"Córki gór" Anna Jörgensdotter
Wydawnictwo: W. A. B.
"Wszyscy stoimy nad krawędzią (...). I jeśli ktoś popcha za mocno, musimy się nauczyć odpychać jeszcze mocniej albo przyjemniej stać bardziej pewnie. Wiesz, można udawać, że jest się drzewem, że się ma korzenie, które przechodzą przez stopy, głęboko w ziemię..." [s.200]
Sandviken - niewielkie miasto w Szwecji, miasto stali, zdaje się niezwykle pociągające w swoim spokojnym, wręcz flegmatycznym tempie. Mężczyźni są w drodze do swoich miejsc pracy. Kobiety - machają mężom na pożegnanie i biorą wiadro, środki czyszczące i szczotkę. Wszystko musi lśnić, kiedy mężczyźni wrócą do domu. Słońce, które świeci nie może ujawnić najmniejszego ziarenka kurzu na najmniejszym blacie ani najmniejszej plamki na żadnym z identycznych szeregowych domków. Gdy mężczyźni wrócą, na stole ma stać gorący obiad. Zapiekanka z kawiorem. Smażone śledzie. Omlet z piekarnika. Kalafior z sosem pomidorowym.
Gdzieś w oddali, rosną brzozy. Rosną również prawie przy każdym domu, ich korony wyrastają przez dach, wiatr w nich szumi. Te w oddali - przypominają młodzieńców o wyprostowanych plecach, jak na paradzie. Ciemnozielone, szeleszczące, ledwie z drobniutkimi listkami jak mysie uszy. Te przy domu - można dotknąć, poczuć ich korę, a gdy okno jest uchylone poczuć zimny powiew. Nie wiadomo, czy one chronią, czy ostrzegają. Zegar ścienny. Kuchenna sofa. Wędrują w czasie. Tik tak.Tik. Zegar tyka głośno, zwiastując przemiany, jest świadkiem zdarzeń.
Akcja rozpoczyna się w roku 1938, w rodzinie Ainy i Fredrika Steenów. Aina bardzo pobożna kobieta, posiada piątkę dorastających dzieci, które nie szukają oparcia w Bogu. Edwin, Sofia, Karin, Emilia oraz Otto różnią się od siebie poglądami, podejściem do życia, sposobem odnalezienia własnego miejsca w świecie, dążeniem do szczęścia, miłości.
Czasy też są trudne i burzliwe. Widmo wybuchu wojny w Europie, powstające ruchy socjalistyczne, mieszają się tu ze skandynawską tradycją, kulturą i wychowaniem. Surowym wychowaniem trzeba dodać. Mężczyzna powinien zarabiać na utrzymanie domu i rodziny, kobieta powinna być przede wszystkim obywatelką społeczeństwa i posłuszną córką, a potem żoną. Posłuszną oczywiście. "I każda rzecz, której się nie robi, to wstyd. A każda rzecz, którą się robi, to oczekiwanie kolejnej rzeczy i kolejnej, to nie kończy". [str.28] "Wobec dziewczyn ma się większe oczekiwania i wtedy może uwierać, kiedy one nie stają się naprawdę". [str.34] Wszystkie te sprawy, wywoływały westchnienia matek.
A gdzie tu jest miejsce na uczucia, na wyrażenie emocji? Każde z rodzeństwa próbuje walczyć o swoje szczęście. Jednak uwarunkowania społeczne, wielkie wydarzenia polityczne, potrafią podciąć skrzydła.
"Kiedy się kogoś kocha, trzeba mieć odwagę powiedzieć o swoich uczuciach. Wszystko inne to tchórzostwo". [s.209]
"Miłość to nie jest różowy puch ani łzy wylewane w poduszkę. Miłość jest silna - czyni nas mocnymi. Inaczej to oczywiście nie miłość". [s.233]
Warto tu wspomnieć o języku. Brak dialogów. Pojawiają się myśli-opowieści, taki zbiorowy pamiętnik każdego z rodzeństwa. Zabieg ten pozwolił na zbudowanie głębokich, bogatych portretów psychologicznych, krajobrazów wewnętrznych pięknych portretów kobiet, które różnią się od siebie wiekiem, pochodzeniem, poglądami na życie. A cała powieść napisana jest zimnym, prostym językiem, który znakomicie oddaje zarówno mroźny klimat Szwecji, jak i mentalność jej mieszkańców. Surowość klimatu, surowość zasad, surowość życia. Przesiąka to czytelnika i w pewien sposób zmusza do zatrzymania się, zwolnienia tempa. Zamyka nas w świecie, gdzie liczą się proste czynności i obowiązki, takie jak: wygotować pościel, przyrządzić jedzenie, pozmywać, zacerować pończochy, zagnieść ciasto, wypastować podłogi, piec chleb.
