„Patrz, jak spadam” Mons Kallentoft


Wydawnictwo: Rebis
data wydania: 23 lutego 2021 r. PRZEDPREMIEROWO
tytuł oryginału: Se mig falla
tłumacznie: Natalia Kołaczek
oprawa: całopapierowa
liczba stron: 416



Mons Kallentoft pochodzi ze Szwecji, dorastał w okolicach Linköpingu, obecnie mieszka w Palmie na Majorce. Jego książki o inspektor policji kryminalnej Malin Fors sprzedano w ponad trzech milionach egzemplarzy, Mons podbił serca czytelników, moje też. Jego cykl o policjancie Zacku Herrym odnosi obecnie sukcesy w Szwecji i wielu innych krajach. 

Mons przenosi czytelnika na Majorkę. To tam dzieje się akcja „Patrz, jak spadam”. Nie ulega wątpliwości, że Mons Kallentoft ma ogromny talent i cały czas doszlifowuje swój warsztat. Ma  świetnie dopracowany styl, umiejętnie posługuje się metaforami i obrazami poetyckimi. Pięknie i efektownie pisze o codziennych tragediach, o rozterkach duszy. Całą narrację prowadzi w czasie teraźniejszym, co sprawia, że czytelnik bardziej identyfikuje się z postaciami. Przez to jesteśmy włączeni w tempo pościgu, w wyścig z czasem, tu i teraz przenikamy do myśli bohaterów. Jednak nowy cykl jest zupełnie inny niż jego poprzednie serie. Nie ma tu pościgów i walki z czasem, jest raczej podróż w głąb duszy bohaterów.

Tim Blanck to były szwedzki policjant, teraz pracujący jako prywatny detektyw na hiszpańskiej Majorce. Miejsce nowej pracy nie wybrał przypadkowo. To tu, trzy lata temu, zaginęła jego szesnastoletnia córka Emme. Tim nadal szuka córki. Poprzysiągł, że nigdy nie przestanie. Ta przysięga rozbiła jego małżeństwo i sprowadziła go do Palmy, gdzie właśnie mieszka i zarabia na życie. Emme razem z koleżankami wybrała się na wymarzone wakacje, aby zakosztować wolności i szalonych imprez. Pewnej nocy nie wróciła do hotelu i ślad po niej zaginął.

Od początku książki wylewa się na czytelnika ogromna i wszechogarniająca fala depresji Tima. Jego psychika jest w rozsypce, urojenia mieszają się z obsesją na punkcie odnalezienia córki. Ta mroczna depresyjność trochę przytłacza i momentami trudno się przez nią przebić. Ale w końcu ta wielka bańka depresji pęka. Fabuła nabiera spójności. Pojawiają się nowe motywy i inni bohaterowie powiązani ze sprawą. Okazuje się, że Majorka, nie jest mekką turystów ani rajem na ziemi. To miejsce skorumpowanych firm i przedsiębiorców, którzy posuną się do wszystkiego, aby ich biznes przetrwał. Miejsce potu, brudu, łez i nadużyć.

Mam mieszane uczucia po lekturze pierwszego tomu serii. To z pewnością bardzo trafnie przedstawiony obraz bólu ojca po stracie córki. Niepewności czy żyje, co się z nią stało. Nastój Tima udziela się czytelnikowi i nie do końca wiem, czy można to zaliczyć na plus, czy na minus. Jest przytłaczający, ale tym samym bardzo prawdziwy i bolesny. „Została mu tęsknota za nią. I nawet jej nie jest już taki pewny. Nie wie, jak ta tęsknota wygląda, co oznacza, jakie to uczucie, ciepłe czy zimne, wilgotne czy suche, czy to krzyk czy szept, płacz czy śmiech”.

Jeśli ktoś nie czytał wcześniejszych książek Monsa i chce poznać jego styl, obawiam się, że ta akurat seria może być źle zrozumiana, a co gorsza niedoceniona. A to naprawdę kawał dobrej literatury. Dodatkowo bardzo podoba mi się okładka, jest szalenie hipnotyzująca, oślepiająca zachęcająca do szalonych impez na gorącej Majorce. Tam, gdzie można wpaść w wir odurzenia, wolności, beztroski, zapomnienia o problemach. Okrutnie i brutalnie ten wir może jednak wciągniąć i nie wypuścić. Polecam. 


Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Rebis za co bardzo dziękuję.


Komentarze

popularne posty