"Cesarstwo" Steven Saylor
Wydawnictwo: Rebis
Przekład: Janusz Szczepański
Oprawa: twarda z obwolutą
Wydanie: 2011
Liczba stron: 656
Format: 150 x 225
Czytając ostatnie zdanie "Rzymu" poczułam lekki niedosyt, że to już koniec. Dlatego z ogromną przyjemnością sięgnęłam po kontynuację. W poprzedniej części mogliśmy śledzić perypetie tego samego rodu od czasów prehistorycznych, aż po schyłek republiki i przejęcie władzy przez Oktawiana. W owym rodzie z pokolenia na pokolenie przykazywany zostaje talizman - fascinum, który chroni noszące je osoby. Nie inaczej jest w drugiej części. Amulet wciąż towarzyszy bohaterom i jest świadkiem wielu wydarzeń. "Cesarstwo" opowiada o życiu w Rzymie od panowania Oktawiana Augusta, pierwszego z cesarzy, do złotego wieku Hadraiana - w latach 14-141 po Chrystusie - właśnie na kanwie losów patrycjuszowskiej linii Pinariuszów.
Jeśli chodzi o wydanie, to zachowany jest ten sam wysoki poziom. Twarda okładka z obwolutą, pozłacane litery na czarnym tle, szycie i kremowy, imitujący szlachetną starość papier. Dlatego lubię takie książki, które oprócz walorów intelektualnych, sprawiają jeszcze przyjemność zmysłom wzroku i dotyku.
Pozycja jest podzielona na cztery rozdziały, poświęcone przygodom przedstawicieli kolejnych pokoleń rzymskiego rodu – Lucjusza, bliźniaków Tytusa i Kesa, kolejnego Lucjusza oraz Marka. Wraz z końcem republiki i nastaniem autokratycznych rządów w Rzymie wiele się zmienia, wszystko teraz kręci się wokół cesarzy: ich charakterów, życia rodzinnego, preferencji seksualnych, ich często ekstrawaganckiego stylu życia i nierzadko gwałtownej śmierci, taki "cezarocentryzm".
I w porównaniu z pierwszą częścią, jest tu wiele fragmentów szokujących. Namiętności i trudne wybory jakie targały bohaterami "Rzymu", zostały tu zastąpione scenami brutalnymi. Lucjusz, potem Tytus i Kseo, syn Tytusa-Lucjusz, Marek wszyscy są blisko dworu cesarskiego, mają więc informacje z pierwszej ręki o tym, co w rzymskiej polityce się dzieje. Często są świadkami lub wręcz uczestniczą w ekstremalnych pomysłach cesarzy. A trzeba przyznać, że cesarzom wyobraźni nie brakowało i tylko prześcigali się w swoich dziwactwach i okrucieństwach. Zresztą nie tylko cesarzom, Rzymianie uwielbiali igrzyska, przedstawiania i żądni byli emocji. Tu mistrzostwo Saylora, moim zdaniem, w wykreowaniu postaci Kaliguli i Hadriana oraz w opisie prześladowań chrześcijan.
Poza tym bohaterowie przeżywają najdonioślejsze wydarzenia swoich czasów – pożar Rzymu w 64 roku, czy wybuch Wezuwiusza w 79 roku. Kroczą różnymi drogami, mają odmienne poglądy. Jeden musi uciekać z Rzymu, drugi zostaje zabawką w rękach cesarzowej-Messaliny, inny kochankiem westalki, jeszcze inny zostaje zgładzony. Są oni świadkami rozkwitu architektury, literatury, muzyki. W Rzymie pojawiło się jeszcze wiele postaci, które na stałe wpisały się w historię miasta. Pojawili się i odchodzili, umierali i rodzili się nowi. Trwano przy obyczajach i zwyczajach przodków, ale też wprowadzano zmiany i reformy.
Tylko jedno tu się nie zmienia - miejsce, które wiecznie trwa. Miasto, które miało za panowania Hadriana milion mieszkańców, gdzie powstawały przepiękne świątynie, kwitło rzemiosło i literatura, rozwijał się teatr. A zaczęło się wszystko na siedmiu wzgórzach, z jedynym ołtarzem Heraklesa i z figowcem na Palatynie, w którego gałęziach baraszkowali Romulus i Remus.
Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Rebis za co bardzo dziękuję.
Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Rebis za co bardzo dziękuję.
Książki historyczne nie są moją mocną stroną, ale jak czytam Twoją recenzję, to nawet mam ochotę zajrzeć i przeczytać:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Witaj Bibliofilko :)
OdpowiedzUsuńNadrabiam zaległości recenzyjne, bo tak się składa, że miałam ostatnio troszkę przerwy.
Z wielką przyjemnością odwiedzam jednak ponownie Twój blog czytając kolejne recenzje.
