"Amerykańscy bogowie" Neil Gaiman
Czy zdarzyło Wam się kiedyś być na granicy
jawy i snu? To taki moment, gdzie nie do końca wiemy w jakiej przestrzeni się
znajdujemy. Przed oczami stają kropki, błyski, sceny. Kiedy zaczynamy się im
przyglądać, zmieniają się w bardziej szczegółowe i ostre obrazy. Wszystko to
obieramy zmysłami, mając pełną świadomość, dlatego tak granica wydaje się na
nas taka niewyraźna.
Cień-bohater "Amerykańskich bogów"
balansuje właśnie na takiej granicy. Tutaj sen przeplata się z rzeczywistością.
Zaczyna się jednak zwyczajnie. Po trzech latach spędzonych w więzieniu, Cień ma
wyjść na wolność. Planuje już w myślach,
co będzie robił. Ma więcej szczęścia niż przeciętny więzień. Czeka na niego żona, a dawny przyjaciel chce
dać mu pracę. Na dwa dni przed zakończeniem wyroku jego żona-Laura ginie w
wypadku samochodowym, w dość tajemniczych okolicznościach. Wszystko wskazuje na
zdradę małżeńską. Oszołomiony tym wszystkim Cień spotyka pana Wednesday'a. I w
pewnym barze popijając miód, Cień zgadza się na propozycję pracy od tajemniczego
nieznajomego. Razem wyruszają w niesamowitą podroż przez Stany. Od tego momentu zaczynają dziać się rzeczy,
takich na pograniczu jawy, snu, marzeń, wspomnień. Cienia zaczyna odwiedzać jego
martwa żona, trafia w tajemnicze miejsca i spotyka bogów: nordyckich,
celtyckich, hinduskich, egipskich, słowiańskich, wszelakich.
Neil Gaiman w tej powieści wciąga czytelnika
w niezwykłą podróż w poszukiwaniu duszy Ameryki. Stany - kraj stosunkowo młody,
biorąc pod uwagę kraje europejskie. Cały teren Ameryki jest bardzo zróżnicowany
historycznie i kulturowo. Możemy mówić tu o synkretyzmie kulturowym. Mamy do
czynienia z różnorodnością kultury prekolumbijskiej, narzuconą przez
kolonizatorów, kulturą europejską, która
rozwijała się w specyficzny sposób na różnych terenach Ameryki, a także z
kulturą afrykańską, która dała początek bardzo bogatej i z punktu widzenia
europejskiego niezwykle egzotycznej kulturze afroamerykańskiej. Dodać do tego
jeszcze kulturę Indian i powstała niezła mieszanka. A co za tym idzie, skoro
kultura to i wiara, wierzenia, bogowie.
Przez latach tych bogów przewinęła się cała
masa. Co się jednak dzieje z tymi bogami, w których ludzie przestali wierzyć?
Wiadomo, że każde bóstwo karmi się wiarą i modlitwami. Rosną w siłę, gdy ludzie
oddają im cześć. A co się dzieje, gdy ludzie przestają czcić? Czyżby umierają
jak zwykli śmiertelnicy? Czy może odchodzą powoli, starzeją się jak ludzie i
ustępują miejsca nowym, młodym, silniejszym, bardziej nowoczesnym? A może
pałają się potem różnymi przyziemskimi profesjami.
Neil Gaiman ukazuje silną zależność między
ludźmi i ich bogami, przy czym o ile pierwsi mogą istnieć samotnie, o tyle
bogowie, pozostawieni samym sobie — skazani są na zagładę. Czy słowo
"wiara" jest na tyle sile, by zapuścić korzenie, czy może jest na
tyle kruche, by rozlecieć się w pył? Na to pytanie, po przeczytaniu tej
książki, każdy będzie musiał sobie odpowiedzieć sam. To także smutna prawda o
wymieraniu tradycji, wyparciu starych wierzeń przez nowe, takie "na
czasie". Bo dziś przecież bogiem może być telewizor, komputer, Internet! A
słowa "tradycja" i "wiara", co najwyżej, mogą się znaleźć w
słowniku archaizmów.
Na tę książkę poluję i poluję, na razie niestety bezskutecznie. Mam nadzieję, że w końcu wpadnie w moje ręce:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Gaimana od dawna mam w planach. Nie mogę się doczekać kiedy wezmę do ręki którąkolwiek z jego książek. :)
OdpowiedzUsuńGaimana uwielbiam, ale Amerykańscy bogowie dopiero przede mną. widzę jednak, że nie ma co długo zwlekać, bo powieść zapowiada się przednio.
OdpowiedzUsuńJa nie na temat, ale muszę się pochwalić. Mam, mam, mam! "Empireum"! Odnaleziona cudem koleżanka z Krakowa mnie uratowała. Jezu, jak się cieszę:)))
OdpowiedzUsuńKsiązkowiec - :))) Oj, o widzę weekend dla Ciebie stracony ;) Ale dla "Empireum" warto się zatracić :)
OdpowiedzUsuńTeż mam zamiar po nią sięgnąć, ale czasu tak mało, a dobrych książek tak dużo...Pozdrawiam!!!
OdpowiedzUsuńStrasznie (czy strasznie i podoba się nie gryzą?) ale strasznie mi się podoba ten opis i chcę przeczytać tę książkę. Czuję, że taki klimat półjawy, półsnu przypadnie mi do gusta, a kiedy jeszcze jest on przyczynkiem do snucia rozważań na temat tak kardynalnych wartości jak wiara czy tradycja to wskakuje na moją listę do przeczytania na pierwsze miejsce (zaraz po powrocie z urlopu). Mam tylko nadzieję, że dostanę w bibliotece.
OdpowiedzUsuńTwoja recenzja mnie zaskoczyła.
OdpowiedzUsuńWow, jestem w stu procentach przekonana do przeczytania tej książki !!!:)
Informuję, że moja skromna osoba znana pod nickiem Książkówka, postanowiła zmienić miejsce swojego, recenzenckiego blogowania. :) Już jutro (tj. 14.08.) pojawi się mój pierwszy wpis na blogspocie. Adres do mojego, nowego blogu to:
OdpowiedzUsuńhttp://ksiazkowka.blogspot.com .
Bardzo proszę o zmianę na ten właśnie adres w zakładkach/obserwowanych blogach. Z góry dziękuję i pozdrawiam serdecznie! Ewa-Ksiązkówka
Bardzo lubię książki Gaimana :)
OdpowiedzUsuńGaiman umie wytworzyć niesamowity nastrój, w Amerykańskich Bogach jest on mocno wyczuwalny. Książka jak dobre wino - smak rozwija się w miarę czytania.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!