"Ty, ja i fejs" Jay Asher, Carolyn Mackler
Wydawnictwo: Rebis
wydanie: 04.09.2012r.
przekład: Maria Smulewska
oprawa: broszura szyta ze skrzydełkami
format: 128 x 197
liczba stron: 370
W 1996 roku mniej niż połowa młodych ludzi choć raz w życiu korzystała z Internetu. W tym właśnie roku dzieje się akcja młodzieżowej powieści "Ty, ja i fejs". Głównymi bohaterami i zarówno narratorami w powieści jest dwójka przyjaciół z sąsiedztwa - Emma i Josh. Pewnego dnia dziewczyna otrzymuje od Josha CD-ROM z darmowym dojściem do Internetu.
Czy znając taką przyszłość można wpłynąć na teraźniejszość, tak aby coś się nie wydarzyło? Czy można tak igrać z losem? Zmienić siebie celowo przyszłego męża? Nie pójść na tą uczelnię, gdzie się kiedyś rzekomo spotkają? Przecież konsekwencje takiego kroku są niewyobrażalne. A każda najmniejsza zmiana może wywołać niesamowite drgania w przyszłości. Przypomina się teraz kultowy film lat 80. "Powrót do przyszłości", gdzie jeden z bohaterów zdobył w przyszłości kalendarz ze wszystkimi wynikami meczów ligowych, po czym wrócił do teraźniejszości. Takie igranie więc z przyszłością może okazać się bardzo niebezpieczne, nie można przecież bezkarnie poprawiać siebie losu, wyrzucać to czy tamto, jak nam się coś nie podoba. Emma szybko się o tym przekona.
Parę słów jeszcze o fenomenie "fejsa". Osobiście dla mnie Facebook mógłby wcale nie istnieć. O pomstę do nieba można zawołać oglądając profile niektórych osób. 12-latki, które udają 16-latki, studentki, które prześcigają się bardziej rozbieranych sesjach (zdjęcia w haleczkach, w skąpych strojach kąpielowych, czy zdjęcia nóg, biustu). A do tego te wszystkie informacje - kto o zdrowych zmysłach zamieszcza takie wpisy obnażające własną prywatność, ba! nawet intymność - co jem w tej chwili, jak mam nastrój, ilu to miałam byłych i jak się czułam po każdym rozstaniu. Patrząc na to wszystko cieszę się niezmiernie, że moje naście lat przypadło właśnie na lata 90. tudzież ominęło mnie takie „uzewnętrznianie się”. I z nostalgią mogę wspominać czasy gdzie zdobywanie kaset z ulubionymi piosenkami, czy wypożyczanie filmów na video, równało się niekiedy ze zdobyciem jakiegoś szczytu. Owszem dobrze, że świat poszedł naprzód, że Internet jest szeroko dostępny. Jednak z żalem patrzę na osoby, które codziennie muszą wchodzić na swoje konta na portalach społecznościach, aby sprawdzić, czy ktoś przypadkiem nie dodał jakiegoś komentarza lub poinformować wszystkich, że akurat w tej chwili jestem zła, smutna lub radosna.
wydanie: 04.09.2012r.
przekład: Maria Smulewska
oprawa: broszura szyta ze skrzydełkami
format: 128 x 197
liczba stron: 370
Kto z Was miał naście lat w latach 90.? Kto nagrywał sobie filmy na kasety video, słuchał discmana albo walkmana? Z pewnością duża grupa. Wtedy w latach dziewięćdziesiątych takie słowa jak: blog, czat, czy portale społecznościwe były czystą abstrakcją i nikomu się nie śniło, że za parę lat Internet będzie dostępny dla każdego, a telefon komórkowy stanie się niezbędny. Sama pamiętam swój pierwszy telefon - Nokię 5110 - cegłę - mówiąc dzisiejszym językiem.
W 1996 roku mniej niż połowa młodych ludzi choć raz w życiu korzystała z Internetu. W tym właśnie roku dzieje się akcja młodzieżowej powieści "Ty, ja i fejs". Głównymi bohaterami i zarówno narratorami w powieści jest dwójka przyjaciół z sąsiedztwa - Emma i Josh. Pewnego dnia dziewczyna otrzymuje od Josha CD-ROM z darmowym dojściem do Internetu.
