Wydawnictwo: Znak data wydania: 16.02.2015r. tłumaczenie: Joanna Karasek tytuł oryginału: El francotirador paciente oprawa: miękka ze skrzydełkami liczba stron: 320 „Graffiti to jedyna żywa sztuka (...). Dziś, z Internetem, kilka kresek zrobionych sprejem może się stać światową ikoną w trzy godziny od chwili, kiedy zostało sfotografowane na przedmieściach Los Angeles albo Nairobi... Graffiti jest najuczciwszym dziełem sztuki, bo ten, kto je tworzy, nie odnosi z niego korzyści. Graffiti nie poddaje się perwersji rynku. Jest aspołecznym strzałem uderzającym w sam szpik. I choć później artysta może się sprzedać, dzieło zrobione na ulicy tam zostaje i nigdy się nie sprzedaje. Można je zniszczyć, ale nie sprzedać”. [s.251] Te słowa pojawiają się pod koniec powieści, ale już od samego początku autor stawia pytania. Czy sztuka musi być użyteczna? Czy w ogóle można oswoić sztukę uliczną? Czy manipuluje ona widzami? Czy może ona stać się pełnoprawną formą sztuki? Czy
"Amor librorum sive amor artis" - Umiłowanie ksiąg, czyli umiłowanie sztuki. [W. Łysiak]