„Dzieciaki świata” Martyna Wojciechowska
Wydawnictwo: National Geographic
data wydania: 8 maja 2013
oprawa: twarda
liczba stron: 165
Podróżowanie to jedna z najwspanialszych rzeczy na świecie.
Nikogo specjalnie nie trzeba do tego przekonywać. To nie tylko fantastyczny
sposób na zaznajomienie się z historią, tradycją różnych kontynentów, ale
przede wszystkim możliwość poznania odrębnych kręgów kulturowych. „Co kraj, to
obyczaj" - mówi przecież przysłowie. Martyny Wojciechowskiej również nie
trzeba nikomu przedstawiać. Dziennikarka, ale przede wszystkim podróżniczka z pasją,
autorka wielu książek i realizatorka filmów dokumentalnych, Jak sama przyznaje
- najbardziej lubi jeździć do egzotycznych, bardzo odległych krajów i poznawać
kulturę, obyczaje i zwyczaje mieszkańców. Przy okazji tych podróży obserwuje
dzieci. Niniejsza pozycja jest właśnie owocem jej obserwacji. Razem ze swoją
córeczką -Marysią, która mówiła, co jej się podoba, a co nie - Martyna napisała
książkę dla dzieci o dzieciach. Jak żyją najmłodsi mieszkańcy naszej planety w
Afryce, czy w Azji. W jakich mieszkają domach, gdzie śpią, co jedzą, jak
spędzają wolny czas? Martyna - przez usta i umysł dzieci opowiada nam historię
pięciorga dzieci z różnych krańców świata. Zapraszam w egzotyczną podróż i
przedstawiam głównych bohaterów:
Zuzu - sześcioletni pasterz z plemienia Himba w Afryce, który
zamiast myć się w wodzie, naciera się drobnym piaskiem, a potem okadza się
dymem z domieszką ziół;
Lien - siedmiolatka z zatoki Ha Long w Wietnamie, która może
pływać w morzu każdego dnia, bo jej dom stoi na wodzie, może też każdego dnia
spod podłogi swojego domu wyciągnąć klatkę, a w niej będą już pływały
smakowitości na obiad: kraby, krewetki, mątwy;
Matina - ośmioletnia dziewczynka z Nepalu, która jest żywą
boginią i cały czas jest noszona na rękach, ponieważ jest stopy nie mogą
dotknąć ziemi ani się pobrudzić;
Mebratu - dziewięcioletni pucybut z Etiopii, który musi sam
zarobić sobie na książki i zeszyty;
Mali -która mieszka w środku tropikalnego lasu w Tajlandii,
aby otrzeć do jej wioski trzeba przepłynąć łodzią albo dotrzeć tam na grzbietach
słoni.
Choć większość z tych dzieci nigdy nie jadła chipsów ani
pizzy, choć nie zna telewizora ani PlayStation, choć niektórzy nie potrafią
czytać ani pisać, choć łóżko to miejsce na glinianej podłodze a kołdra to koźla
skóra, choć do szkoły trzeba dotrzeć piechotą przez strome wzgórza - wszystko
to nie ma znaczenia, bo one są po prostu szczęśliwe.
U tych dzieci nie widać smutku, nie ma ani krzty zaborczości
i zachłanności. Są radosne, choć muszą wstawać o szóstej rano i doić krowy, jak
Zuzu; muszą uważać, aby nie wpaść od wody i
nie mogą pobiegać po podwórku, bo jak mała Lien go po prostu go nie ma;
nie mogą płakać, tak jak Matina, bo prawdziwe boginie nie płaczą; ale doceniają
małe rzeczy, takie jak guma do żucia, czy czerwony długopis jak wesoły Mabratu.
W naszej szerokości geograficznej nie do pomyślenia, a nawet
nie do zrozumienia. U nas szczęście mierzy się innymi kategoriami, a raczej
dobrami. Oczywiście nie jest to obraz całościowy. W Afryce żyje przecież wiele
dzieci, które mają znacznie gorzej, żyją w gorszych, bardziej prymitywnych
warunkach. Jednak historie pięciorga tych dzieci powodują, że świat na którym
żyjemy nie jest do końca taki zły i zepsuty. Wystarczy tylko umiejętnie na
niego spojrzeć.
coś dla mnie, lubię książki, które pozwalają spojrzeć na świat z zupełnie innej perspektywy :)
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie zajrzę do tej książki, lubię takie publikacje, lubię sposób, w jaki opowiada o świecie Martyna:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Juz gdzies pisalam ze gdybym miala dzieci na pewno kupilabym te ksiazeczke. Z tego co pamietam zostala wydana jeszcze jedna, bodaj o zwierzetach. Bardzo lubie ksiazki tej podrozniczki i jestem pewna ze z tej skorzysta nie tylko dziecko ale i rodzic :-)
OdpowiedzUsuńTak, jest o zwierzątkach. A po lekturze tej pozycji, z pewnością też ją kupię :)
UsuńKsiążka sprawia wrażenie interesującej :)
OdpowiedzUsuńAle tak się zastanawiam, czy te dzieci naprawdę są szczęśliwe? Może one tylko udają przed turystami i podróżnymi, że są zadowolone. Może nie okazują uczucia smutku, bo przywyczaiły się do tego, że nikt się nad nimi nie rozczula. Czy autorka spędziła z nimi wiele czasu, czy poznała je naprawdę dobrze?
hmm... dobre pytanie. Wierzę jednak w niewinność dzieci i myślę, że dzieciom trudno jest udawać. Wydaje mi się, że szczęście można dostrzec też w oczach i gestach, a to trudno jest udać.
UsuńJednak bez wątpienia to tylko wierzchołek góry lodowej, bo orócz dzieci szczęśliwych jest i przeciwny biegun - tych, którym nie dopisało szczęście.
Czytam wszystko, co publikuje NG, więc i "Dzieciaki świata" trafią w moje łapki. Bardzo lubię pisanie Martyny.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie została przedstawiona książka. Fajnie, że powstało coś takiego, dzięki temu dzieci od małego mogą się uczyć różnorodności, której nie da się uniknąć.
OdpowiedzUsuńMartyny Wojciechowskiej nie lubię, ale sam pomysł i temat bardzo ciekawy, więc jak znajdę w bibliotece to na pewno pożyczę :)
OdpowiedzUsuńNie byłam pewna, czy chcę to przeczytać, ale teraz stwierdzam, że chyba jednak chcę :)
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie, czy zdecydowana większość tek książki to barwne fotografie w stylu NG? Ja mam wrażenie, że p. Martyna, choć bardzo przeze mnie ceniona, zaczyna ostatnio wyciągać znane już nam historie. A że zbliża się Dzień Dziecka to warto było wydać coś w tym temacie. Każdy, kto namiętnie ogląda jej programy i czyta książki, te historie w zasadzie już zna. Choćby o Matinie - bogini był osobny odcinek "Kobiety..." Szczerze mówiąc, zastanawia mnie sens takich pozycji. Kupić - trochę szkoda pieniędzy. Ale przeczytanie, choćby dla przypomnienia, może i będzie bawić :)
OdpowiedzUsuńCudowna książka:) Ja właśnie zaczęłam już czytać ,,Zwierzaki Świata"! i także jestem zachwycona :)
OdpowiedzUsuńKsiażka znakomita,zachwyca czytelnika.Ponadto jest pełna zdjęć i kolorowych ilustracji.Polecam
OdpowiedzUsuńhttp://czytamtocodobre.blox.pl/2013/07/Dzieciaki-swiata-Martyna-Wojciechowska.html