„Pierwsze damy II Rzeczpospolitej” Kamil Janicki
Wydawnictwo: Znak
wydanie: 2012
seria: Prawdziwe historie
oprawa: twarda
format: 158x225
liczba stron: 300
Maria Wojciechowska, Michalina Mościcka, Maria Mościcka -
czy ktoś z Was o nich słyszał? Nawet jeśli tak, są to strzępy informacji.
Chyba, że ktoś jest historykiem i od razu skojarzy owe panie. Ogólnie mówiąc
historia obeszła się z nimi dość okrutnie, bez skrupułów i zupełnie o nich
zapomniała. "O Marii Wojciechowskiej nie pamiętają nawet encyklopedie,
Michalina Mościcka to bohaterka sztywnych i zdawkowych biogramów, a Maria
Mościcka - co najwyżej plotkarskich artykułów". [str. 15] Tak autor pisze
we wstępie i jak twierdzi wszystkie te panie zasługują na coś więcej, zasługują
na przywrócenie ich sylwetek do życia.
Na pierwszy ogień idzie pani Wojciechowska - żona Stanisława Wojciechowskiego - drugiego prezydenta II RP. Nie znała francuskiego, ledwo dukała po angielsku, a o jej pączkach rozpisywano się w paskudnych pisemkach. Do tego dochodziły wszystkie gafy dyplomatyczne, jakie popełniała. Nie pociągały ją rauty, bale i wieczorki towarzyskie. Marię krępowało również występowanie przed tłumem i fotografami, nie lubiła pokazywać się publicznie. W sumie nic dziwnego - gdy została prezydentową, "nie była już młodą, zgrabną dziewczyną, ale mocno puszystą panią w średnim wieku". [str. 67] Jedynie czego pragnęła, to stworzyć mężowi dom, nawet kosztem radykalnego oderwania go od polityki. Z drugiej jednak strony -biorąc pod uwagę swoje młodzieńcze doświadczenia i aspiracje, działała przecież w konspiracji - marzyła o przelaniu (nawet w sensie dosłownym) krwi za ojczyznę. Nie do końca się jej to udało, nie oderwała też Stanisława od polityki - zyskała natomiast coś znacznie cenniejszego. Miłość i oddanie do późnej starości. Doczekała nawet prawnuków, a mąż, chociaż zmarł o 6 lat wcześniej niż ona, do końca pozostał jej oddany i spełniał każdą jej prośbę.
Na pierwszy ogień idzie pani Wojciechowska - żona Stanisława Wojciechowskiego - drugiego prezydenta II RP. Nie znała francuskiego, ledwo dukała po angielsku, a o jej pączkach rozpisywano się w paskudnych pisemkach. Do tego dochodziły wszystkie gafy dyplomatyczne, jakie popełniała. Nie pociągały ją rauty, bale i wieczorki towarzyskie. Marię krępowało również występowanie przed tłumem i fotografami, nie lubiła pokazywać się publicznie. W sumie nic dziwnego - gdy została prezydentową, "nie była już młodą, zgrabną dziewczyną, ale mocno puszystą panią w średnim wieku". [str. 67] Jedynie czego pragnęła, to stworzyć mężowi dom, nawet kosztem radykalnego oderwania go od polityki. Z drugiej jednak strony -biorąc pod uwagę swoje młodzieńcze doświadczenia i aspiracje, działała przecież w konspiracji - marzyła o przelaniu (nawet w sensie dosłownym) krwi za ojczyznę. Nie do końca się jej to udało, nie oderwała też Stanisława od polityki - zyskała natomiast coś znacznie cenniejszego. Miłość i oddanie do późnej starości. Doczekała nawet prawnuków, a mąż, chociaż zmarł o 6 lat wcześniej niż ona, do końca pozostał jej oddany i spełniał każdą jej prośbę.
Michalina Mościcka nie miała tyle szczęścia. Jej młodzieńcza
fascynacja zdolnym chemikiem, który był zarazem jest starszym kuzynem - stała
się dla niej przekleństwem. Tym chemikiem był Ignacy Mościcki – późniejszy prezydent.
Postanowił on wybrać sobie żonę, która
nie zdoła mu odmówić. "Taką, która będzie go bezwarunkowo szanować i
słuchać każdego jego słowa, niczym wersetów z Biblii. Młodszą, niezbyt urodziwą
(żeby nie musiał z nikim konkurować) panienkę, z której uczyni dokładnie taką
żonę, jaką sobie umyślił".
[str.122] W pełni to się Mościckiemu udało, ukształtował sobie żonę na własny
obraz i podobieństwo. Michalina dość późno zauważyła, że męża interesuje tylko
i wyłącznie chemia. Gdy została prezydentową, w roku 1926, miała już odchowane
dzieci, mogła więc próbować sprostać nowym zadaniom i tym samym odnaleźć się w
nowej sytuacji. Trzeba przyznać, że ona pierwsza stworzyła podwaliny
"urzędu" pierwszych dam. Z ogromnym zamachem rozwijała działalność
społeczną. Dzięki spektakularnej akcji na rzecz pomocy ludziom po powodzi,
która nawiedziła Polskę w roku 1927, zyskała uznanie. Nie udało się uniknąć i gaf.
Z tą różnicą, że Michalina doskonale czułą się na salonach, czyli balach,
przyjęciach i spotkaniach towarzyskich. Zachowywała się dostojnie, ale
swobodnie. Potrafiła również dyskretnie tuszować skandale współpracowników
prezydenta. Jednak ta ucieczka w pracoholizm okazała się dla niej zgubna.
Michalina od dawna chorowała na serce i zmarła w roku 1932.
Ignacy Mościcki długo nie chował żałoby po żonie, nie
dlatego, że nie chciał uszanować pamięci po niej, po postu nie chciał być sam.
Jego preferencje, co do kobiet pozostały niezmienne. Wybrał również kobietę
młodszą (tu dużo - bo aż o 29 lat), skrzywdzoną przez los, zdaną na łaskę losu
i potrzebującą opieki. Miał nadzieję, że również "dostroi" ją do
swoich potrzeb. Trochę się przeliczył. Maria nie zgodziła się od razu. Była
przecież pierwszą sekretarką niedawno zmarłej prezydentowej, poza tym była
rozwódką (mąż skompromitował ją licznymi zdradami), a na dodatek przerażała ją
różnica wieku. Ona miała 37 lat, on 65. Po namyśle zgodziła się jednak, a
Ignacy - mimo rad samego Piłsudskiego, który rzekomo powiedział "gdy się
chcesz napić szklankę piwa, po co masz kupować cały browar" - nie chciał
czekać ze ślubem. Nie trudno się domyślić, że takie wydarzenie wywołało nie mały
skandal. Rozpisywały się o nim nie tylko europejskie gazety, ale nawet
australijskie. A przez cały okres prezydentury Maria uważana była za chodzącą
gafę i skandal. Tak dworowano sobie przez kolejne lata. Jej Wysokość Marysieńka
czuła się świetnie na salonach i niespecjalnie przejmowała się tym, o czym
mówią i piszą. Nie mniej jednak w chwilach kryzysu - wybuchu wojny i ucieczki z
Polski - wiernie trwała przy mężu i wspierała go na wszelkie możliwe sposoby.
Natomiast po jego śmierci starła się utrwalić pamięć o nim.
Wszystkie trzy wywoływały skandale, ale i budziły podziw, cicho stały u boku mężów, ale i miały wpływ na politykę. Stanęły przed bardzo trudnym
zadaniem, jakie narzuciła im historia. Próbowały się odnaleźć w nowej rzeczywistości,
sprostać oczekiwaniom, wymaganiom, musiały nauczyć się etykiety. Żadna z nich
nie była przygotowana do tej roli, nie miały się przecież na kim wzorować,
żadna z nich nie była również urodziwa,
a to utrudniało jak najbardziej zyskanie uznania i podziwu. Jednakowoż
zapisały się w historii, a Kamil Janicki swoją książką "wskrzesił" je do życia.
POLECAM GORĄCO! Fascynująca lektura!
Proszę, taka ciekawa książka, a ja ją nieco skreśliłam po tej cukierkowej okładce. II RP to niesamowity czas w polskiej historii - mocno kolorowy i towarzyski.
OdpowiedzUsuńZachęciłaś mnie do lektury!
Książka istotnie bardzo ciekawa, a ta pani na okładce to jedynie modelka stylizowana na Marię Mościcką. W rzeczywistości Maria nie była tak urodziwa. Polecam z czystym sumieniem.
UsuńChętnie przeczytam, zgadzam się o ówczesnych pierwszych damach niewiele się mówi, a przecież warto przypomnieć ich sylwetki.
OdpowiedzUsuńMnie również książka się bardzo podobała. Zawiera wiele ciekawych informacji nie tylko o pierwszych damach, ale również o prezydentach. Dowiedziałam się interesujących rzeczy o Mościckim i przyznam, że niektórymi byłam mocno zdziwiona.
OdpowiedzUsuńI teraz jestem już pewna jaką ksiażkę dostanę od Mamy na Świeta. Bo jeszcze się wahałam :)
OdpowiedzUsuńMam ją już na liście must have :D
OdpowiedzUsuńOjej, ale świetną książkę przeczytałaś... :) zazdroszczę!
OdpowiedzUsuńPrzyznaję się szczerze, że właściwie nic nie wiem o tych paniach, ale chętnie dowiedziałabym się, czytając tę książkę.
OdpowiedzUsuńWierzę, że to bardzo dobra pozycja, jednakże należy do zupełnie innego gatunku, niż te, po które sama sięgam :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie piszesz o tej książce. Przyznaję, że wolałabym jakieś zdjęcie w sepii, oryginalną fotografię niż taką "lukrowaną", kto to wie, jaki zamysł przyświecał wydawcy.
OdpowiedzUsuńCiekawa, z serii "To lubię". Jedynie okładka nietrafiona.
OdpowiedzUsuńNormalnie takiej książce raczej bym odmówiła, ale jak Ty zaczniesz kusić to już koniec... ;)
OdpowiedzUsuńRównie ciekawe są "Kobiety dyktatorów". Też wydane przez Znak. Pisałem o nich: http://zzyciaksiazek.blogspot.com/2012/05/kobiety-w-zyciu-dyktatorow.html
OdpowiedzUsuńO tak wiem, też czytałam i pisałam o nich :)) Czekam teraz na "Kobiety dyktatorów II".
Usuń