„Miasto duchów” Ben Creed
Leningrad – Wenecja Północy, już
w październiku miasto to znajdowało się w okowach lodu. Miasto, okrutnie
doświadczony przez niemieckie oblężenie. Miasto, którego mieszkańcy
doświadczyli ogromnego głodu, bombardowań i mrozu. Nikogo nie dziwiło, że temperatura
potrafiła spaść tu do minus dwudziestu siedmiu stopni. Ten klimat dobrze
obrazuje pewien fragment: „ziąb taki, że człowiek sika soplami”. W taki właśnie
ziąb zostaje znalezione pięć ciał. I być może w tych okolicznościach nie byłoby
w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że zwłoki leżały starannie ułożone na
przecinających się torach kolejowych. Wkrótce okazało się, że morderca najpierw
głodził ofiary i odurzał je środkami, a następnie okaleczał i skalpował, żeby na
końcu zabić. Porucznik Rewol Rossel od początku zadawał sobie pytania: Dlaczego
pięć ciał? Dlaczego nie trzy? Albo sześć? Sposób ułożenia ich ułożenia zdawał
się świadczyć, że liczba zwłok miała znaczenie dla mordercy. Co chciał w ten
sposób przekazać?
Rewol nie ma łatwego
śledztwa. Nadal nie może pozbierać się po doświadczeniach wojennych, stracie
rodziców i siostry oraz zakończeniu kariery skrzypka, na skutek brutalnego
przesłuchania. Jest rok 1951, Rewol jest śledczym leningradzkiej milicji, a
jednak nada czuje wszędzie macki aparatu partyjnego. Wszechobecni szpiedzy,
donosiciele, nieustanne zagrożenie za strony Ministerstwa Bezpieczeństwa. Każdego
dnia można spodziewać się aresztowania, przesłuchania i więzienia. Spotyka to
też ludzi Rewola. Gdy zaczynają odkrywać kolejne karty śledztwa, jego współpracownicy
znikają. A o takie znikniecie w stalinowskim Związku Radzieckim nie trudno. Z mocy
artykułu 58 paragraf 14 Kodeksu Karnego „różne” działania podpadały pod
kontrowersyjny sabotaż, rozmyślne niedopełnienie obowiązków w celu osłabienia
władzy ludowej i utrudnianie funkcjonowania aparatu państwowego.
Największym atutem powieści
są nawiązania do literatury oraz muzyki. Przewija się tu motyw poezji Baudelaire’a,
szczególnie jego wiersza „Albatros”, jak również „Boskiej komedii” Dantego oraz
licznych inspiracji muzycznych. W tle fabuły pojawia się sam kompozytor Dmitrij
Szostakowicz.
To świetnie napisany thriller.
Trochę mroczny i przerażający, szczególnie jeśli chodzi o codzienne życie w stalinowskiej
rzeczywistości. Akcja toczy się tu powoli, tak jakby ktoś chodził po
zamarzniętej tafli jeziora. Jednak tym samym każdy krok, który ma przybliżyć do
celu, do rozwiązania zagadki, może okazać się śmiertelny. A zamiast rozwikłania
śledztwa obezwładniający mróz może spowodować, że nie będzie komu już jego
rozwiązywać.
„Pięć ciał ułożonych nad
Ładogą od strony Leningradu. Pokryta białym śniegiem okolica, czarne linie kolejowe,
obie jednotorowe, ale na krótkim odcinku niedaleko jeziora biegnące akurat obok
siebie. Pięciolinia, na którą ktoś rzucił motyw muzyczny pod postacią pięciu
ciał, przy czym każde ułożył w przemyślany sposób, jak trupią nutę”.
\
Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Rebis za co bardzo dziękuję.
Komentarze
Prześlij komentarz