Karlsson pracował jako posłaniec w dużej firmie elektronicznej. Był szatynem, o normalnej budowie ciała, nieco niższy niż średniego wzrostu. Najczęściej nosił niebieskie dżinsy i bawełnianą koszulę. Można by powiedzieć, że wyglądał zwyczajnie. Był człowiekiem małomównym, nigdy nie miewał z nikim konfliktów, być może dlatego, że nigdy się nie sprzeciwiał. Ot, taki zwyczajny szaraczek, everyman.
Był aż tak bardzo zwyczajny, że nikt go nie zauważał. Po prostu niewidoczny człowiek, który idzie przez życie skulony bez względu na pogodę. Zawsze idzie, kuląc się ze strachu przed ciosem pięścią w twarz albo kopniakiem.
I tak zupełnie niepotrzebnie. Bo nikt go nie widzi. Zaleta czy wada? Tak nie wyróżniać się z tłumu? Brak przyjaciół, brak nawet dalszych znajomych, nie ma z kim porozmawiać. Smętna i samotna monotonia życia. Jest jednak jedna zaleta bycia niewidocznym człowiekiem - nikt nie widzi ciebie, gdy chcesz, aby cię widzieli, ale nie widzą cię też wtedy, kiedy nie chcesz żeby cię widzieli.
Thomas Karlsson z pewnością należał do tego typu ludzi. "Miał smutne, niebieski oczy i postawę, która świadczyła o rezygnacji". [str. 323] "Był biednym nieudacznikiem, który spoglądał ukradkiem na ludzi, jeśli w ogóle miał odwagę na nich spojrzeć". [str.22] Dlaczego? Skąd się biorą tacy ludzie, co powoduje, że tacy się stają. Z pewnością powody i sytuacje są złożone. W przypadku Thomasa był to okres dzieciństwa, konkretnie okres przedszkolny. Już wtedy spotkał się z nieczułością i przemocą ze strony rówieśników oraz obojętnością nauczycielki. Na terenie przedszkola nie dochodziło do żadnych awantur. Natomiast to, co działo się za furtką przedszkola, na zawsze odcisnęło piętno na życiu Thomasa, zniszczyło jego marzenia, spowodowało dzieciństwo bez słońca, przesądziło o dalszym życiu w samotności i uschniętej duszy. Thomas i jego rówieśniczka Katarina stali się ofiarami przemocy pozostałych dzieci. Byli bici niemal codziennie, Thomasa przywiązywano do słupa latarni i rzucano w niego kamieniami, pluto na niego, darto mu ubrania, zamykano w śmietniku, szydzono, wyśmiewano, szturchano. Nauczycielka zdawała się o niczym nie wiedzieć i obojętnie przymykała oczy, ponieważ nie działo to się na terenie przedszkola.
Po 38 latach dochodzi do dziwnych i brutalnych zabójstw. Najpierw ginie 44-letni mężczyzna zabity, w pustym mieszkaniu, kuchennym krzesłem, potem prostytutka, która przed śmiercią jest jeszcze torturowana. W ciągu kilku następnych dni giną kolejne kobiety, które również są brutalnie potraktowane. Inspektor Conny Sjöberg, z policji w Hammarby, który prowadzi śledztwo, z początku nie łączy tych wszystkich zabójstw.Wkrótce się jednak okazuje, że wszystkie ofiary miały po 44 lata i pochodziły z tego samego regionu, ba! nawet chodziły do tego samego przedszkola. Czyżby jakiś cień z przeszłości? Jakaś osobista zemsta? Porachunki? Czy seryjny morderca bez skrupułów?
"Domek z piernika" to świetnie napisany kryminał, pełny mrożących krew w żyłach intryg i zaskakujących zwrotów akcji. Trudno aż też uwierzyć, że jest to debiut Carin Gerhardsen, jako autorki powieści kryminalnych, swoją drogą matematyczki z wykształcenia. I tak jak wydawca pisze w notce z tyłu okładki: "Pod koniec książki czytelnik pragnie tylko jednego: żeby ta opowieść się nie skończyła. I tak właśnie się dzieje". Nic dodać, nic ująć. Pasjonująco zapowiada się seriach tych kryminałów. Nie dość, że czuć przenikające lodowate zimno, ciarki przechodzące po plecach, to jeszcze doszukać się można ukrytego przesłania.
Kto wie, czy gdzieś tam - wśród nas, nie czai się człowiek, którym kierują bardzo osobiste motywy i który się nie cofnie przed niczym. Kto wie, czy czasem jadąc autobusem, nie obijają się w szybie zlęknione oczy jakiegoś zwyczajnego człowieka, który ukradkiem spogląda na ludzi, a w jego sercu kryje się ogromny żal. Kto wie, czy nie tłumi w sobie traumatycznych wspomnień z dzieciństwa. Może trzeba na niego spojrzeć, czasami się uśmiechnąć, może nawet zagadać, zanim zobojętnienie zupełnie nad nami zapanuje.
Rany, mnie też przeszły ciarki podczas czytania Twojej recenzji! Koniecznie muszę przeczytać, to coś zupełnie w moim stylu!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
o, w końcu coś dla mnie ^^
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Po Twojej recenzji, dochodzę do wniosku, iż ta książka mogłaby spodobać mi się.. :)
OdpowiedzUsuńBrrrr... Okropna książka. Nie lubię zemsty, nie mieści się w moich kategoriach.
OdpowiedzUsuńA wiesz, że mój ulubiony poeta Wojciech Wencel został zaatakowany przez naszego ulubionego Łysiaka w ostatnim "Uważam Rze"? Obaj zwą się patriotami, na dodatek o orientacji prawicowej. Strasznie rozchwiany ten świat wartości się robi i coraz trudniej się połapać.:(
Książka nie tak okropna, choć zemsta też nie mieści się w moich kategoriach, trzeba być czasem na nią przygotowanym.
OdpowiedzUsuńCo do Łysika, to trochę podupadł w moich oczach. Te jego felietony robią się przesiąknięte zawiścią, monotematyczne, bo ciągle atakuje Salon i niestety się powtarza, bo o tym wszystkim pisał już w swoich książkach. Jednak jako znawca malarstwa w "MBC" jest dla mnie nadal mistrzem tudzież geniuszem :)
Nie dam się długo namawiać, brzmi bardzo intrygująco i przerażająco, ale taki powinien być kryminał. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńAle straszysz:) Dla miłośników kryminałów to może być rzeczywiście nie lada gratka.
OdpowiedzUsuńCo do Łysiaka, to też, tak samo jak Książkowiec, jestem niemile zaskoczona tymi ostatnimi felietonami Łysiaka... Coraz częściej odczuwam zniesmaczenie w trakcie ich lektury.
To będziemy się przyglądać "Łysej prawdzie".:)
UsuńZapowiada się pasjonująca lektura, a po takiej recenzji nie mogę przejśc obok ksiązki obojętnie. :)
OdpowiedzUsuńNoooo...Aż tak dobrze? Uwielbiam dobre kryminały, a ten się tak zapowiada, więc nie mam chyba wyboru. :) Muszę go poszukać.
OdpowiedzUsuńAle kusisz!
OdpowiedzUsuńWłaśnie zostałam bardzo skutecznie zachęcona do lektury ;)
OdpowiedzUsuń