Z racji dłuższej przerwy od pracy, mogłam sobie pozwolić na relaks i obejrzałam prawie wszystkie ekranizacje "Jane Eyre". A teraz mój ranking.
Mój numer 1! miniserial BBC z Ruth Wilson i Toby Stephens z 2006 roku. Najbardziej wyrazisty duet i najlepiej zagrany. Ruth jako Jane jest łagodna, nieładna a jednocześnie czuć tkwiącą w niej siłę oraz uwidacznia się piękno. Toby w roli pana Rochestera jest zgorzkniałym, przywykłym do wydawania rozkazów mężczyzną, który jednocześnie pragnie bliskości. Pełno tu emocji, prawdziwa jest rozpacz Jane, świetna scena końcowa, gdzie Jane droczy się z ukochanym. I do tego genialna i piękna muzyka oraz cudowne zdjęcia.
Tę wersję oglądałam już wcześniej, chociaż nie w całości. W roli Jane -
Zelah Clarke, Rochester -
Timothy Dalton. Serial z 1983 roku jest najbardziej wierny powieści. Zachwyca tu Timothy jako Rochester - ten wzrok, uś
miech, gwałtowność, emocje. Natomiast Jane jest tu trochę sztywna i mało emocjonalna. Całość trochę się dłużny, ale i tak warto.
Film Franco Zaffirelli z 1996 roku. Charlotte Gainsbour jako Jane i Wiliam Hurt jako Rochester. Gra aktorska trochę tu zawodzi, szczególnie Jane - aktorka ma praktycznie taki sam wyraz twarzy. Na uwagę jednak zasługują sceny w szkole dla sierot (najbardziej zgodne z treścią powieści) i najbardziej wyraziste. I najlepsza pani Fairfax.
Najnowsza ekranizacja (2011) i moje największe rozczarowanie. Jane (Mia Wasikowska) pan Rocherster (Michael Fassbender). Nic tu między nimi nie iskrzy, grają bez wyrazu, zero w nich namiętności, naciągane i sztuczne dialogi. Poza tym pominięte zostały istotne wątki, a niektóre nie są zgodne z treścią powieści. Najbardziej podobała mi się nietuzinkowa uroda głównej aktorki, ale nie sama gra, a Rochester - za przystojny. Szkoda.
Jednak historia Jane i Rochestera sprawdza się świetnie jako panaceum na wszelkie chandry i spadki nastroju. W końcu prawie każdy pragnie miłości silniejszej ponad wszystko, nieprawdaż?
A w Nowym Roku 2012
życzę Wszystkim
spełnienia marzeń,
wspaniałych wyborów książkowych,
ciągłego powiększania własnej biblioteczki
i mnóstwa inspiracji!
Podziwiam, że chciało Ci się tyle razy śledzić tę samą fabułę! Ja generalnie nie lubię porównywać i zostaję przy pierwszej wersji. Za życzenia dziękuję i lustereczko (jak mawia ulubiony kierowca-poeta):)
OdpowiedzUsuńZ wzajemnością. Wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku, spełnienia planów i wielu niezapomnianych chwil.
OdpowiedzUsuńJa również podziwiam samozaparcie w śledzeniu losów Jane Eyre. I rozumiem, jak mnie się coś podoba też lubię obejrzeć kilka wersji. Życzę Ci tego samego i dalszego studiowania Malarstwa białego człowieka. Widzę, że jesteś już przy czwartym tomie. Ciekawa też jestem twojej opinii o Kobiecie trzydziestoletniej- widzę, że czytasz.
OdpowiedzUsuńGuciamal - Jeśli chodzi o "Malarstwa..." to jestem po 6. tomie. Czekam na 7. A przy "Kobiecie trzydziestoletniej" trochę utknęłam.
OdpowiedzUsuńjeśli chodzi o Jane Eyre to aż wstyd się przyznać ale jeszcze nie czytałam tej książki ,więc narazie nie będę sięgać po ekranizacje
OdpowiedzUsuńWstyd, bo nie dość, że nie czytałam książki to na dodatek nie widziałam żadnej ekranizacji. Chyba w Nowy rok czas wkroczyć z postanowieniem poprawy w tej dziedzinie. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńdm1994 i Dosiak - polecam najpierw książkę, ja jestem jeszcze pod wrażeniem :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Twoim typem nr 1, mnie ta wersja również podobała się najbardziej:)
OdpowiedzUsuńA ja chyba najwierniejsza pozostane książce :) Swoja drogą nie wiedziałam że było aż tyle ekranizacji - szok!
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie za życzenia świąteczne i nawzajem :D
OdpowiedzUsuńA przy okazji Szczęśliwego Nowego Roku, spełnienia wszystkich marzeń! :))
She - ekranizacji jest jeszcze więcej, ale darowałam już sobie te z lat 40.
OdpowiedzUsuńVarious - :) ;)
Aj, aj, aj! A ja bym tę liste przerzuciła do góry nogami ;) Oprócz serialu BBC, bo tego jeszcze nie miałam oakzji obejrzeć.
OdpowiedzUsuńNajnowsza "Jane Eyre" jest nieco inna od książkowej, ale nie gorsza. Piękne zdjęcia, krajobrazy, statyczne, spokojne sceny, przepiękna muzyka i Mia Wasikowska... Podobało mi się ;)
Film z 1996 roku za bardzo nie przypadł mi do gustu. Nie wyczuwałam chemii między bohaterami w filmie z Mią, ale w tym to już totalnie - aktorzy byli dla siebie, jakby obcymi, dopiero co spotkanymi osobami na uliy.
Z kolei filmu 1983 roku nie dałam rady obejrzeć do końca. Książka wciąga i jej akcja sprawia, że przewrócamy strony coraz szybciej. Film z kolei był po prostu ... nudny.
Każdy ma swój własny gust ;) Jednak muszę po sesji znaleźć czas na miniserial BBC. Po prostu MUSZĘ! :)
pierwsza ekranizacja jest biało czarna ,szukam jej od dłuższego czasu i na próżno.widziałam ją tylko raz i jest najlepsza
OdpowiedzUsuń