A gdzie tu jest miejsce na uczucia, na wyrażenie emocji? Choćby marzenia, tęsknoty...
"Ale może te wszystkie wspomnienia gdzieś są? Czy te nieobecne nie wpływają na człowieka tak samo jak te, które zostają? Wszystko to, czego nie ma i się nie zdarzyło. Marzenia też, czy nie należałoby nazwać je dziurami". [s.440] A może "(...) marzenia, z których nic nie wychodzi, są do niczego”. O tym może kiedyś zaszumią brzozy - ciemnozielone, szeleszczące, ledwie z drobniutkimi listkami jak mysie uszy; a może zegar ścienny zatyka. Tik tak. Tik.
Polecam gorąco!
wydanie: marzec 2012
przekład: Alicja Rosenau
oprawa: twarda
przekład: Alicja Rosenau
oprawa: twarda
format: 12,3 x 19,5 cm
liczba stron: 528
liczba stron: 528
"Wszyscy stoimy nad krawędzią (...). I jeśli ktoś popcha za mocno, musimy się nauczyć odpychać jeszcze mocniej albo przyjemniej stać bardziej pewnie. Wiesz, można udawać, że jest się drzewem, że się ma korzenie, które przechodzą przez stopy, głęboko w ziemię..." [s.200]
Sandviken - niewielkie miasto w Szwecji, miasto stali, zdaje się niezwykle pociągające w swoim spokojnym, wręcz flegmatycznym tempie. Mężczyźni są w drodze do swoich miejsc pracy. Kobiety - machają mężom na pożegnanie i biorą wiadro, środki czyszczące i szczotkę. Wszystko musi lśnić, kiedy mężczyźni wrócą do domu. Słońce, które świeci nie może ujawnić najmniejszego ziarenka kurzu na najmniejszym blacie ani najmniejszej plamki na żadnym z identycznych szeregowych domków. Gdy mężczyźni wrócą, na stole ma stać gorący obiad. Zapiekanka z kawiorem. Smażone śledzie. Omlet z piekarnika. Kalafior z sosem pomidorowym.
Gdzieś w oddali, rosną brzozy. Rosną również prawie przy każdym domu, ich korony wyrastają przez dach, wiatr w nich szumi. Te w oddali - przypominają młodzieńców o wyprostowanych plecach, jak na paradzie. Ciemnozielone, szeleszczące, ledwie z drobniutkimi listkami jak mysie uszy. Te przy domu - można dotknąć, poczuć ich korę, a gdy okno jest uchylone poczuć zimny powiew. Nie wiadomo, czy one chronią, czy ostrzegają. Zegar ścienny. Kuchenna sofa. Wędrują w czasie. Tik tak.Tik. Zegar tyka głośno, zwiastując przemiany, jest świadkiem zdarzeń.
Akcja rozpoczyna się w roku 1938, w rodzinie Ainy i Fredrika Steenów. Aina bardzo pobożna kobieta, posiada piątkę dorastających dzieci, które nie szukają oparcia w Bogu. Edwin, Sofia, Karin, Emilia oraz Otto różnią się od siebie poglądami, podejściem do życia, sposobem odnalezienia własnego miejsca w świecie, dążeniem do szczęścia, miłości.
Czasy też są trudne i burzliwe. Widmo wybuchu wojny w Europie, powstające ruchy socjalistyczne, mieszają się tu ze skandynawską tradycją, kulturą i wychowaniem. Surowym wychowaniem trzeba dodać. Mężczyzna powinien zarabiać na utrzymanie domu i rodziny, kobieta powinna być przede wszystkim obywatelką społeczeństwa i posłuszną córką, a potem żoną. Posłuszną oczywiście. "I każda rzecz, której się nie robi, to wstyd. A każda rzecz, którą się robi, to oczekiwanie kolejnej rzeczy i kolejnej, to nie kończy". [str.28] "Wobec dziewczyn ma się większe oczekiwania i wtedy może uwierać, kiedy one nie stają się naprawdę". [str.34] Wszystkie te sprawy, wywoływały westchnienia matek.
A gdzie tu jest miejsce na uczucia, na wyrażenie emocji? Każde z rodzeństwa próbuje walczyć o swoje szczęście. Jednak uwarunkowania społeczne, wielkie wydarzenia polityczne, potrafią podciąć skrzydła.
