"Buszujący w zbożu" J.D.Salinger
Gdzieś kiedyś przeczytałam (nie pamiętam źródła), że jedną ze scen literackich, która urzeka ciepłem miłości bohaterów, jest właśnie moment, w którym główny bohater "Buszującego w zbożu" tańczy ze swoją dziesięcioletnią siostrzyczką-Phoebe w jej sypialni.
I rzeczywiście, zgodziłabym się z tym. Zanim jednak dojdzie do spotkania Holdena z rudowłosą dziewczynką, siedemnastoletni bohater odbędzie samotną podróż.
I rzeczywiście, zgodziłabym się z tym. Zanim jednak dojdzie do spotkania Holdena z rudowłosą dziewczynką, siedemnastoletni bohater odbędzie samotną podróż.
Holden Caulfield nie wzbudza od początku sympatii. Poznajemy go w chwili, kiedy zostaje wylany ze szkoły (czwartej już w swoim życiu). Taki trochę spryciarz, cwaniaczek z dobrego domu. Nie ma w szkole też zbyt wielu przyjaciół, ba, nawet kolegów. Wszystko dlatego, że przez swoją manię wyższości, uważa wszystkich za "kretynów". Wdaje się w bójkę z kolegą z internatu tylko dlatego, że ten umówił się z jego dawną znajomą. Do nauczycieli też nie czuje żadnego szacunku. Poza tym miarą wartości człowieka jest dla niego status materialny. Szydzi z kolegi, dlatego że ten posiada gorsze i tandetne walizki. Holdenowi za to nie najgorzej się powodzi, rodzice oraz babcia przysyłają mu regularnie kieszonkowe. Jedak nie jest im za to wdzięczny, nocą wymyka się z internatu w "Penecey" do pobliskiego Nowego Jorku (tam też mieszka), aby uniknąć spotkania z rodzicami, którzy jeszcze nie wiedzą o kolejnym niepowodzeniu szkolnym syna. Na dodatek kłamstwo przychodzi mu bardzo łatwo, okłamuje prawie każdego, którego spotka na swojej drodze, ot tak "dla hecy".
I tak zaczynają się trzy dni żywota Holdena w Nowym Jorku. Tu się jednak okazuje, że pewność siebie, jaką posiadał okaże się dla niego zgubna. Choć stara się przechytrzyć świat na swój sposób, nie bardzo mu się udaje, np. kelner nie chce się nabrać na jego gadkę i nie podaje małoletniemu zamówionej whisky. I tu powoli rodzi się sympatia dla bohatera, a nawet współczucie. Holden się po prostu niezrozumiany przez rówieśników, bo w odróżnieniu od nich, widzi świat głębiej. Nie znajduje zrozumienia od dorosłych, takich jak nauczyciele w "Penecey", ponieważ utożsamia się ze światem wrażliwości dziecięcej. Wrażliwość i dobre serce Holdena ujawnia się w momencie, gdy zaczyna wspominać zmarłego brata i nie może sobie darować wyrządzonej mu kiedyś drobnej krzywdy. Poza tym zastanawia się i ważny dla niego jest los kaczek z nowojorskiego parku w chwili, gdy nadejdzie zima, a woda zamarznie.
W latach1961-1982 powieść była najbardziej cenzurowaną książką w amerykańskich szkołach średnich i bibliotekach. Główną przyczyną kontrowersji był w dużej mierze wulgarny język bohatera. Jako inne przyczyny podaje się nawiązania do spraw związanych z seksualnością, bluźnierstwa, lekceważenie wartości rodzinnych i moralnych nakazów, zaś – według przeciwników książki – Holden przedstawiony zostaje jako figura zachęcająca do buntu, promująca wśród młodzieży picie alkoholu, palenie, posługiwanie się kłamstwem czy swobode seksualną.
Ja aż tak radykalnie nie odebrałam tej książki, chociaż może gdybym ją czytała w liceum inne byłyby moje wrażenia. Wtedy fascynowały mnie postacie o typie awanturnika, tkwiącego na marginesie życia. Dziś trochę z dystansem na to patrzę i bardziej od potępienia głównego bohatera, jestem w stanie go zrozumieć.
Dla mnie była to powieść o samotności i niezrozumieniu przez otaczający świat. Buszujący w zbożu to ten, który bez względu na upływający czas - odbiera rzeczywistość przez pryzmat dziecięcej wrażliwości, będącej jedynym lekarstwem na zepsucie świata dorosłych, nie żaden tam buntownik, który buntuje się tylko po to, by się buntować!
A na potwierdzenie, wiersz Robert'a Burns'a, przywołuje go Holden swojej siostrze-Phoebe właśnie w scenie w jej sypialni...
"Kiedy ktoś napotka kogoś
kto buszuje w zbożu
Kiedy kto całuje kogoś
czy ktoś płakać ma?
