„Moloch” Marek Krajewski
Wydawnictwo: Znak
data wydania: 26 października 2020 r.
oprawa: miękka
liczba stron: 432
„Nie bądź niczyim narzędziem, zwłaszcza że nie masz pewności, czy w ogóle działasz w czyimiś imieniu. Bądź człowiekiem. A człowiek to istota, która nie jest instrumentem. Która może uczynić coś, co nie jest uwarunkowane! Sama może podjąć decyzję, która jest całkowicie zaskakująca w takich, a nie innych okolicznościach... Taką decyzją byłoby twoje przebaczenie zbrodniarzowi, jak Chrystus zrobił to na krzyżu. Każdy twój ruch niech będzie początkiem czegoś nowego bez oglądania się na przeszłość. Życie to nie szachy! W każdej chwili możesz wykonać ruch niezgodny z teorią i wygrać. No co? Kim wolisz być: katem, narzędziem zemsty czy istotą o wolnej woli?”
Ten fragment powieści bardzo dobrze opisuje charakter Eberharda Mocka - bohatera cyklu sensacyjnych kryminałów Marka Krajewskiego. To już 10 tom z serii. Stali czytelnicy pana Marka zdążyli bardzo dobrze poznać głównego bohatera. Radca kryminalny posiada bardzo bogatą biografię, a autor z każdą powieścią uzupełnia w niej luki.
Tym razem akcja dzieje się w roku 1928. Przedwojenny Breslau to miasto grzechu i rozpusty. Pełne zwyrodnialców, rzezimieszków, ludzi opętanych zemstą, miasto cuchnące i brudne. „Wokół serca Wrocławia, czyli Rynku ozdobionego pięknym renesansowym ratuszem, rozpościerała się gnijąca tkanka miejska. Wysmukłe kamieniczki w Rynku były podobne do dam lekkich obyczajów - niegdyś pięknych i bogatych, dzisiaj zubożałych i pokrytych grubą warstwą makijażu - które pod wspaniałymi sukniami chowają brudna i podartą bieliznę. Na tyłach pięknych zabudowań rozciągał się bowiem świat ubóstwa, upadku i przestępczości”.
Mock zostaje wezwany do szpitala psychiatrycznego przy Kletschkau Strasse. Staje tam twarzą w twarz ze swą dawną kochanką. Jej córka i syn zostali porwani, a ślad po nich zaginął. Po stracie ukochanej Sophie nic nie wstrząsnęło Mockiem równie mocno jak to spotkanie. Hedwig postradała zmysły, o porwanie i prawdopodobne morderstwo dzieci oskarża własnego męża. Ponadto kobieta wpadła w ciężką depresją spowodowaną długotrwałym stresem, rodzaj anhedonii, czyli braku odczuwania przyjemność z czegokolwiek. Bardzo lubię takie dygresje u Krajewskiego, gdzie autor tłumaczy pewne słowa, odwołując się do etymologii.
Mock nie spodziewa się, że będzie to początek najmroczniejszego jego śledztwa. Krok po kroku odkrywa upiorne powiązania między tajnym stowarzyszeniem okultystycznym, a budowniczymi miasta przyszłości w centrum Wrocławia. To bardzo ciekawy wątek, odwołujący się do idei Maksa Bergera, który chciał zrównać z ziemią rudery wokół Rynku, a następnie wybudować drapacze chmur ze szkła i metalu. Projekt Metropolis Wratislaviensis – mroczny pomysł futurystycznych wizji. Dodatkowo przywołany zostaje tu film Fritza Langa, obraz pełen okultystycznej symboliki.
Mock zatem nawet nie domyśla się, jak potężne siły śledzą każdy jego kroki. A w mieście dzieją się tymczasem makabryczne rzeczy - cmentarne czarne msze, wyuzdane praktyki seksualne, ofiary składane z dzieci Molochowi i ludzie, którzy nie cofną się przed niczym. Mocka zanim swoim analitycznym umysłem rozwiąże zagadkę, obudzi się w nim nieprzewidywalna godność
„To była kwestia podeptanej godności. Szacunek, na który miały wskazywać kwiaty i słodycze, stanowiły pozór, pustą fasadę, która runęła, obalona przez jedno obojętne spojrzenie, przez jakiś nieświadomy gest pogardy. (…) Po prostu godność jest nieprzewidywalna. Budzi się nagle, gdy nikt jej nie chce i nie oczekuje”.
Jeszcze innym ciekawym motywem jest zagadka wrocławskich bunkrów. W 2016 roku, przy okazji budowy biurowca koło Dworca Głównego, odkryto małe militarne betonowe stanowiska strzelnicze. Ten wątek pan Krajewski też tu wykorzystał. Jeśli chodzi o „dokładanie” tych wątków w napchanej już biografii Eberharda Mocka, niektórzy czytelnicy mogą mieć przesyt. Ja jeszcze nie mam. Choć momentami fabuła się dłużyła, szczególnie w środkowej części, uważam „Molocha” za jedną z lepszych w serii. Marek Krajewski trzyma odpowiedni poziom w kreowaniu portretu psychologicznego swojego bohatera. Ponadto mamy tu wciągającą historię, makabryczne śledztwo, naturalistyczne, wręcz turpistyczne sceny, realizm epoki oraz przedwojenny Wrocław jako kolejny wielki bohater.
Inne recenzje książek Marka Krajewskiego
Komentarze
Prześlij komentarz