"Ja, anielica" Katarzyna Berenika Miszczuk
Hmm... Książka ma bardzo skrajne opinie, od pełnych zachwytu po rozczarowujące. Rewelacyjna i oryginalna czy tandetna i przeciętna?
Zaczyna się dość ciekawie. Wiktoria - dwudziestoletnia studentka - wiedzie zwyczaje życie. Chodzi na uczelnię, spotyka się ze swoim chłopakiem - Piotrem, wieczory spędza ze znajomymi w klubie lub na imprezach. Co jakiś czas spotyka jednak tajemniczego mężczyznę o żółtych oczach, oliwkowej cerze i kruczoczarnych włosach. Nietrudno się domyślić kim jest owy przystojniak. Beleth - wysłannik Piekła - podarowuje Wiktorii zwykłe, zielone jabłuszko. Po zjedzeniu niepozornego owocu dziewczyna odzyskuje pamięć i przypomina sobie, że kiedyś była diablicą i pracowała dla Lucyfera. Piekielne moce powracają, a z nim Wiktoria dowiaduje się, że jej ukochany ją zdradzał. Okazuje się, że Wiktoria posiada również moc Iskry Bożej. Trafia więc najpierw do Piekła, a potem do Nieba. A z racji posiadania mocy diabelskich i anielskich szybko staje się kartą przetargową między diabłami a aniołami.
I to mi się podobało. Pomysł, wprawdzie nie taki oryginalny, ale dobrze zarysowany. Fabuła wydawała się być ciekawa, ale do czasu. To co mogłoby być atutem książki, przyczyniło się do jej pogrążenia. Postacie! Przerysowane, banalne, tandetne, stereotypowe. Zacznijmy od głównej bohaterki.
Wiktoria - niby studentka, ale inteligencją raczej nie grzeszy. Zachowuje się wręcz jak przeciętna gimnazjalistka. Ślepo zapatrzona w ukochanego, z którym po czertach miesiącach związku, wyobraża sobie wspólne życie i ślub. Jej cielęce spojrzenie dostrzega tylko zalety, bo Piotr przecież jest chodzącym ideałem. Naiwność, prostactwo i brak inteligencji zdradza w prawie każdej swojej wypowiedzi. Szczytem wszystkiego była kłótnia w Piekle, w apartamentach Kleopatry, z inną diablicą - Phylis.
Piotr, a raczej Piotruś - ukochany naszej bohaterki, "inteligentny indywidualista" - tak mówi o nim oczywiście Wiktoria, ale ani mu w parze z inteligencją, ani tym bardziej z indywidualnością. Dla mnie bez wyrazu, bez osobowości, bez niczego. Poza Wiktorią chyba najbardziej irytująca postać w powieści.
Beleth - pociągający, namiętny, godny pożądania, warty grzechu, jak na diabła przystało - nic z tych rzeczy, niestety. Natrętny, namolny, mało przekonywujący, odpychający, nie budzący ani krzty pożądania.
Moroni - anioł, ale ten zły, spiskujący. Chyba najbardziej barwna i ciekawa postać, ponadto - zaskakująca. Tylko Moroni sprawił, że chciałam doczytać do końca. Zaintrygowało mnie to w jaki sposób skończy się jego historia.
A mogłoby być tak piękne. Pomysł na fabułę wydawał się interesujący, ale niestety stereotypy, oklepane wyobrażenia przyczyniły się do tego, że powieść wypada dość kiepsko. Nie mniej jednak czytało to się (a raczej słuchało) bardzo przyjemnie. Tu zasługa lektora - aktorki Anny Szawiel. Przyznam, że gdyby nie jej wykonanie, to chyba nie doczytałabym do końca sama.
Czy było warto? Raczej tak, na pewno nie żałuję. Mimo mało barwnych postaci, powieść momentami była zabawna. Chociaż nie wiem, co wywoływało uśmiech na mojej twarzy, chyba naiwność bohaterów. Irytowały mnie też przeróżne stereotypy, do Piekła pukało się 6 razy, do Nieba - 7.
Jednak jestem pełna uznania dla dorobku autorki. Katarzyna Berenika Miszczuk (rocznik 1988) swoją pierwszą powieść "Wilk" wydała już w wieku 15 lat. "Ja, anielica" to druga cześć cyklu, wcześniej była "Ja, diablica", w zapowiedziach już czeka "Ja, potępiona". Pewnie inaczej odebrałabym tę powieść mając 'naście' lat, może wtedy byłabym bardziej zachwycona, może po prostu jestem za stara na takie powieści.
Zaczyna się dość ciekawie. Wiktoria - dwudziestoletnia studentka - wiedzie zwyczaje życie. Chodzi na uczelnię, spotyka się ze swoim chłopakiem - Piotrem, wieczory spędza ze znajomymi w klubie lub na imprezach. Co jakiś czas spotyka jednak tajemniczego mężczyznę o żółtych oczach, oliwkowej cerze i kruczoczarnych włosach. Nietrudno się domyślić kim jest owy przystojniak. Beleth - wysłannik Piekła - podarowuje Wiktorii zwykłe, zielone jabłuszko. Po zjedzeniu niepozornego owocu dziewczyna odzyskuje pamięć i przypomina sobie, że kiedyś była diablicą i pracowała dla Lucyfera. Piekielne moce powracają, a z nim Wiktoria dowiaduje się, że jej ukochany ją zdradzał. Okazuje się, że Wiktoria posiada również moc Iskry Bożej. Trafia więc najpierw do Piekła, a potem do Nieba. A z racji posiadania mocy diabelskich i anielskich szybko staje się kartą przetargową między diabłami a aniołami.
