„Zapisane w gwiazdach” Lucie Di Angeli-Ilovan
Wydawnictwo: ZYSK i S-KA
data wydania: 26 czerwca 2017
oprawa: miękka
format: 155 x 235
liczba stron: 584
„Zapisane w gwiazdach” to prequel „Żniw gniewu”, książki napisanej przez Polkę, mieszkającą w Stanach. I tak jak napisałam o pierwszej jej książce, że jest to wielki ukłon w stronę tysięcy kobiet, które przeżyły wojnę, okupację i "wyzwolenie", to o drugiej książce można napisać to samo.
Lucy Di Angeli-Ilovan wraca do losów rodziny Góreckich na Kresach Wschodnich, opisując wcześniejsze dzieje sióstr, Kaszmiry i Maruszki oraz ich młodszego brata Józefa. Choć autorka bazuje na wspomnieniach rodzinnych, to większość wydarzeń jest wymysłem jej wyobraźni. Poznajemy dzieciństwo dwóch sióstr, sióstr o bardzo odmiennych charakterach. Maruszka była pilną uczennicą, Kaszmira - łobuzem. Maruszka czytała żywoty świętych i chciała iść do klasztoru, Kaszmira nigdy nie potrafiła odnaleźć swojego miejsca. Niemniej jednak los potraktował je okrutnie. I dzieciństwo, choć skromne i ubogie, jest niczym tragicznym do tego, co spotkało je później. Ich matka Paulina za okrutny los jaki spotkał najpierw ją samą, a potem jej córki, obwiniała zawsze przeznaczenie. Często powtarzała „to było zapisane w gwiazdach” i tak już musi być. W ten prosty sposób usprawiedliwiała wszystkie własne wady i słabości oraz to, że z losem trzeba się pogodzić. Trudno się z nią zgodzić. Zresztą jej córki nie do końca podzielały filozofię życiową matki. Szczególnie Kaszmira, która wbrew woli rodziny wyjeżdża do Wilna, chcąc sama walczyć o lepsze życie, powodzenie i szczęście.
Dalsze losy sióstr ukazują właśnie, że warto walczyć o lepsze jutro i nie poddawać się przeciwnościom losu. Że mimo tragedii, trzeba próbować stawiać czoło problemom. I nie warto biernie czekać na sprzyjający układ planet czy gwiazd, tylko należy kreować swoje życie samemu. Jeżeli ktoś uważa, że gwiazdy determinują jego osobowość i jego przyszłość, to tym samym rezygnuje ze swej wolnej woli. A Kaszmirze i Maruszce na pewno nie można zarzucić tego, że zabrakło im siły w pokonywaniu trudności i determinacji.
Piękna była to opowieść o Kresach. Lucy Di Angeli-Ilovan po raz kolejny przenosi czytelnika do miejsca, gdzie pachnie wspaniałą wschodnią kuchnią. Poznajemy pierwsze wybory miłosne dziewczyn, ich rozczarowania, nadzieje i marzenia. A potem ich traumatyczną tułaczkę i wywózki na Sybir. Jedną tylko rzecz można zarzucić pisarce. Tak jak w przypadku pierwszej powieści, treść przesłania tu formę. Dlatego można autorce wybaczyć niedociągnięcia stylistyczne. Warsztat pisarki nie jest tu na najwyższym poziomie. Lucy Di Angeli-Ilovan spisała po prostu wspomnienia tak, jak je kiedyś usłyszała, zatem czyta się to wszystko, jakby ktoś nam opowiadał historię do poduszki. Niemniej jednak usłyszana historia jest warta wysłuchania.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-KA
Komentarze
Prześlij komentarz