„Troja. Upadek królów” David Gemmell, Stella Gemmell
Wydawnictwo: Rebis
wydanie: II, 31 maja 2016r.
tłumaczenie: Sawicki Patryk
tytuł oryginału: Fall of Kings
oprawa: broszura klejona ze skrzydełkami
liczba stron: 576
wydanie: II, 31 maja 2016r.
tłumaczenie: Sawicki Patryk
tytuł oryginału: Fall of Kings
oprawa: broszura klejona ze skrzydełkami
liczba stron: 576
„Upadek królów” jest zwieńczeniem trylogii „Troja” (część I, część II) i przynosi odpowiedź na wszystkie wcześniej zadane pytania. David Gemmell niestety nie zdążył skończyć całej trylogii, zmarł w trakcie pisania, dzieło dokończyła jego żona Stella. Jak można się domyślić,
znajdziemy tu opis ostatnich dni wojny trojańskiej, pojedynku Hektora i
Achillesa, zagadki konia trojańskiego i upadku potężnego miasta. Bez wątpienia powieść olśniewa, pozostawiając
czytelnika w zachwycie.
Po pierwsze David i Stella
wykonali znakomitą robotę przedstawiając realistyczne postacie, które idealnie
pasują do narracji historycznej tego okresu. Świetnie są skonstruowane
charaktery bohaterów. Żyją oni w bardzo burzliwych czasach i czują się w
obowiązku sprostać swojemu przeznaczeniem. Helikaonowi (Eneaszowi), Hektorowi i
Achillesowi nie brakuje odwagi, ale muszą mierzyć się również ze swoimi
słabościami. Przez to są bardziej ludzcy. Nie są to superbohaterzy i herosi,
ale postacie z krwi i kości, które odczuwają pragnienia, kochają, nienawidzą,
zazdroszczą. Przy kreacji takich postaci można jedynie się rozmarzyć i krzyknąć: gdzie ci mężczyźni, prawdziwi tacy, gdzie ci mężczyźni na miarę czasów! Na
miarę tamtych czasów wypadało być honorowym i bronić swojego do ostatniej
kropli krwi. Toteż każdy z nich walczy o słuszną sprawę. I tak naprawdę bardzo
trudno opowiedzieć się po którejkolwiek ze stron. Zarówno Hektor i Achilles
mają swoje racje i walczą o swoje przekonania, choć ja bardziej stoję po
stronie Hektora. Zresztą autor również – choć świetnie opisuje poczynania
Greków i Trojan – jego sympatia przechyla się delikatnie na stronę
Trojańczyków.
Nie sposób nie wspomnieć o
scenach bojowych. Znakomicie są tu opisane,
bez zbędnego patosu, dość realistycznie i brutalnie. I tak jak w poprzednich
częściach, autor nie stroni tu od ukazania czytelnikowi okrutnych momentów z
odciętymi kończynami, dogorywającymi rannymi, przepełnionymi morzem krwi.
Daleko jest tu od patetycznych opisów chwalebnych czynów i podniosłych zwycięstw.
Natomiast ostateczne starcie Hektora i Achillesa jest zupełnie inne, niż znamy
z opisów Homera. To prawdziwy majstersztyk. Dramatyzm tego pojedynku potęguje
nie tylko szczegółowe jego przedstawienie, ale to, że nie jesteśmy w stanie
opowiedzieć się żadnej ze stron. I kończy się inaczej, niż tego oczekujemy. Odważę
się na stwierdzenie, że to jeden z najlepiej sportretowanych pojedynów między
wojownikami w literaturze. I nie wolno zapomnieć też o ostatecznej rozgrywce
i koniu trojańskim. Autor wybrał tu najprostsze, ale tym samym najbardziej
przemyślane rozwiązanie.
Cała trylogia „Troja” to pięknie
napisana opowieść o Złotym Mieście, które nie chciało umierać. To historia o
poległych bohaterach i dzielnych wojownikach, którzy do końca i wiernie bronili
swojego ukochanego miasta. To losy
zdeterminowanych kobiet, które pomimo wielu cierpień, nie straciły ducha walki
i wiary w przetrwanie swoich bliskich. To cudowna opowieść o honorze i obowiązku, o miłości i
przyjaźni, o determinacji i woli walki. Triumf prawdziwego mistrza swego rzemiosła! Olśniewająca, błyskotliwa i ponadczasowa.
Gorąco polecam!
Znam historię, ale o tej książce jakoś nie słyszałam :)
OdpowiedzUsuń