„Stół króla Salomona” Luis Montero Manglano

Wydawnictwo: Rebis
data wydania: 01.03.2016r. PRZEDPREMIEROWO
tłumaczenie: Katarzyna Okrasko, Agata Ostrowska
tytuł oryginału: La mesa del rey Salomón. Los buscadores
cykl: Poszukiwacze
okładka: zintegrowana 
liczba stron: 528




„Tylko tajemnica trzyma nas przy życiu. Tylko tajemnica. Lepiej nie odkrywać wszystkich tajemnic. Bez nich nie istnieje poszukiwanie, a bez niego, życie byłoby przeraźliwie nudne”. To słowa jednej z bohaterek powieści i można powiedzieć, że w skrócie oddają sens powieści.

Tirso Alfaro to główny książki. Jest doktorantem na wydziale historii sztuki. Poznajemy go w momencie, gdy odbywa praktyki w muzeum w Canterbury. Tam jest świadkiem kradzieży zabytkowej pateny. Kradzież jest na tyle zuchwała, że sami pracownicy muzeum tego nie zauważają, ponieważ sprawca zamienił oryginał na kopię. Po powrocie do Madrytu Tirso odpowiada na enigmatyczną ofertę pracy i bierze udział w osobliwym procesie rekrutacji. Nie jest to praca na zwykły etat. Wymaga ona samokontroli, zimnej krwi i zręczności oraz oczywiście ogromnej wiedzy z zakresu historii sztuki. Bowiem Tirso zastaje zatrudniony w madryckim Muzeum Archeologicznym, a mianowicie w tajemniczej sekcji NKP, czyli Narodowym Korpusie Poszukiwaczy. Ta sekretna grupa może poszczycić się dwuwiekową historią, a jej szlachetną misją jest odzyskiwanie rozgrabionego dziedzictwa narodowego. Inaczej pisząc - to złodzieje, opłacani przez państwo, Korpus Poszukiwaczy, których celem jest odzyskanie cennych dzieł sztuki należących do dziedzictwa Hiszpanii. Wkrótce Tirso włączy się do szaleńczej pogoni za mitycznym Stołem Salomona, który wedle legend może przynieść tylko nieszczęście.

I tak czytelnik zostaje wciągnięty w oszałamiającą spiralę niebezpieczeństw, intryg i śmierci. Kamienne wrota, kręte, długie korytarze, podziemia średniowiecznych zamków i klasztorów, tory przeszkód rodem z Indiany Jonesa. W tych klimatach obracają się bohaterowie powieści. Zaczyna się wyścig z czasem, bo Stół Salomona przyciąga nie tylko Korpus Poszukiwaczy.

Świetnie się to czytało, choć sama historia mogłaby być nieco krótsza. Momentami jest ciut rozwlekła. Jednakże wir zagadek i tajemnic rzeczywiście wciąga., a zwroty akcji sprawiają, że czyta się ją z wypiekami na twarzy. Sama konstrukcja postaci jest również bardzo ciekawa, szczególnie dobrze został zarysowany główny bohater. Duża dawka humoru, ale inteligentnego humor, wywołuje niejednokrotnie uśmiech na twarzy. Poza tym widać, że autor, jako wykładowca sztuki średniowiecznej, zna się na rzeczy. Czuć tu pasję pana Luisa, jaką ma do tajemniczych zagadek i zaginionych dzieł sztuki. Duża część zdarzeń opisanych w tej historii jest fikcyjna. Niektóre jednak nie zostały zmyślone. Autor na koniec nie prostuje, co jest wytworem jego wyobraźni, a co jest prawdziwe. To dodatkowy atut powieści, gdyż czytelnik do końca nie wie, gdzie kończy się tajemnica. „Wszystko jest tajemnicą, (...) a odkrywanie to rozwiązanie tajemnicy”. [s.332] Choć najbardziej podobał mi się wniosek Tirso, do jakiego doszedł na zakończenie swoich poszukiwań. „Teraz wiem, że u kresu tego poszukiwania znalazłem jedynie tęsknotę. Niewykluczone, że tak właśnie powinno być: poszukiwanie nie kończy się odnalezieniem czegoś, gdyż poszukiwanie nigdy nie ma końca. Poszukiwacz nie musi niczego znajdować; liczy się samo poszukiwanie. To ono nadaje naszemu życiu sens”. [s.477] Nic dodać, nic ująć. Polecam.


Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Rebis za co bardzo dziękuję.

Komentarze

  1. O, właśnie coś takiego chciałabym przeczytać! Zwróciłam nawet uwagę na tę książkę, ale obawiałam się, że będzie to znacznie mniej skomplikowane i bardziej naiwne, może coś w rodzaju filmowego "Bibliotekarza", i to mnie zniechęciło. Jak widać, zupełnie niesłusznie, chętnie przeczytam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie ma nic wspólnego z "Bibliotekarzem". Naprawdę godna polecenia książka.

      Usuń

Prześlij komentarz

popularne posty