"A zabawa trwała w najlepsze. Życie kulturalne w okupowanym Paryżu" Alan Riding

Wydawnictwo: Świat Książki
tłumaczenie: Piotr Tarczyński
seria: Sfery
data wydania: listopad 2012
oprawa: twarda
liczba stron: 448






W latach międzywojennych, kiedy to Europie liczono straty i zabliźniały się rany po I wojnie światowej oraz rodziły się nowe ideologie, w których ograniczano wolność artystyczną i intelektualną - Paryż wciąż lśnił jako ikona kultury. Był ulubionym miejscem elit: arystokracji i milionerów kupujących dzieła sztuki, chadzających na wyścigi konne w Lasku Bulońskim, na pokazy mody Coco Chanel czy do opery. Z całej Europy i obu Ameryk przybywali tu malarze, pisarze, muzycy i tancerze. Szukali najczęściej seksualnej wolności, uciekając przed dyktaturami, ale przede wszystkim z nadzieją na zdobycie inspiracji i sławy. Paryż dzięki Akademii Francuskiej oferował oświecenie i podniosłość, jak i rozrywki na Moulin Rouge.

Trudno się dziwić, że kiedy niemiecka armia wkroczyła 14 czerwca 1940 roku do Paryża, to nie napotkała oporu. Patrząc na wcześniejsze życie społeczne i kulturalne to szokiem może być zupełny brak zainteresowania wielkimi zbrojeniami i rosnącymi ambicjami terytorialnymi  Niemiec. Jeszcze w lecie 1939 roku urządzano wystawne bale maskowe i kostiumowe, kluby noce oferowały obfity repertuar, teatry i kina były pełne, wydawano nowe książki. W jednej tylko sferze Francuzi byli przewidywalni. Rok wcześniej, czyli we wrześniu 1938, kiedy to Niemcy zajęły Sudety, „Monę Lisę” i inne dzieła tymczasowo wysłano do zamku Chambord w dolinie Loary. Gdy wypowiedziano wojnę, 3691 obrazów zdjęto ze ścian i ewakuowano.

Po klęsce w 1940 roku, rząd Vichy chciał udowodnić, że Francja – choć pokonana militarnie – nie została zwyciężona na polu kultury. A ta sfera była jedyną, z której Francuzi mogli być dumni. Niemcy też myśleli podobnie, priorytetem dla nich było wzbudzenie poczucia, że wszystko wraca do normy. Wkrótce więc otwarto teaty i opery, muzea i wystawy, kabarety i burdele, a restauracje oferowały menu po niemiecku. Po latach pewna ówczesna francuska aktorka wspomina ze wstydem: „Byłyśmy zupełnie beztroskie (…). Robiłyśmy sobie pedicure, cały czas chodziłyśmy do salonów piękności. Byłyśmy bardzo młodymi, bardzo pięknymi i popularnymi gwiazdami, nic nas nie obchodziło, co dzieje się na północy”. [str.73] Nie wszystkim było jednak tak wstyd, nawet po latach. Część elity francuskiej uznała, że najlepszajest kolaboracja. I nie miała specjalnych dylematów moralnych z tym związanych. Siedzieli sobie więc spokojnie akceptując okupacyjną rzeczywistość. Nie przeszkadzało im to, że Paryż został obwieszony swastykami, a na Polach Elizejskich defilowali codziennie niemieccy żołnierze. A tym, co nie chcieli się pogodzić z okupacją z pomocą przyszli Amerykanie. Przeprowadzili imponującą akcję przedostania elit francuskich za Ocean.

Tak naprawdę to tylko namiastka ciekawostek, ale też niesamowita przejażdżka po wszystkim, co ważne we francuskiej kulturze pierwszej połowy XX wieku. Pojawiają się wielkie nazwiska: Camus,  Gide, Malraux, , Mauriac, Matisse i tak dalej). Alan Riding nikogo tu jednak nie ocenia, pozostawia to czytelnikowi i historii. Co zresztą historia i tak już zrobiła. Piękna to była intelektualna uczta. Czytałam to z wielką przyjemnością. W ogóle seria „Sfery” udała się Wydawnictwu „Świat książki”. To lektura dla trochę ambitniejszych czytelników. A wracając jeszcze do Francuzów i ich rozliczania się. Tak naprawdę bardzo trudno ich i ocenić, czy robili dobrze czy źle. Każdy naród patrzy na to przez własne priorytety i wartości. Tak jak historycy nazwali krótką opór Francuzów "dziwną wojną”, tak można powiedzieć o społeczeństwie francuskim z perspektywy naszej – polskiej - było to dziwne. Gdy my myśleliśmy, jak tu zdobyć broń, oni pytali „Zatańczymy?”. 

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Świat Książki.

Komentarze

  1. Nie dawno czytałam recenzję u Montgomerry i bardzo mnie ona zaciekawiła, więc książkę zapisałam na mojej liście do przeczytania. Twoja recenzja jeszcze mnie utwierdza w chęci sięgnięcia po książkę. Ciekawy temat i podoba mi się, że autor nikogo nie ocenia - świadczy to o dużym zaufaniu do czytelnika i wierze w jego mądrość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, widziałam recenzję u Montgomerry, jak i Twój komentarz - szkoda, że przegapiłam taki program. A książka jak najbardziej godna polecenia.
      A tak przy okazji przeglądając internet i szukając zdjęć Paryża z 1940 roku i natknęłam się na stronę z fotomontażem zdjęć obecnych i tych z 1940, ciekawe połączenia komuś wyszły :)
      http://ritemail.blogspot.com/2011/02/modern-paris-and-paris-1940.html

      Usuń
  2. Jaką ja mam ochotę na tę książkę, to głowa mała... :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Coraz bardziej ciekawi mnie ta książka :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapewne trochę jest kontrowersyjna, ale za to szczera. Z chęcią sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo lubię książki poruszające tematykę wojny. Dodatkowo nie miałam jeszcze do tej pory okazji przeczytania powieści obsadzonej w owym okresie we Francji. Po "Riding" z chęcią sięgnę ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. W takim razie dla uzupełnienia polecam gorąco "Szkice piórkiem" Andrzeja Bobkowskiego jeśli jeszcze nie czytaliście - jest to obszerny dziennik, w którym przebywający w czasie wojny we Francji Bobkowski przeprowadza wspaniałą analizę zarówno Francuzów jak i Polaków oraz Niemców i Europy w całości. Wielki talent, wielka literatura - nie można się oderwać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O dzięki za polecenie :) Na pewno ciekawa pozycja. I po raz kolejny mnie Krzysiu zaskaujesz :), nie spodziewałam się u Ciebie takich szerokich zainteresowań. Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  7. Paryż powiadasz...trzeba będzie sięgnąć :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam dawny Paryż, a na książkę już wcześniej zwróciłam uwagę. Na pewno jej nie przegapię :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Francuzi nie chcieli brać udziału w wojnie, bo w I wojnie światowej ponieśli ogromne straty... choć to nie usprawiedliwia zawodu jaki sprawili Polakom, nie wywiązując się ze swoich zobowiązań, to w pewien sposób tłumaczy ich bierność. Paryż był ikoną kultury i sztuki, ale o ile łatwiej o to w kraju, który nie jest tłamszony i wyniszczany z każdej strony... Łatwiej akceptować okupacyjną rzeczywistość, kiedy wygląda ona tak, jak ta we Francji, a nie tak jak ta polska...

    z drugiej strony - kazdy patrzy głownie na swoije priorytety, jak sama napisałas...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

popularne posty