"Kiedy się kogoś kocha, trzeba mieć odwagę powiedzieć o swoich uczuciach. Wszystko inne to tchórzostwo". [s.209]
"Miłość to nie jest różowy puch ani łzy wylewane w poduszkę. Miłość jest silna - czyni nas mocnymi. Inaczej to oczywiście nie miłość". [s.233]
Warto tu wspomnieć o języku. Brak dialogów. Pojawiają się myśli-opowieści, taki zbiorowy pamiętnik każdego z rodzeństwa. Zabieg ten pozwolił na zbudowanie głębokich, bogatych portretów psychologicznych, krajobrazów wewnętrznych pięknych portretów kobiet, które różnią się od siebie wiekiem, pochodzeniem, poglądami na życie. A cała powieść napisana jest zimnym, prostym językiem, który znakomicie oddaje zarówno mroźny klimat Szwecji, jak i mentalność jej mieszkańców. Surowość klimatu, surowość zasad, surowość życia. Przesiąka to czytelnika i w pewien sposób zmusza do zatrzymania się, zwolnienia tempa. Zamyka nas w świecie, gdzie liczą się proste czynności i obowiązki, takie jak: wygotować pościel, przyrządzić jedzenie, pozmywać, zacerować pończochy, zagnieść ciasto, wypastować podłogi, piec chleb.
A gdzie tu jest miejsce na uczucia, na wyrażenie emocji? Choćby marzenia, tęsknoty...
"Ale może te wszystkie wspomnienia gdzieś są? Czy te nieobecne nie wpływają na człowieka tak samo jak te, które zostają? Wszystko to, czego nie ma i się nie zdarzyło. Marzenia też, czy nie należałoby nazwać je dziurami". [s.440] A może "(...) marzenia, z których nic nie wychodzi, są do niczego”. O tym może kiedyś zaszumią brzozy - ciemnozielone, szeleszczące, ledwie z drobniutkimi listkami jak mysie uszy; a może zegar ścienny zatyka. Tik tak. Tik.
Polecam gorąco!
Wspaniała recenzja!
OdpowiedzUsuńSama powinnaś zacząć pisać!
:))
UsuńSłyszałam już o tej książce i mam coraz większą ochotę na przeczytanie.
OdpowiedzUsuńNaprawdę warto, szczerze polecam :)
UsuńRecenzja bardzo poetycka. Sama zaczęłam czytać tę książkę i jestem pod wrażeniem, jak doskonale udało Ci się uchwycić jej klimat:) Liczyłam się z tym, że "przypadkiem" dowiem się czegoś o fabule, ale byłaś oszczędna pod tym względem:) Chyba zaraz złapię za książkę, tak mnie nastroiłaś do jej czytania:) Okładka przepiękna, napatrzyć się nie mogę:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOkładka też mnie urzekła i dalej nie mogę się na nią napatrzeć, a co do klimatu - to po prostu po przeczytaniu jestem nim przesiąknięta
UsuńOd dawna mam tę książkę w planach. Niech ja ją tylko dorwę:D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Na pewno przeczytam tę książkę, od dawna mam taki zamiar, tylko muszę znaleźć w bibliotece. Nie widziałam jeszcze negatywnej recenzji.
OdpowiedzUsuńWidzę, że i na Tobie książka wywarła wrażenie:) Potwierdzam, warto przeczytać:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Ti u Ciebie ją sobie wypatrzyłam i po Twojej recenzji zapragnęłam jak najszybciej przeczytać :))
UsuńPierwszy raz czytałam o tej książce u Isadory. Teraz czuję się podwójnie zachęcona. :)
OdpowiedzUsuńTo już jest seria pozytywnych recenzji! Zwłaszcza klimat tej opowieści, który tak pięknie przedstawiłaś, zachęca do lektury. :)
OdpowiedzUsuńPięknie zrecenzowałaś książkę i tym samym zachęciłaś mnie do jej przeczytania, tym bardziej, że lubię takie prozę utrzymana w takich klimatach i dającą do myślenia.)))
OdpowiedzUsuńa mnie jakoś nie ciągnie do lektury
OdpowiedzUsuńmimo to bardzo dobra recenzja :)
O! Już gdzieś słyszałam o tej książce i miałam zamiar po nią sięgnąć, ale zupełnie zapomniałam... Twoja recenzja tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że warto się za "Córkami gór" rozejrzeć. Lubię takie książki. Uwielbiam sagi, a literatura skandynawska coraz bardziej, choć stopniowo przykuwa moją uwagę.
OdpowiedzUsuńJak na razie mam co czytać, ale kto wie może kiedyś...
OdpowiedzUsuńMam tę książkę na półce i tylko czeka aż po nią sięgnę. Uwielbiam Serię z Miotłą, więc ta książka to dla mnie pewniak- Twoja recenzja to tylko potwierdza :D
OdpowiedzUsuń