„Heaven. Miasto elfów” Christoph Marzi

Wydawnictwo: Muza
data wydania: 08.06.2016r.
tłumaczenie: Ewa Spirydowicz
tytuł oryginału: Heaven. Stadt der Feen
okładka: miękka ze skrzydełkami
liczba stron: 334





"Kiedy na ziemię spada kawałek nieba, staje się elfem, wszyscy o tym wiedzą". Przynajmniej Brytyjczycy. O kawałku pustego nieba nad Londynem wiedziało każde angielskie dziecko. A o tym fenomenie brakującego nieba snuto przeróżne teorie. Jedna z nich mówiła o komecie, która przelatując na miastem zabrała kawałek nieba ze sobą i w ten sposób w pewnych miejscach Londynu nie było gwiazd, tylko zwyczajna czarna dziura, pustka. Noc tu była czarniejsza niż zwykle. Po dwóch latach mały skrawek nieba powrócił na miejsce i nikt nie miał pojęcia jak do tego doszło. Po prostu stało się i pustka nad miastem nie była już taka przygnębiającą. Christoph Marzi wykreował dla czytelników właśnie taką opowieść, która dzieje się we współczesnym Londynie. O kawałku pustego nieba nad Londynem.

Najpierw jednak poznajemy parę bohaterów: Heaven i Davida. Oboje są młodzi i szukają własnej drogi życiowej. Spotykają się przypadkiem na dachu londyńskiego budynku. Heaven ucieka przed dwoma złoczyńcami i twierdzi, że wycięto jej serce. Błaga o pomoc. Davidowi jej prośba wydaje się nieprawdopodobna, ale postanawia jej pomóc. Tak zaczyna się mroczna przygoda pary nastolatków, na dachach londyńskich budynków, na starych cmentarzach. I choć wszystko zapowiadało się fascynująco i magicznie, całość niestety rozczarowuje. Przede wszystkim - postaci, zarówno te pierwszoplanowe, jak i drugoplanowe są bardzo niedopracowane. Wprawdzie autor wypomina o przeszłości Davida, opowiada historię dzieciństwa Heaven, ale wyrazistego charakteru nie ma żadne z nich. "Źli ludzie", którzy ich ścigają są raczej wyjęci z kreskówek dla dzieci, coś w stylu spadanie na nich wielki kamień, a oni się otrzepią i będą gonić "dobrych" dalej. Fakt, autor również nadaje im zdolności nadprzyrodzone, ale w całość wygląda to sztucznie. Może to przez dialogi, które wypowiadają. Są one raczej mdłe i trącą badałem. Ogólnie cała fabuła gdzieś w połowie się rozmywa, przez to, że autor zaczyna odpowiadać na wcześniej nurtujące pytania. Nie pozostawia czytelnikowi "otwartych drzwi", aby choć trochę zasiać ziarenko niepewności.

Jednak, pomimo tych minusów, jest to książka warta przeczytania i nie żałuję, że po nią sięgnęłam. Podobał mi się pomysł autora, nawiązywanie do legend, to że David pracował w antykwariacie. I choć może nie wyszło z realizacją, to czytało się przyjemnie. Urzeka tu przede wszystkim okładka i to jej należy się choć jedno zdanie. Przykuwa uwagę i przenosi w mroczy świat nocnego Londynu. Miasta świateł i ciemnych zakamarków. Piękna, wyżłobiona brama, widoczna na okładce pojawia się również w powieści. A widok Londynu z góry sprawia, że czytelnik staje na gościem na dachach budynków i może, tak jak bohaterowie, zachwycać się pięknem mrocznego i tajemniczego miasta. 
Polecam, szczególnie młodszym czytelnikom. 



Komentarze

  1. Okładka rzeczywiście przykuwa uwagę, ma w sobie coś bajecznego i młodzieżowego, szkoda tylko, że jest jedną z lepszych cech książki... że fabułą nie broni się sama. Nie kupuję skradzionego serca, wydaje mi się to dziwnym pomysłem...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

popularne posty