„Lost and Found. Opowiadania” Zadie Smith


Wydawnictwo: Znak
data wydania: 4 czerwca 2015r.
tłumaczenie: Michał Kłobukowski
okładka: miękka
liczba stron: 160






Ksiądz Józef Tischner pisał: „Trzeba człowiekowi poznać tajemnicę rozpaczy. Trzeba się nauczyć patrzeć w oczy własnej rozpaczy, dopiero wtedy odczuje, że gdzieś u jej dna, u dna rozpaczy jest wielka, jedyna, niezwykła nadzieja”. Przywołuje celowo te słowa, gdyż trzy krótkie opowiadania Zadie Smith są, między innymi, właśnie o nadziei, ale nadziei, takiej przez wielkie N.  „Mało kto potrafi mocą samej nadziei zżółcić czerwień”. [s. 83] Tym razem brytyjska pisarka na warsztat wzięła opowiadanie. Według niej tak forma pisarka wymaga szczegółowego kunsztu. „Minęło wiele czasu, zanim zrozumiałam, że opowiadanie nie musi zawierać całego życia i losu każdego ze swoich bohaterów”. [s.151] 

Te krótkie formy to nie panoramy, lecz zbliżenia. I dokładnie tak jest - poznajemy fragment życia trzech osób. Można powiedzieć, że sondą przenikany do ludzkiej duszy. A tam widzimy: zagubienie, samotność, tęsknotę, ludzi na zakręcie. Sytuacja bohaterów budzi lekki niepokój. Tak naprawdę to nie za wiele wiemy o postaciach. Jesteśmy świadkami wycinka z życia: Marthy, Hanwella i Fatou. Nigdy ze sobą się nie spotkali, mieszkają w innych miejscach, zajmują ich inne różne problemy. Jednak są w pewnym stopniu zagubieniu. Trochę przez los, który zgotował im takie, a nie inne życie, a trochę przez własne wybory. W sumie do końca tego nie wiemy.

Martha przychodzi do agencji nieruchomości i szuka mieszkania do wynajęcia. Jest mało zdecydowana, a przy tym dość arogancka. Właścicielka nieruchomości Pam zastanawia jednak bardziej fakt skąd jest Martha, jakie ma pochodzenie i jaką tajemnicę przywiozła ze sobą do Ameryki. Fatou mieszka w Londynie i pracuje jako opiekunka w domu hinduskiej rodziny. Przybyła do Londynu z Afryki. W poniedziałki chodzi na pływalnię i mija ambasadę Kambodży, gdzie ktoś gra w badmintona. Wdaje się w filozoficzne dyskusje ze strażnikiem. Clive Black odpowiada na ogłoszenie z gazety. Kobieta poszukuje ojca. Clive rozpoznaje  mężczyznę, z którym w latach 70. spędził z nim jeden przypadkowy dzień i pomalował pokój dla córek. 

Z tych fragmentów życiorysów można ułożyć wspólną całość.  Ważny jest najdrobniejszy ruch, gest głową, pytanie, odpowiedź. Bohaterowie muszą radzić sobie z tym co zgotował im los, a ich życie kolebie się niczym balia. W mgnieniu oka właściciel dużej willi może stać przy zmywaku, a dziewczyna bez wykształcenia może w oczach innych być absolwentką uniwersytetu.

Zadie Smith zabiera tu głos w dość drażliwej sprawie. Zaprzecza stereotypom oraz podejmuje walkę z uprzedzeniami klasowymi. To subtelna siła ekspresji. Ukazuje się tu jej pełnia wrażliwości. Cały świat wyczarowany za pomocą wyważonych słów, ale wystarczająco przestronny, aby go pojąć. Może dla bohaterów zamigają światła rozmaitych możliwości. Tego nie wiemy, a Zadie Smith pozostawiła tu otwartą furtkę.

Polecam!

 Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu  Znak
  wyzwanie czytelnicze 2015 - autorem jest kobieta

Komentarze

  1. Kupiłam tę książkę tuż przed spotkaniem z Zadie (na warszawskim festiwalu) i przeczytałam ją w drodze powrotnej. Bardzo podoba mi się ta technika zbliżeń (swoją drogą, zwróciłam uwagę na te same fragmenty posłowia ;), różne kategorie obcości (etniczna i taka, bo ja wiem, psychologiczna? chodzi mi np. o Pam uważaną za dziwaczkę ze względu na ubrania).

    OdpowiedzUsuń
  2. To, o czym piszesz - walka ze stereotypami i różnicami klasowymi - to chyba główny motyw jej twórczości, podejmowany już w "O pięknie" (mówię akurat o tej pozycji, bo tę czytałam). Smith jest bardzo spostrzegawcza i potrafi wyciągać błyskotliwe wnioski, jej proza z pewnością jest godna uwagi. Chętnie przeczytam!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

popularne posty