Gdy w końcu jest online, nagle na monitorze jej komputera pojawia się niebieski baner z białym okienkiem do logowania. Po zalogowaniu otwiera się jej strona "Facebooka" i Emma odkrywa, że widzi siebie, ale parę lat starszą. Jej zdjęcia są pogrupowane w albumach, z dzieciństwa, z liceum oraz znajdują się te aktualne. Dalej widzi status związku i męża. Nie ma pojęcia jeszcze co znaczy: "zmień status", "zaproszenie do grona znajomych", czy ''zaczep". Ale kto z Was nie byłyby ciekawy jak ułożą się Wasze losy za 15 lat i kto będzie szczęśliwym wybrankiem. Emma przegląda więc swoją historię, odkrywa samą siebie i swoich znajomych za parę lat. Po czym stwierdza, że wcale nie podoba jej się życie, jakie będzie musiała przeżyć, a szczególnie jej przyszły mąż. Za to przyszłość jej przyjaciela - Josha zapowiada się bardziej imponująco. Będzie pracował w prestiżowej firmie i ożeni się z najseksowniejszą obecnie dziewczyną w szkole, gdy tymczasem wcale nie zamienili ze sobą jeszcze żadnego słowa.
Czy znając taką przyszłość można wpłynąć na teraźniejszość, tak aby coś się nie wydarzyło? Czy można tak igrać z losem? Zmienić siebie celowo przyszłego męża? Nie pójść na tą uczelnię, gdzie się kiedyś rzekomo spotkają? Przecież konsekwencje takiego kroku są niewyobrażalne. A każda najmniejsza zmiana może wywołać niesamowite drgania w przyszłości. Przypomina się teraz kultowy film lat 80. "Powrót do przyszłości", gdzie jeden z bohaterów zdobył w przyszłości kalendarz ze wszystkimi wynikami meczów ligowych, po czym wrócił do teraźniejszości. Takie igranie więc z przyszłością może okazać się bardzo niebezpieczne, nie można przecież bezkarnie poprawiać siebie losu, wyrzucać to czy tamto, jak nam się coś nie podoba. Emma szybko się o tym przekona.
Jak skończy się tak gra z przyszłymi wyborami, tego oczywiście nie zdradzę. Świetny pomysł autorzy mili na fabułę, choć na zakończenie zabrakło im już pomysłu, trochę przewidywalne. Kreacja postaci trochę płaska. Emma i jej przyjaciółka Kelly to po prostu dwie licealistki - niby inteligentne, ale o myśleniu gimnazjalistki, w dodatku hipokrytki, których jedynym problemem jest wybór chłopaka, który jest najbardziej seksowny. Josh i jego przyjaciel Tyson też raczej nie należą do wyrazistych postaci. Ale może właśnie z racji tego, że jest to powieść dla młodzieży - autorzy chcieli zwrócić uwagę czytelników, jakim nie należy być.
Parę słów jeszcze o fenomenie "fejsa". Osobiście dla mnie Facebook mógłby wcale nie istnieć. O pomstę do nieba można zawołać oglądając profile niektórych osób. 12-latki, które udają 16-latki, studentki, które prześcigają się bardziej rozbieranych sesjach (zdjęcia w haleczkach, w skąpych strojach kąpielowych, czy zdjęcia nóg, biustu). A do tego te wszystkie informacje - kto o zdrowych zmysłach zamieszcza takie wpisy obnażające własną prywatność, ba! nawet intymność - co jem w tej chwili, jak mam nastrój, ilu to miałam byłych i jak się czułam po każdym rozstaniu. Patrząc na to wszystko cieszę się niezmiernie, że moje naście lat przypadło właśnie na lata 90. tudzież ominęło mnie takie „uzewnętrznianie się”. I z nostalgią mogę wspominać czasy gdzie zdobywanie kaset z ulubionymi piosenkami, czy wypożyczanie filmów na video, równało się niekiedy ze zdobyciem jakiegoś szczytu. Owszem dobrze, że świat poszedł naprzód, że Internet jest szeroko dostępny. Jednak z żalem patrzę na osoby, które codziennie muszą wchodzić na swoje konta na portalach społecznościach, aby sprawdzić, czy ktoś przypadkiem nie dodał jakiegoś komentarza lub poinformować wszystkich, że akurat w tej chwili jestem zła, smutna lub radosna.
Dlatego książkę powinny przeczytać przede wszystkim takie osoby, które nie mogą żyć bez Facebooka, te które muszą mieć go zawsze pod ręką w telefonach komórkowych – przeczytać, tak ku przestrodze. Trochę starsze pokolenie również zachęcam do lektury, aby przypomnieć sobie czasy "przedblogowe" i z nutką nostalgii wspomnieć lata 90. "Ty, ja i fejs" to jedna z lepszych pozycji dla młodzieży i o młodzieży. Tematyka z pewnością przyciągnie rzesze czytelników. Cóż jeszcze można napisać na koniec? Chyba tylko jedno. Lubię to!
