"Doktor Jekyll i pan Hyde" Robert Louis Stevenson

Wydawnictwo: Vesper
Wydanie: 2007   
Przekład: Lesław Haliński
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm 
Ilość stron: 120 
ISBN: 978-83-60159-43-9

Obecnie zalicza się tę opowieść do klasyki horroru. Pewnego rodzaju pierwowzór. Po raz pierwszy w oryginale został opublikowany w roku 1886. A wiek dziewiętnasty był stuleciem rozwoju nauki i techniki. To właśnie wtedy narodził się kult nauki i przeświadczenie, że obiektywną prawdę można odkryć tylko za pomocą nauk matematyczno-przyrodniczych. Ludzie zachłysnęli się kolejnymi odkryciami i wynalazkami. Wierzyli, że za pomocą nauki i rozumu uda się rozwiązać wszelkie problemy ludzkości. Cały pęd ku nowoczesności zweryfikował boleśnie wiek XX. Niekontrolowany rozwój może przynieść zagładę.

Dr Jekyll jest cenionym londyńskim lekarzem, który odkrywa sekret eliksiru pozwalającego zmienić postać. Pod osłoną nocy dr Jekyll zamienia się w Mr Hyde'a, który staje się ucieleśnieniem zła (m.in. morduje niewinnego staruszka). Konsekwencja użycia tej mikstury staje się jednak dla niego zgubna. Jekyll, nie mogąc pogodzić się z podwójną osobowością, popełnia samobójstwo.

Ogólnie to jestem zawiedziona jeśli chodzi o fabułę i akcję - nużąca i co gorsze (biorąc pod uwagę gatunek) bez dreszczyku emocji. Wcale mnie ten pan Hyde nie przestraszył, a najbardziej irytował mnie prawnik, który starał się odkryć prawdę. 
 
Jednak jeśli chodzi o pomysł na postacie, to Stevenson tu wygrał. Stworzył dwie nieśmiertelne osoby, które do dziś są kanwą wielu filmów i rozmaitych interpretacji. Pierwsze pomysły sceniczne pojawiły się zaraz po publikacji (np. najstraszniejsza chyba ekranizacja z 1920 roku).
Gdzieś w głębi duszy każdy z nas toczy walkę. Podwójna osobowość, którą niektórzy idealnie potrafią maskować, często walcząc z własnymi popędami (lub je tłumiąc) urywając ego. Taka zapowiedź freudowskich teorii o popędach, libido, świadomości i nieświadomości. 

Natomiast współczesna wersja doktora Jekyll i pana Hyde to serial "Dexter. Taki sympatyczny morderca". Gdzie ja, jako zagorzała przeciwniczka seriali i telewizora, 3 sezony tego serialu wręcz 'pochłonęłam'. A facet wyprany z emocji, który rzadko bywa wylewny i tłumi swoje uczucia, stał się moim ideałem mężczyzny ;)

Komentarze

  1. Skoro się zawiodłaś, to chyba się wstrzymam.
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  2. No proszę, a ja myślałam, że taka klasyka będzie pod każdym względem intrygująca! Trochę zniechęca mnie ta nużąca akcja, a miałam nadzieję, że u Stevensona to niemożliwe!

    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam w oryginale i podobało mi się. Niestety przekład nie zawsze bywa równie dobry. Ale myślę, że warto porównać obie wersje.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta dwoistość ludzkiej natury i stworzenie wzorca postaci dwulicowej "broni" nowelę, ale generalnie mnie także nie przypadła do gustu. Raczej mnie znudziła niż zaintrygowała. Sięgnęłam po nią dzięki piosenkom z musicalu o tym samym tytule, które były znacznie ciekawszym przeżyciem, niż przeczytanie noweli.

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba sobie daruję tę historie. Skoro emocji nie ma, a zamiast niej odczuwałaś irytację to raczej nie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  6. klasyka na którą chyba się skuszę, żeby nie być w tyle :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeśli przeczytam to chyba tylko z tego powodu co Magda czyli, żeby nie być w tyle.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytałam ją w oryginale na zajęcia i to była droga przez mękę. Mnie ta historia po prostu znudziła. Spodziewałam się klasyki gatunku i niezapomnianych wrażeń, a dostałam coś, co mnie w żadnym stopniu nie zainteresowało.

    Jeśli chodzi o "Dexteraę to i ja muszę się zaznajomić chociaż z pilotem tego serialu, bo wszyscy naokoło mnie o nim gadają. Żebym tylko znalazła czas na wszystkie seriale, któe chcę oglądać! ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

popularne posty