"Prześwietny raport kapitana Dosa" Eduardo Mendoza
Wydawnictwo: Znak
wydanie: 2012
format: 140x205
format: 140x205
oprawa: twarda
ilość stron: 160
ilość stron: 160
Przenosimy się w przestrzeń międzyplanetarną,
na pokład statku, w świat wystylizowanego science fiction. Horacio Dos jest
kapitanem na tymże statku kosmicznym i codziennie pisze raporty ze swojej
pracy. Nie ma jednak kompetentnej załogi, to są Upadłe Kobiety, Nieobliczalni
Staruszkowie, Przestępcy, coś w rodzaju kolonii karnej. Lecą oni sobie w
zakątki galaktyki, zawijając do różnych stacji kosmicznych. Z reguły
szczęśliwie to się nie rozstrzyga, a kończy rożnymi kataklizmami. W
międzyczasie na pokładzie kapitan Dos musi uporać się z innymi problemami: z
poważnymi brakami żywności, ubytkiem artykułów kosmetycznych, buntem załogi,
spożywaniu za dużej ilości napojów alkoholowych i innych substancji toksycznych
przez załogę oraz roszczeń niektórych kobiet:
"Następnie odwołała się do mojego
stanowiska dowódcy, a gdyby mnie to nie przekonywało, odwołała się później do
szczególnej osobistej relacji, którą zawsze wyczuwała pomiędzy nami, a która
wykrystalizowała się nie tak dawno w moim pokoju, gdzie ona uległa bez
nadmiernych oporów przejawom mojego szacunku, przekonana, że są one
przypieczętowaniem nierozerwalnej więzi". [str.48]
"Z taką samą stanowczością odmówiła
przyjęcia propozycji zamiany miejsca swojego zakwaterowania na wygodniejsze, na
przykład moją kajutę; wolała pozostać w sektorze Upadłych Kobiet, żeby, jak
powiedziała, uniknąć plotek". [str. 62]
To moje pierwsze spotkanie z Mendozą i od
razu mogłam się przekonać, że jest on nietuzinkowym pisarzem. Co chciał
przekazać czytelnikom przez tak wariacką i absurdalną powieść? Z czego się
pośmiać, co wykpić? Interpretacji może być wiele. Mendoza śmieje się przede
wszystkim z nas samych, gdzie pozbywamy się problemów, przez pozorne przykrycie
je innymi warstwami. Stwarzamy pozory, a tym samym dalej jesteśmy niepewni
przyszłości, nie wiemy dokąd zmierzać. Ślepo jesteśmy również zaparzeni w
postęp, wszelkie nowinki technologiczne, łudzimy się, że nowoczesne
"gadżety" zastąpią nam ludzi, rozmowy z nimi. Mendoza pisze to z
ironicznym poczuciem humoru, lekko ubarwia, koloryzuje i przyprawia
pikanterią.
Piotr Kofta - krytyk literacki - zauważa, że
Eduardo Mendoza wykorzystał tu bardzo popularną alegorię późnośredniowieczną,
mianowicie - statek szaleńców. Powtarza się ona często na obrazach strych
mistrzów. To taki okręt, który wypełniony jest przeróżnymi ludźmi, z
przeróżnych warstw społecznych. Dryfują sobie oni po morzu, jednak
nie mogą zawinąć do żadnego portu. Płyną i płyną, i błądzą chaotycznie po
burzliwych wodach. Tutaj zamiast okrętu mamy statek kosmiczny, a reszta jest
równie uniwersalna jak w w XV czy XVI wieku.
Takie statki malował między innymi Bosch,
który "chłostał kler swoimi pędzlami". Swoją łódź
wypełnił szaleńcami i umieścił w niej sceny świadczące o głupocie, będące
alegorią rozwiązłości, upodlenia, zepsucia obyczajów.
Dziwna książka, ale ja lubię wyzwania, z chęcią przeczytam:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Mam w planach tę książkę :)
OdpowiedzUsuńKsiążka nie za bardzo w moim guście, więc raczej nie skuszę się, aczkolwiek na pewno sięgnę po jakąś pozycję Mendozy, ponieważ wstyd się przyznać, ale jeszcze nie przeczytałam żadnej jego książki.
OdpowiedzUsuńDodaję do obserwowanych, bo ciekawie tu u Ciebie, a ja dopiero zaczynam, więc na pewno przyda mi się popatrzeć na warsztat bardziej doświadczonych osób. :)
Do książek Mendozy nie trzeba mnie w ogóle namawiać. Jego nazwisko na okładce jest dla mnie zachętą samą w sobie. :)
OdpowiedzUsuńJa też nie czytałam jeszcze nic Mendozy. Chciałam, bo tyle szumu wokół niego, ale fabuła poprzednich książek mnie zniechęcała. Może nadszedł wreszcie czas :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Mendozy, a cytaty prima sort, więc na pewno sięgnę. Ale zaskoczyłaś mnie, bo jakoś wcześniej nie zauważyłam tej książki w zapowiedziach wo góle nie wiedziałam, ze się coś nowego ukazało tego autora.
OdpowiedzUsuńOkładka jest straszna, wciąż nie mogę się do niej przyzwyczaić...
OdpowiedzUsuńJeżeli spodoba mi się "Niezwykła podróż Pomponiusza Flatusa", którą wkrótce rozpocznę czytać, to chętnie sięgnę i po tę książkę.
Pozdrawiam!
miałam kilka razy książki tego autora w rękach, ale coś mnie od nich odpycha, nie jestem pewna czy by mi się spodobały :)
OdpowiedzUsuńBrzmi interesująco, zupełnie inny Mendoza, niż ten, którego poznałam przy okazji lektury Wyspy niesłychanej. Tam mniej było groteski i absurdu, choć nie było ona ich pozbawiona. Do tej pory wydawało mi się,iż nie jest to mój ulubiony gatunek, ale myślę, że czas się przekonać, czy nie jest czasem inaczej.
OdpowiedzUsuńta książka jeszcze przede mną, ale Mendozę darzę wielką sympatią i liczę na to, że na tej powieści również się nie zawiodę :D
OdpowiedzUsuńNiedługo się za nią zabieram - to będzie i moje pierwsze spotkanie z tym panem i bardzo mnie ciekawi ta jego nietuzinkowość :)
OdpowiedzUsuńJa mendozę cenię za wielki talent połączony z prostym przekazem.
OdpowiedzUsuńUważnie śledzę recenzje książek Mendozy od pewnego czasu i jakoś nie mogę się do tego autora przekonać... Ta książka też mnie jakoś specjalnie nie przyciąga, więc spasuję póki co. Może kiedyś. Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńŚwietna książka. Właśnie skończyłam czytać. I na pewno sięgnę po inne utwory Mendozy.
OdpowiedzUsuń