„Sztuka życia bez ściemy” ks. Jan Kaczkowski
Z powołania był księdzem, z wyksztalcenia bioetykiem, a z zawodu
dyrektorem hospicjum. I choć pozornie wyglądał na luzaka, tak naprawdę w środku
był tradycjonalistą. Ksiądz Jan Kaczkowski, mimo że zmarł już pięć lat temu, wciąż
porusza sumienia. Sam przyznaje, że Kościół często działał – w wymiarze instytucjonalnym
– jak korporacja, a on stawał przed rozmaitymi
trybunałami. Idealnie się wpasowałam z czytaniem tej książki. Zaczęłam w Wielki
Czwartek, gdy rozpoczynało się Triduum
Paschalne, obchodzone przez różne wyznania chrześcijańskie na pamiątkę
ustanowienia sakramentów: kapłaństwa i Eucharystii. Zatem spędziłam rekolekcje
z księdzem Kaczkowskim leżąc na kanapie w domu. To był doskonały czas, aby na chwilę
się zatrzymać, przypomnieć lub uświadomić sobie, co w życiu jest ważne.
Książka jest przepiękne wydana. Walory duchowe przeplatają się tu z
estetyką piękna. Każdy z 9 rozdziałów poprzedza tekst ze Starego Testamentu oraz
Ewangelii. Ksiądz Kaczkowski przywołując fragmenty z Biblii próbuje dotrzeć do
czytelników, zwracając im uwagę na istotne rzezy lub tłumacząc, co jego zdaniem
wynika z tych tekstów. Dodatkowym atutem są wspaniałe zdjęcia oraz cała szata
graficzna książki.
Ze „Sztuki życia bez ściemy” wyłania się obraz kapłana, który jest
pogodzony ze swoim losem. Ksiądz szczerze pisze tu o bliskości: „Być to znaczy kochać,
przytulać się , być superblisko. (…) Nie ma nic piękniejszego między ludźmi,
którzy się kochają, nad przytulanie. Nie ma nic cudowniejszego niż możliwość
powiedzenia Kocham Cię, Jestem blisko”, wspomina też o eutanazji: „Eutanazja
nie jest zatem alternatywą dla cierpienia. Zresztą nie można walczyć z
cierpieniem, eliminując jego podmioty, czyli ludzi cierpiących”. Porusza też właśnie
temat cierpienia, powołuje się tutaj na słowa innego księdza. „Ksiądz Tischner powiedział,
że cierpienie nie uszlachetnia, a potem dodał w kolejnej swojej książce,
Myślenie według wartości, że nie jest istotne jak, ale jest istotne, z kim
przeżywasz cierpienie. Mam nadzieję, że państwo, jeżeli będziecie pracować nad
relacjami z waszymi najbliższymi, jeżeli będziecie ćwiczyć bliskość, pomożecie
kiedyś swoim krewnym przeżyć cierpienie”.
Bardzo podobały mi się również fragmenty o przyzwoitości i pokorze. „Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdę, powiadam wam: ci otrzymali już swoją nagrodę. Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostawał w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie”. [Mt 6, 2-5.] Bardzo aktualny fragment, szczególne w czasach, gdzie wiele osób fotografuje się w mediach społecznościowych, właśnie w momencie, kiedy komuś pomaga. Ksiądz Kaczkowski zwraca tu uwagę na sumienie i na to, żeby mieć odwagę zejść na jego samo dno i tam wszystko ponazywać, be ukrywania i fałszywej moralności.
I na koniec jeden
z piękniejszych fragmentów książki, naprawdę dający do myślenia: „Łaskawi
państwo, to że staramy się być przyzwoitymi ludźmi, to, że zasadniczo nie
zabijamy, nie okradamy, co do zasady nie zdradzamy i próbujemy się –
przepraszam za kolokwializm – nie łajdaczyć, to jeszcze żadna zasługa. To, że
staram się mówić mniej więcej przyzwoite kazania, to jeszcze żadna moja
zasługa. To, że kochacie swoje dzieci albo swoich rodziców, albo jesteście
wierni w związkach, to jeszcze żadna wasza zasługa. Wtedy wychodzimy tylko i
wyłącznie na zero. Słudzy nieużyteczni jesteśmy. Wykonaliśmy wszystko, co powinniśmy
wykonać. Co możemy zrobić więcej? Czy możemy zrobić, żeby więcej od siebie
wymagać?”.
„Sztuka życia bez ściemy” dostępna na Tania Książka
inne książki w kategorii beletrystyka religijna
Komentarze
Prześlij komentarz