I to mi się podobało. Pomysł, wprawdzie nie taki oryginalny, ale dobrze zarysowany. Fabuła wydawała się być ciekawa, ale do czasu. To co mogłoby być atutem książki, przyczyniło się do jej pogrążenia. Postacie! Przerysowane, banalne, tandetne, stereotypowe. Zacznijmy od głównej bohaterki.
Wiktoria - niby studentka, ale inteligencją raczej nie grzeszy. Zachowuje się wręcz jak przeciętna gimnazjalistka. Ślepo zapatrzona w ukochanego, z którym po czertach miesiącach związku, wyobraża sobie wspólne życie i ślub. Jej cielęce spojrzenie dostrzega tylko zalety, bo Piotr przecież jest chodzącym ideałem. Naiwność, prostactwo i brak inteligencji zdradza w prawie każdej swojej wypowiedzi. Szczytem wszystkiego była kłótnia w Piekle, w apartamentach Kleopatry, z inną diablicą - Phylis.
Piotr, a raczej Piotruś - ukochany naszej bohaterki, "inteligentny indywidualista" - tak mówi o nim oczywiście Wiktoria, ale ani mu w parze z inteligencją, ani tym bardziej z indywidualnością. Dla mnie bez wyrazu, bez osobowości, bez niczego. Poza Wiktorią chyba najbardziej irytująca postać w powieści.
Beleth - pociągający, namiętny, godny pożądania, warty grzechu, jak na diabła przystało - nic z tych rzeczy, niestety. Natrętny, namolny, mało przekonywujący, odpychający, nie budzący ani krzty pożądania.
Moroni - anioł, ale ten zły, spiskujący. Chyba najbardziej barwna i ciekawa postać, ponadto - zaskakująca. Tylko Moroni sprawił, że chciałam doczytać do końca. Zaintrygowało mnie to w jaki sposób skończy się jego historia.
A mogłoby być tak piękne. Pomysł na fabułę wydawał się interesujący, ale niestety stereotypy, oklepane wyobrażenia przyczyniły się do tego, że powieść wypada dość kiepsko. Nie mniej jednak czytało to się (a raczej słuchało) bardzo przyjemnie. Tu zasługa lektora - aktorki Anny Szawiel. Przyznam, że gdyby nie jej wykonanie, to chyba nie doczytałabym do końca sama.
Czy było warto? Raczej tak, na pewno nie żałuję. Mimo mało barwnych postaci, powieść momentami była zabawna. Chociaż nie wiem, co wywoływało uśmiech na mojej twarzy, chyba naiwność bohaterów. Irytowały mnie też przeróżne stereotypy, do Piekła pukało się 6 razy, do Nieba - 7.
Jednak jestem pełna uznania dla dorobku autorki. Katarzyna Berenika Miszczuk (rocznik 1988) swoją pierwszą powieść "Wilk" wydała już w wieku 15 lat. "Ja, anielica" to druga cześć cyklu, wcześniej była "Ja, diablica", w zapowiedziach już czeka "Ja, potępiona". Pewnie inaczej odebrałabym tę powieść mając 'naście' lat, może wtedy byłabym bardziej zachwycona, może po prostu jestem za stara na takie powieści.
gdyby nie audiobook, może bym sie skusiła
OdpowiedzUsuńJa na audiobook także się nie piszę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
audiobook jest w tym przypadku atutem, bo chyba nie doczytałbym do końca :)
UsuńJa chyba też jestem za stara na takie książki, zupełnie nie moje klimaty. Ale fakt, debiut w wieku 15 lat robi wrażenie, nawet, jeśli niedopracowany.
OdpowiedzUsuńCzytałam obydwie części, ale pierwsza podobała mi się bardziej. Druga wydawała się jakaś taka.. na siłę :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
nie na darmo mówią, że ciekawość jest pierwszym stopniem do piekła (również tego literackiego ;)) mnie również seria intryguje z powodu tak skrajnych opinii i nie wątpię, że z kilku powodów może okazać się irytująca, a mimo to mam ochotę ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńMam tę książkę w wersji papierowej i bardzo miło spędziłam z nią czas:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Czytałam I cz., a druga czeka w kolejce :)
OdpowiedzUsuńJa to raczej spasuję, ale moja siostra na nią czyha
OdpowiedzUsuńPierwszą część mam za sobą, teraz na półce czeka na mnie "Ja, anielica". Nie mogę doczekać się kiedy już po nią sięgnę, bo od "Ja, diablica" było mi ciężko oderwać się.. :)
OdpowiedzUsuńNie planuje poznać tych książek, ponieważ mam niejasne przeczucie, że również do mnie nie przemówią. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJeśli ty za dorosłą, to ja tym bardziej :)
OdpowiedzUsuńwszyscy chcieli by mieć moce i jak Harry czarować... czasem można sobie o tym poczytać;)
OdpowiedzUsuń