"Ostatnia Kobieta-Wyrocznia" Kei Miller

Wydawnictwo: Świat Książki
wydanie: 2012
oprawa: miękka
format:135 x 215 mm
liczba stron: 224





“Uważaj na to, co mówisz, (…) uważaj, bo jak nie, to cztery wiatry porwą twoje słowa niczym latawiec i poniosą je w siną dal do uszu tych, którym nigdy nie chciałabyś ich powierzyć”. [str.24]


Każdą opowieść można opowiedzieć na wiele sposobów, tak po prostu, od początku do końca albo zygzakiem. Powiela się ją dalej, a ona przekazywana z ust do ust nabiera wciąż nowych interpretacji, a nawet nadinterpretacji.

Opowiem Wam pewną historię, więc posłuchajcie uważnie. Tę historię dopowiada też wiatr.


Ciii… 

Była sobie pewnego razu dziewczyna, nazywała się Pearline Portious, urodziła się na Jamajce. Powinna jednak nazywać się Adamine Bustamante, ale urzędnik nazwisko matki wpisał w rubrykę, gdzie powinno być dziecka i tak już zostało. A matka zmarła przy porodzie. Tak więc Pearline, a właściwie Adamine wychowała staruszka – Agatha. Agatha nie wierzyła w Boga ani nie mieszała się w Jego sprawy, za to wierzyła w przestrogi. Dożyła sędziwego wieku 105 lat, a kiedy odeszła wówczas 15-letnia Adamine usłyszała głos, rzucała wszystko i stała się Kobietą-Wyrocznią. Nie wspomniałam jeszcze o najważniejszym – działo się to w kolonii dla trędowatych. I tu można by tę historię opowiedzieć z innej strony.

Ciii...

Była sobie pewnego razu dziewczyna, nazywała się Pearline Portious i mieszkała na Jamajce. Przez całe dnie haftowała piękne kolorowe serwetki. Problem w tym, że na Jamajce jedynym tolerowanym kolorem takich wyrobów był biały. Nikt nie chciał kupić jej rękodzieła. Upór i determinacja, z jakim Pearline chciała sprzedać swoje serwetki, zaprowadził ją do miejsca, gdzie nikt nie chciał chodzić – do zamkniętej kolonii trędowatych. Gdy tam dotarła, po krótkim czasie już tam została na zawsze, przemieniając to “skażone miejsce” w kolonię kolorów.

Dziwna to trochę książka, niespotkana też w formie narracji, w treści, przesłaniu. Z pewnością interpretować ją można na wiele różnych sposobów. Napisana jednak pięknym językiem, z którego bije niesłychana energia, ciepło pomieszane z magią. Duża dawka egzotyki, niesamowitych pojedyńczych historii, ciekawe postacie zestawione z ponurym klimatem Anglii i szpitala psychiatrycznego. Książka spokojna, wyciszająca, ale też poruszająca. 

Ciii....

Komentarze

  1. Brzmi to bardzo intrygująco...

    OdpowiedzUsuń
  2. No, już bardziej nie mogłaś mnie zaintrygować! Poza tym pięknie to napisałaś:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Fiu fiu, wspaniała recenzja:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawa... Może poszukam ;) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Biorę ją... bez chwili zastanowienia;) lubię wszelkie dziwności;)

    OdpowiedzUsuń
  6. O kurcze, powinno się zabraniać pisania tak tajemniczych recenzji! Super, czuję się bardzo zachęcona do tej książki!

    OdpowiedzUsuń
  7. Widzę, że odnotowałaś na blogu cytat z głośnego już artykułu z tygodnika "Uważam Rze":) Też go czytałam...

    OdpowiedzUsuń
  8. Faktycznie książka wygląda na bardzo specyficzną. Mam jednak ochotę ją przeczytać. Lubię takie pozycje, które dają czytelnikowi duże pole do popisu w interpretacji. Egzotyka i piękny język to dodatkowe atuty.

    OdpowiedzUsuń
  9. Brzmi ciekawie, ale jak na razie pass...

    OdpowiedzUsuń
  10. zapraszam do mojej rozdawajki
    http://ancyskowo.blogspot.com/2012/07/moja-pierwsza-rozdawajka.html

    OdpowiedzUsuń
  11. Zaintrygowałaś mnie :) Muszę zapamiętać.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ciekawa książka, a przynajmniej po Twoim opisie. Dopisuję do mojej listy na następny miesiąc. O "Ostatniej kobiecie wyroczni" nawet wcześniej nie słyszałam, a szkoda:)
    Sam blog dodaje do obserwowanych, znalazłam tu kilka książek, które sama czytałam, tematycznie też trafiają w mój gust, więc będę zaglądać:D

    http://usmiechempisane.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

popularne posty