Kiedy kto całuje kogoś
czy ktoś płakać ma?
Kiedy kto napotka kogoś
kto buszuje w polu
Kiedy kto całuje kogoś
czy świat wiedzieć ma?"
kto buszuje w polu
Kiedy kto całuje kogoś
czy świat wiedzieć ma?"
Czytałam tę książkę bardzo, bardzo dawno temu tj.w liceum i pamiętam, że główny bohater imponował mi - wiedzą i zachowaniem :) Faktycznie ta lektura w okresie dojrzewania jest niebezpieczna - amerykańska cenzura wiedziała chyba co robi :)
OdpowiedzUsuńBuszujący w zbożu to klasyka, której ja niestety jeszcze nie znam. Jednak książka stoi na regale, więc z wielką chęcią po nią sięgnę, szczególnie patrząc na te wszystkie pozytywne opinie :)
OdpowiedzUsuńŚwietna książka, jedna z najlepszych jakie miałem przyjemność czytać.
OdpowiedzUsuńCzytałam i książka bardzo mi się spodobała. Dawno temu to było, więc z chęcią odświeżyłabym sobie pamięć i sprawdziła, czy teraz też zrobiłaby na mnie takie wrażenie:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Ja również czytałam tę książkę w liceum i nie przypominam sobie, by drastycznie wpłynęła na moje życie. Może trochę dlatego, że w swoim odczuciu już byłam taką osobą, niepokorną i zbuntowaną. Książka wpisała się w mój nadąsany świat, ale nie wywróciła go do góry nogami.
OdpowiedzUsuńZszokował mnie natomiast ostatnio mój 5-letni bratanek, który stwierdził, że całkiem fajnie jest buszować w zbożu (?!). Aluzja literacka w tym wieku? Czego teraz uczą w tych przedszkolach... ;))
Pozdrawiam
Zaczęłam czytać Twoją recenzję i osłupiałam. Cwaniaczek, materialista, mania wyższości? Nie wiem, czy aż tak wyidealizowałam sobie w pamięci postać Holdena przez te kilka lat - jest to możliwe, co każe mi się po raz kolejny zastanowić nad fenomenem ludzkiej pamięci - ale moja jego wizja wyglądała zupełnie inaczej. Może i czuł się lepszy od innych, ale zasłużenie, bo otaczały go schematycznie myślące, płytkie osobowości. Ze Stradlaterem pobił się nie dlatego, że ten umówił się z Jane Gallagher, ale głównie dlatego, że wypowiadał się o niej bez szacunku i nie wykazał nawet na tyle przyzwoitości by zapamiętać poprawnie jej imię, tymczasem dla samego Holdena była to dziewczyna bardzo ważna. Itd. itp. Dopiero w dalszej części Twojego tekstu odnalazłam tego Holdena, którego pamiętam i który przez długi, długi czas zawsze u mnie wygrywał jeśli chodzi o plebiscyty typu "literacki bohater, z którym chciałbyś się zaprzyjaźnić". I oczywiście daleka jestem też od stwierdzenia, że jego bunt był tylko "dla zasady"; dla mnie to była zawsze figura wrażliwego młodego człowieka, który nie zgadza się ze wszystkim, co go otacza, protestuje przeciwko hipokryzji, bezmyślności, pustocie. Kolejny fragment natomiast, który mnie zaskoczył, to ten o wulgarnym języku bohatera - naprawdę tak było? Zupełnie nie pamiętam, żeby Holden używał niecenzuralnych wyrażeń, nie mówiąc o ich nadużywaniu... Może ja właśnie jakąś ocenzurowaną wersję dorwałam? Ale nie, chyba nie, w każdym razie to było to wydanie, którego okładkę prezentujesz przy swojej recenzji :) Chyba więc pora sobie tę lekturę odświeżyć, bo pamięć płata mi psikusy... Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńIzez - rzeczywiście Twój bratanek nieźle zaszokował ;))
OdpowiedzUsuńNaia - cwaniaczek, na takiego starł się trochę pozorować, ale właśnie dlatego, że czuł "bo otaczały go schematycznie myślące, płytkie" - jak to ładnie określiłaś, a ja może nie za jasno to napisałam. Tak samo jeśli chodzi o bójkę z Stradlaterem,tu też może niezbyt precyzyjnie to określiłam. A jeśli chodzi o język wulgarny to w moim tłumaczeniu, było tylko słowo 'cholera' - i tak jak napisałam, to amerykańska cenzura stwierdziła, że jest to kontrowersyjne, dla mnie aż tak radykalne nie było. Dlatego również uważam, że Holden był wrażliwy, a to, że nie zawsze zachowywał się poprawnie wynikało z jego protestu przeciwko hipokryzji, a swój prawdziwy charakter ukazał w stosunku do siostry i wspominając zmarłego brata. Co mnie bardzo wzruszyło.
