"Pani Bovary" Gustave Flaubert
Zarówno Flaubert, jak i jego dzieło doczekały się setek biografii, analiz i opracowań krytycznych. Jest to niewątpliwe arcydzieło francuskiego realizmu. Nie jest to pozycja dla kogoś kto lubi watką akcję, napięcie i dreszczyk emocji. Akcja jest tu bardzo skąpa, praktycznie nic się nie dzieje, mało dialogów, ale to wszystko wynika z koncepcji autorskiej, bo autor postawił tu przede wszystkim na psychologię postaci i jak sam pisał: "Mało wydarzeń. Ja zaś twierdzę, że myśl to też wydarzenia: zaciekawić nimi trudniej, wiem o tym." I to właśnie składa się na styl Flauberta.
Powieść ma charakter biografii Karola Bovary. Właściwie on jest bohaterem czterech pierwszych i czterech końcowych rozdziałów. Karol, choć ukończył studia medyczne, jest zwyczajnym pospolitym człowiekiem "szaraczkiem". Wychowany przez nadopiekuńczą matkę, zdał się na nią nawet w kwestii wyboru pierwszej małżonki. Po jej rychłej śmierci rozpacza krótko i żeni się ponownie, urzeczony przymiotami ciała i duszy piwnookiej Emmy, z domu Rouault. Młodzi początkowo wiodą życie w ponurym Tostes. Ten poczciwiec bez polotu nie dostrzega, że ciemne oczy, które całuje z regularną czułością, obserwują go nienawistnie, a pąsowe usta szepcą z obrzydzeniem: 'Pomyliłam się'. Nawet, gdy żona popada w stany przygnębienia, nie pobudzają go one do przemyśleń, nie wydają się niepokojące.
Pani Bovary - wykształcona i samotna - spędzała dni na czytaniu, snuciu marzeń, haftowaniu, rysowaniu. Lubiła zbytek, więc dom błyszczał kosztownościami, a ona codziennie potrafiła układać sobie nową fryzurę. W romansach, czytanych ukradkiem, dostrzegała prawdziwy obraz miłości. Te nieustające wyznania w świetle księżyca, rozpacz, łzy i pocałunki rozstań, słowiki w gajach, czyli wszystko to czego pozbawiane było jej małżeństwo z Karolem. Przez to wdaje się w dwa płomienne romanse - z Rudolfem i Leonem- przynoszą one jej jednak rozczarowanie. Tak zdaniem Flauberta kończy się każda romantyczna miłość.
Emma Bovary od początku nie wzbudziła mojej sympatii, chociaż należę do osób dość wyrozumiałych i wiele potrafię zrozumieć. To jej nieustanne poszukiwanie szczęścia, jej niedosyt życia, wyobrażenia o romantycznej miłości, nawet to, że małżeństwo, które miało być dla niej ukojeniem, jeszcze bardziej ją przygnębiało, wręcz tłumiło i wpędzało jeszcze w głębszy smutek. Że nienawidziła męża za jego spowszedniałą miłość, za "rozmowy płaskie jak chodnik uliczny". Ale nie potrafię zrozumieć tego, że nawet urodzenie dziecka, nie otrząsnęło ją z trwania w wiecznym samonakręcającym się cierpieniu. Do córki potrafiła się jedynie zwracać: "A dajże mi spokój!", nic ją nie cieszyło, nawet uśmiech dziecka.

"Zasnę i będzie po wszystkim".
Po recenzji coś czuję, że książka może mi się spodobać. Będę musiała się za nią rozejrzeć:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Podobała mi się ta książka. Głównej bohaterki też nie lubiłam, ale bardzo dobrze pamiętam treść powieści. Świetnie napisana.
OdpowiedzUsuńNiestety nie czytałam, ale wszystko przede mną!! Pozdrawiam!!
OdpowiedzUsuńCzytałam 100 lat temu i chyba wtedy byłam za młoda chętnie to niej wrócę
OdpowiedzUsuńAch klasyka, rewelacyjna książka.
OdpowiedzUsuńTo prawda, zgadzam się z przedmówcą :-)
OdpowiedzUsuńCzasem myślę, że madame Bovary zgubiły romantyczne wizje, którymi nabijała sobie głowę, modne lektury i marzenia o światowym życiu, ale kiedy indziej uderza mnie myśl - czy to by wystarczyło, aby ją uczynić tak znieczuloną, ślepą na to, co posiadała, chwilami wręcz nieludzką? Z drugiej strony - Flaubert powiedział "Pani Bovary to ja", a więc według niego w każdym człowieku siedzi taka kapryśna i zaślepiona osóbka. I to też brzmi na swój sposób wiarygodnie, bo choć w tym momencie wydaje mi się nieprawdopodobnym wręcz tak postępować, kto wie, jak byśmy się zachowali w takiej sytuacji, pod ciężarem niespełnionych marzeń i wizji, czy bylibyśmy w stanie stłumić głosik kapryśnej Emmy. Żal mi tylko tego biednego Karola, bo w końcu jedyną jego winą było, że tę niewdzięcznicę pokochał i chciał jej nieba przychylić...
OdpowiedzUsuńGuciamal Moje wrażenia z lektury są zbliżone do twoich, Emma Bovary mnie irytowała (zgodnie z zamierzeniem autora taką właśnie miała być). Ja także odnajduję wiele takich postaci w swoim otoczeniu i jakoś nie potrafię znależć dla nich sympatii. A powieść z pewnością nie pozostawia czytelnika obojętnym.
OdpowiedzUsuńPozdrawim guciamal
Kiedyś, kiedyś czytałam i to siła porządnej literatury, że odczucia nam zostają po latach. Oczywiście bohaterka mnie drażniła, ale dziś znam powód. Wbrew pozorom dużo jej we mnie. Autor stworzył postać nieprzemijającą i czasy się zmieniają, ale bovaryzm zawsze będzie.:)))
OdpowiedzUsuńTak ze smutkiem myślę o artykule Rudnickiego w pierwszym numerze czasopisma "Książki". Redaktorek z bożej łaski proponuje spalić lektury, a nauczycieli nazywa - cytuję: "Półidioci uczą idiotów" i "Ciało pedagogiczne dopuszcza gwałtu na nieletnich umysłach". Dużo tego. Cała klasyka śmierdzi mu stęchlizną. Ale może tylko polska mu przeszkadza. Ja klasyce się kłaniam. Kocham wszystko, co stare...
Ksiązkowiec - Zgadzam się z Tobą w 100% kłaniam się klasyce, a Emmy Bovary również dużo jest we mnie :)
OdpowiedzUsuńsądząc po opisie książka niestety nie dla mnie. brak akcji i dialogów skutecznie mnie od niej odstrasza.
OdpowiedzUsuńIlekroć myślałam o przeczytaniu tej powieści, coś mnie powstrzymywało. Opis wydawał mi się mało zachęcający. Jednak po przeczytaniu Twojej recenzji nabrałam ochoty na nadrobienie zaległości. Nie umiem powiedzieć co konkretnie wpłynęło na zmianę mojego zdania, ale napisałaś ją tak jakoś inaczej tzn. recenzja jest inna niż te, które do tej pory czytałam.
OdpowiedzUsuńA klasykę w ogóle lubię i cenię, zarówno polską jak i obcą.
Naia - pięknie napisałaś, mogłabym dokleić to do swojej recenzji :)
OdpowiedzUsuńVaria - może jednak się przekonasz, mimo skąpej akcji, szybko to się czyt
Wstyd przyznać, ale nikt nigdy nie kazał mi tego czytać, więc nie czytałam.
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę to nadrobic
przyznam się, że nie czytałam, a akurat mam nastrój na tego typu książki także dopisuję do listy :)
OdpowiedzUsuń