Słyszałem już o tej książce, ale wydaje mi się zbyt "młodzieżowa" ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
nie do konca lubie taka tematyke... chociaz opis mnie kusi jednak. Jesli trafie na jakas fajna promocje - kupie
OdpowiedzUsuńHm... myślę, że faktycznie jest to dobra lektura dla młodych ludzi, którzy swoje naście przeżywają teraz i z facebookiem dzielą się każdą swoją intymną lub nie, sprawą. Jasne, sama mam tam konto, ale nie korzystam z niego tak wylewnie jak inni. A książka - z chęcią bym ją przeczytała, może właśnie ku przestrodze, żeby mi się w głowie nie poprzewracało. Szkoda tylko tego zakończenia, ale jakieś "ale" musiało tutaj być.;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Klaudyna
A dla mnie facebook jest wazny bo pozwala mi latwo kontaktowac sie ze znajomzymi rozsianymi po calym swiecie. takimi z reala a nie gierek online...
OdpowiedzUsuńPomysł na książkę faktycznie bardzo fajny i choć podejrzewam, że zakończenie może być dość przewidywalne, chętnie bym przeczytała ;-)
gdybym miała zasugerować się sama okładką to pewnie bym nie pomyślała o tym, by tę książkę przeczytać - FB już nie robi na mnie specjalnego wrażenia, ale Twoja recenzja rzuca mi nieco więcej pozytywnego światła na ten tytuł. :)
OdpowiedzUsuńhmm, wydaje się ciekawa, chociaż nie bardzo lubię tą tematykę, chociaż może kiedyś...
OdpowiedzUsuńW latach 90. byłam dzieckiem, więc okres nastoletni przypadał na czasy, w których internet był już w miarę powszechny, ale no właśnie, w miarę. Na początku XXI wieku nie miałam dostępu do sieci, więc ominęły mnie czasy kiedy wśród nastolatek modna była fotka.pl :P FB, nk itd. mogą dla mnie nie istnieć, nie czuję potrzeby korzystania z portali społecznościowych. Prowadzę bloga, ale nie lubię się uzewnętrzniać. Wpis o przeczytanej książce jest ciekawszy niż to co jadłam na śniadanie :P
OdpowiedzUsuńJa również się cieszę, że ominęły mnie czasy, gdzie takie portale jak fotka.pl czy nk były modne. I zgadzam się z Tobą - że pisanie o przeczytanych ksiażkach jest znacznie ciewkawsze niż uzwnętrznianie się i wyrażanie własnego zdania, dosłownie wszędzie i na każdy temat, tylko po to, aby zaistnieć w sieci i wylewać swoje wywody na każdy bzdurny temat, np. pisać, że "ja właśnie sądzę, że...", "ja myslę...", "ja krytykuję...", "ja jem to i to...", "ja jestem wkurzona..." itp.
UsuńJa również, tak jak Dosiak, w latach 90 błam jeszcze dzieckiem, ale komputer był w moim domu odkąd tylko pierwsze pojawiły się na polskim rynku. Do internetu za to długo nie miałam dostępu, choć niby w domu był... Ubłagałam mamę by pozwoliła mi z niego korzystać chyba dopiero, gdy miałam 12 lat. Jakoś omijały mnie do tej pory te wszystkie internetowe mody i zrywy. Dziś też jestem raczej nieczuła na nie. Facebooka nie mam i mi z tym dobrze. :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę bardzo chętnie przeczytam, bo temat ważny i ujęcie bardzo ciekawe. Z chęcią sprezentowałabym ją moim 15-letnim kuzynom, którzy są już na takim etapie, że uważają, iż konto na Facebooku decyduje o ludzkim jestestwie... Straszne to. I przykre, ale niestety prawdziwe i coraz częstsze. Aby więcej takich książek jak ta - ku przestrodze. Może choć garstka ludzi coś sobie przemyśli i zmieni podejście...
Nie chcę być zbyt brutalna, ale muszę otwarcie stwierdzić, iż nienawidzę Facebooka, a okładka i tytuł tej książki są tak infantylne, że dosłownie czuję drżenie szarych komórek ;) Zdecydowanie nie moja tematyka.
OdpowiedzUsuńBrutalna nie jesteś :), ja nie mam do Facebooka aż tak skrajnych uczuć, po prostu jest mi obojętny. Tytuł może i infantylny, ale trafiający do dzisejszej młodzieży, a tematycznie to jeszcze bardziej - dobre jest tu to, że taki infantylny tytuł niesie tu przesrogę.
UsuńBardzo fajna recenzja. Dla mnie osobiście chyba nie, ale polecę nastoletniej chrześnicy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPewnie, że fajna :))
UsuńA nastolatkom polecać, polecać - jak najbardziej!
Nie korzystam z fb, więc chyba bym się nie odnalazła w tej książce. Za to wiem, komu mogłabym ją polecić:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
"Osobiście dla mnie Facebook mógłby wcale nie istnieć."- dziewczyno, dzięki za te słowa, podniosłaś mnie na duchu! :D
OdpowiedzUsuńDla mnie również mógłby nie istnieć.
Książka jest super.Dostałam pod choinkę i przeczytałam w dwa dni. Polecam
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie napisane. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń