„Kołysanka na śmierć” Carin Gerhardsen
wydanie: sierpień 2013
tłumaczenie: Anna Krochmal, Grzegorz Kędzierski
tytuł oryginału: Vyssan lull
oprawa: broszurowa klejonaformat:125x195
liczba stron: 336
Wszystko zaczęło się pewnego majowego dnia,
kiedy to młoda para zatrzymała się samochodem przy kiosku, by kupić słodycze
dwóm małym chłopcom, których mieli pod opieką. Na jasnobłękitnym niebie świeciło
wtedy słońce, czuć było zapach kwitnącej czeremchy i słychać było szemrzącą obok
rzekę. Wystarczyło podejść tylko do okienka i kupić dwóm niesfornym chłopcom
upragniony smakołyk. Nikt wtedy nie przewidział, że samochód się przechyli,
niespodziewanie szybko zniknie z promenady, zacznie spadać w stronę szemrzącej
rzeki i uderzy w nią z ciężkim, głośnym pluskiem. Czy takie wydarzenie może
wywrzeć wpływ na dalsze życie? Z pewnością. Poczucie winy jest jak ciężki
łańcuch, który wlecze się za człowiekiem, gdziekolwiek by poszedł. Jest jak
część ciała. W końcu człowiek już go nie zauważa. [str.206] Jednak ludzie są
różni i każdy inaczej będzie to znosić. I nigdy nie wiadomo, w jaki sposób może
wrócić do nas przeszłość.
I oto pewnego dnia, w luksusowym mieszkaniu,
zostaje znaleziona martwa młoda matka, z dwójką małych dzieci. Wszyscy troje
mają poderżnięte gardła. A wszystko wygląda na brutalną egzekucję. Zaplanowaną
bardzo precyzyjnie i wykonaną z zimną krwią. Bo jak innej wytłumaczyć morderstwo
5-letniego chłopca, 4-letniej dziewczynki i ich matki? Zresztą pytań jest
wiele. Jak zamordowana kobieta, pracująca na czarno, mogła sobie pozwolić na
mieszkanie warte kilka milionów koron? Dlaczego ojciec dzieci pogrążony jest w
depresji? I w końcu co ma wspólnego to brutalne morderstwo z wypadkiem sprzed
kilku lat?
To moje trzecie spotkanie z twórczością
Carin Gerhardsen. Pojawiają się tu ci sami bohaterowie, co w poprzednich
częściach. Śledzimy perypetie policjantów z posterunku Hammarby w Sztokholmie.
Autorka odbiega zasadniczo od stereotypowych motywów, które pojawiają się w
skandynawskich kryminałach. Nie ma tu okrucieństwa, brutalności, fanatyzmu
religijnego, seksu. Carin skupia się na psychice bohaterów, analizuje motywy ich
działań, dlaczego postępują tak a nie inaczej. Bardzo dobrze widać to na
przykładzie głównego bohatera-komisarza Conny Sjöberg, który ciężko pracuje nad
śledztwem. Również i on, aby rozwiązać sprawę musi uporać się z własnymi
słabościami i strzępami wspomnień z dzieciństwa oraz rozszyfrować powtarzające
się sny. Mnie jednak najbardziej podobał się pierwszy tom serii “Domek z
piernika”, choć można czytać jej osobno. Mam wrażenie, że Carin trochę popadała
w rutynę i momentami powieść nieco się nużyła, choć do końca nie było wiadomo,
kto jest mordercą. Mam nadzieję, że w kolejnych kryminałach czymś mnie jeszcze
zaskoczy, nie tylko nieoczekiwanym zakończeniem.
Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Rebis za co bardzo dziękuję.
Nie słyszałam o tej pisarce, ale widzę, że muszę to zmienić w najbliższym czasie. Fabuła zapowiada się ciekawie, intryguje mnie też nieporuszanie wątków charakterystycznych dla skandynawskich kryminałów.
OdpowiedzUsuńJa też pierwsze słyszę o tej autorce, ale czuję się zaciekawiona jej twórczością - szczególnie tą właśnie powieścią. Podoba mi się zarys fabuły i skupienie autorki na analizie psychologicznej bohaterów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Z prozą autorki dotychczas się nie spotkałam, ale zaciekawiła mnie Twoja pozytywna recenzja, a głównie zaintrygował opis wydarzeń, dlatego zamierzam poszukiwać powieści na półkach w księgarniach. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńMnie już pierwsza książka znużyła, a skoro piszesz, że uważasz ją za najlepszą to za kolejne nawet się nie zabieram.
OdpowiedzUsuńMoze być ciekawa :)
OdpowiedzUsuńWygląda ciekawie, jak wszystko co opisujesz:)
OdpowiedzUsuńKolejny przypadek z serii: ale dlaczego ja tutaj jeszcze nie trafiłam? Napaliłam się na nią.
OdpowiedzUsuńOstatnio mam dziwną chrapkę na kryminały. :D Zauważyłam tę książkę w gazetce reklamowej Empiku, ale może zacznę od powieści pt. "Domek z piernika", skoro to pierwsza część serii (mimo że napisałaś, że można czytać osobno).
OdpowiedzUsuńTeż raczej zacznę od "Domku..." z tej samej przyczyny. Choć Lackberg zaczęłam od "Latarnika", czyli 6. czy nawet 7. części, nie narzekałam. A tam wiele wynika z poprzednich tytułów. Od wtedy raczej uważam, by zaczynać od początku :)
UsuńNie wiem czy interesuje Ciebie taka zabawa, ale nominowałam Cię do Liebster Award. Uwielbiam tutaj wchodzić a recenzje zawsze mnie wciągną. Co prawda obserwatorów masz już dużo, ale jestem niesamowicie ciekawa Twoich odpowiedzi na "ksiażkowe" pytania (u mnie na blogu) :) Pozdrawiam i zapraszam.
OdpowiedzUsuńCzytałam drugą część "Najmroczniejszą ciemność" i przypadła mi do gustu. Choć trzecia część pobrzmiewa, jak widzę rutyną przeczytam, bo chcę poznać całą serię. pozdrawiam ciepło:)
OdpowiedzUsuń