Muszę się przyznać - zainteresowałaś mnie. Starożytność to jedna z moich ulubionych epok i chociaż ostatnio koncentrowałam się głównie na starożytnej Grecji to jednak w dalszym ciągu historia starożytnego Rzymu jest dla mnie szczególna. Mam już w planach "Poczet cesarzy rzymskich" Krawczuka.
Jeżeli coś powstrzymuje mnie przed sięgnięciem po przedstawioną przez Ciebie książkę jest jej wartość merytoryczna. Czy nie ma tam zbyt dużo fikcji literackiej? Jakoś nie mam dużego zaufania do zagranicznych autorów.
A wydanie, jeżeli sądzić po okładce zasługuje na oklaski.
Pozdrawiam serdecznie
Elina
A! Zapomniałam dodać, że bardzo mi się podoba pomysł z "cytatem tygodnia". Świetna rzecz:)
OdpowiedzUsuńHistoria jest jedną z moich miłość a jej połączenie z literaturą skutkuje u mnie zawsze wielką ciekawością i oczekiwaniami. O starożytności czytać uwielbiam, a pomysł na taką historyczną sagę wydaje się naprawdę genialny. Tutaj jednak podpisuję się pod pytaniem Eliny, czy nie za dużo tu fikcji literackiej? Szczerze jednak mówiąc, nawet jeśli Autor łączy te prawdziwe historyczne fakty z dużą dawką swojej własnej fantazji to jestem to w stanie przeboleć, bo sądząc po Twojej opinii książka idealnie wpasuje się w moje czytelnicze gusta i wypełni głód dobrej, historycznej opowieści o starożytności- trudno na taką trafić. I tu moje kolejne pytanie, czy możesz polecić mi jakąś powieść właśnie w tych tematach. Niekoniecznie starożytny Rzym, pozytywnie nastawiam się również na Egipt czy Grecję :) Za każdą odpowiedź będę naprawdę wdzięczna!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
Ala
Elina i Ala - odpowiadając na Wasze pytanie, jeśli chodzi o wplatanie fikcji literackiej do faktów historycznych, to moim zdaniem, jest to bardzo trafiony zabieg. Wartość merytoryczna wcale na tym nie cierpi, a czyta to się przez to bardzo szybko i przyjemnie. Autor pisząc swoje książki korzystał z wielu źródeł, roczników, kronik,literatury (dzieła Wergiliusza, Horacego, Owidiusza); dodatkowo w każdym rozdziale, podany jest rok konkretnego wydarzenia historycznego, a to wydarzenie opisane przy udziale fikcyjnych i historycznych bohaterów. "Historia zawsze zawiera element fikcji (...) autorom wolno rekonstruować według własnej wyobraźni odczucia, aspiracje i motywy działania osób i grup, tworzyć wiarygodne sceny - na polu bitwy, czy na ulicy czy w sypialni - a nawet wkładać słowa w usta osób dramatu. Tę konwencję bez zastrzeżeń akceptowano w starożytności, kiedy historia przynajmniej w części była czyś w rodzaju ćwiczeń retorycznych" - tak pisze T.J.Cornell, autor obszernej pracy naukowej dotyczącej starożytnego Rzymu, z której Saylor korzystał. Poza tym na motto książki Saylor wybrał zdanie: "Legenda jest historyczna, podobnie jak historia jest legendarna".
OdpowiedzUsuńPolecam gorąco jeszcze raz, bo książka trafia w gusta nie tylko pasjonatów historii.
Kasandra - :)
OdpowiedzUsuńElina - a na pomysł z cytatem tygodnia wpadłam niedawno, ale też mi się spodobał, dzięki :)
Ala - a jeśli chodzi o inne powieści, to może zacznij właśnie od starożytnego Rzymu ;)
Bibliofilko- w takim razie już sobie zapisuję tytuł. Może akurat trafię :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nie pamiętam kiedy ostatni raz czytałem powieść historyczną. Tego tytułu na pewno nie zapomnę i nie pominę przy zakupach.
OdpowiedzUsuńJa się zastanowię....:-)
OdpowiedzUsuńOkres historyczny bardzo mi pasuje, chyba zacznę rozglądać się za pierwszym tomem :)
OdpowiedzUsuńKiedyś historia była moją pasją, zwłaszcza okres starożytny i historia Rzymu, czytałam wszystko co ukazało się na ten temat. Po twojej recenzji zastanawiam się czy nie wrócić do dawnych zainteresowań, Rzym wciąż mnie fascynuje, jego kultura, tradycje, historia, nie ma chyba bardziej barwnego kraju.
OdpowiedzUsuńZacznę od tomu pierwszego i mam nadzieję, że mi się spodoba :)
Rebis ostatnimi czasy zachwyca formą wydawania książek. są drogie, ale przynajmniej wie się za co się płaci :)
OdpowiedzUsuń