Bardzo Ci dziękuję za komentarz, wyszła z niego druga recenzja :) Pozdrawiam
ja tej książki jeszcze nie czytałam ,ale widnieje ona już od dawna na mojej liście :)
OdpowiedzUsuńNajbardziej właśnie nie lubię, kiedy książki się cenzuruje, bo zachowanie jakiegoś bohatera jest nie takie, jak by chciała je widzieć władza. Niestety wielki minus. Powieści co prawda nie czytałam, ale chętnie po nią sięgnę przy okazji, a wiersz przepiękny!
OdpowiedzUsuńTrindeth - Holden w prawdzie cytuje tylko pierwszy wers wiersza, ale też mi się spodobał, dlatego poszukałam sobie całości
OdpowiedzUsuńOstatnio czytałam Jaspera Jonsa i tam właśnie pojawił się motyw książki Buszujący w zbożu od tej pory bardzo chcę przeczytać tę książkę, dzięki Tobie jeszcze bardziej.
OdpowiedzUsuńA widzisz, więc jeśli o chodzi o wulgaryzmy, to jednak dobrze zapamiętałam :) Swoją drogą, warto by sprawdzić, jakich to słówek Holden używał w oryginale, może to w tłumaczeniu trochę złagodzono jego język? Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, że się tak u Ciebie rozpisuję - jeśli akurat mowa o książce, którą czytałam i która zmusiła mnie do rozmyślań, to chętnie się tymi rozmyślaniami dzielę. Ale broń Boże nie mam zamiaru konkurować z Twoimi recenzjami :) Pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńNaia - Jasne, że nie mam nic przeciwko, rozpisuj się u mnie dalej :) Cała przyjemność po mojej stronie, ponieważ lubię podyskutować o wrażeniach z czytania. I też sama jestem ciekawa oryginału, co w nim takiego musiało być, że Amerykanie to ocenzurowali i że wywołała takie kontrowersje. Pozdrawiam również :)
OdpowiedzUsuńhmm widzę, że większość się zachwyca tą książką a ja czytałam i nie oceniam jej zbyt wysoko, może gdybym przeczytała ją kilka lat temu, to zrobiłaby na mnie wrażenie, ale teraz zdecydowanie do mnie nie przemawia
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu pojawiła się na innym blogu recenzja "Buszującego" i to doprawdy ciekawe, jak bardzo rozbieżne mogą być opinie na temat jednej ksiązki. Ale "Buszujący w zbożu" niewątpliwie nalezy do tych pozycji, które potrafią wśród czytelników pozostawić w głowie zgliszcza, lub niezachwiany niczym krajobraz. Wrażenia po lekturze tego typu są zależne od wielu czynników. Przede wszystkim wieku i sytuacji życiowej. Osobiście czytałam buszującego jako zafascynowana Beatlesami dziewczyna, pragnąca odgadnąć zagadkę, jaką była dla mnie fascynacja Chapmana- zabójcy Johna Lennona, który rzekomo bardzo się "Buszującym" fascynował. To pragnienie przyćmiło moje ogólne wrażenie lektury, przez co koniecznie muszę przeczytać ją jeszcze raz, by skupić się na samej treści i zamierzeniach autora. Gorąco pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWiem, że czytałam, ale pamiętam, że książka nie podobała mi się aż tak bardzo, że przerwałam lekturę w trakcie i już nie powróciłam.
OdpowiedzUsuńRównież książkę czytałam dawno, bo kiedyś tam była lekturą obowiązkową, ale powiem szczerze, że ja "Buszującego w zbożu" zaliczałam zawsze do jednej z ulubionych książek. Jak niektórzy, którzy się tu wypowiedzieli, również postrzegałam Holdena nieco inaczej - może właśnie dlatego, że czytałam w liceum i odbierałam automatycznie niektóre rzeczy inaczej niż może bym odebrała teraz. Nigdy jednak nie potępiałam Holdena, dla mnie on był bardziej bratnią duszą, kimś kogo doskonale rozumiem, poniekąd z kim się utożsamiam... scena, gdy wspomina o swoim marzeniu, właśnie o "Buszującym w zbożu" i o potrzebie bycia dla kogoś potrzebnym (masło maślane mi wyszło, przepraszam^^'), a nawet niezbędnym jest dla mnie jedną z ciekawszych i piękniejszych scen tej książki, bo w tym fragmencie ukryta jest (przynajmniej zawsze tak na to patrzyłam) prawdziwa natura głównego bohatera.
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o kontrowersje, które książka wzbudziła to faktycznie, była ona jedną z niemal "zakazanych książek", zwłaszcza że nie tylko tak jak napisałaś, zdaniem niektórych sprowadzała młodzież na "ciemną stronę mocy", ale również dlatego, że wielu morderców (chociażby Mark Chapman, zabójca Lennona) wliczało "Buszującego w zbożu" do swoich ulubionych lektur.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń