„Dwoje do pary” Andy Jones
Wydawnictwo: Świat Książki
data wydania: luty 2017
tytuł oryginału: The Two of Us
tłumaczenie: Grażyna Woźniak
oprawa: miękka ze skrzydełkami
liczba stron: 326
Książka pana Jonesa zbiera dość dobre
recenzje. Mnie niestety rozczarowała i to z kilku powodów. Po pierwsze - nie
gustuję w takiej literaturze, choć zdarza mi się czytać podobne pozycje i wśród
nich znajduję perełki. Ta perełką nie jest. Po drugie - sam tytuł - według
mnie - jest nietrafiony. „Dwoje do pary” sugeruje, że będzie to opowieść o
miłości dwojga ludzi. Tymczasem są to wywody i refleksje jednego z bohaterów. Fakt,
że opowiada on o swoim związku, ale nijak ma się to do tytułu. I po trzecie -
sama fabuła. Brak tu jakiejkolwiek konstrukcji, bo coś najważniejszego dzieje
się na ostatnich 10 kartkach książki, a
wszystko wcześniejsze było jakby wprowadzeniem, a potem cała historia się
kończy. Ale może po kolei.
Fisher (główny bohater i narrator zarazem)
zajmuje się produkcją filmową, reżyseruje reklamy telewizyjne. Poznajemy go w
momencie, kiedy to zabiera swoją nową dziewczynę Ivy w odwiedziny do rodziny.
Praktycznie sam nic o niej nie wie. Znają się od niedawna, ale Fisher czuje, że
jest to ta jedyna. Parę dni później okazuje się, że Ivy jest w ciąży. I
oczywiście poczucie obowiązku, może i również wewnętrzne przeczucie, każe
Fisherowi związać się z Ivy na stałe. Cała fabuła skupia się więc na
okolicznościach ciążowych, czyli na tym, jak to mężczyzna musi przerwać te 9
miesięcy. Fisher ma różne dylematy i wysuwa przeróżne refleksje, raz jest w
pełni szczęśliwy, a raz zdruzgotany. Fakt, że z tych wywodów można wywnioskować,
że Fisher jest spoko gościem, takim, co ze świecą szukać, ale poznajemy to z
punktu widzenia jego samego. Niemniej jednak poza rozterkami głównego bohatera
żaden inny wątek nie jest wyostrzony.
Zatem jeśli ktoś lubi opowieści w stylu –
„codzienne życie z męskiego puntu widzenia”, to książka może się spodobać.
Fisher ma zdrowe podejście po pewnych spraw, zatem co niektórzy mogliby brać
przykład. Mnie całość niestety nie poruszyła ani nie wzruszyła. Ale może ja
jestem już nieczuła.
Komentarze
Prześlij komentarz