"Cesarski poker" Waldemar Łysiak
Zacznę od tytułu. Poker, którego reguły opracowano w połowie XIX wieku - to gra w karty. Dopuszcza on możliwość swoistego oszukiwania, czyli blefu. Natomiast istnieje jeszcze poker polityczny, który stary jest jak świat. Najbardziej interesującym historycznym pokerem jest ten, w którym wzięło udział dwóch cesarzy: cesarz Francuzów Napoleon I i imperator Rosji Aleksander I.
Ta właśnie rozgrywka jest tematem książki.
Ta właśnie rozgrywka jest tematem książki.
Konstrukcja książki jest podzielona na rundy (8 rozdziałów = 8 rund), w których każdy z graczy odnosi sukces lub porażkę. Nie w każdym rozdaniu dochodzi do potężnego starcia, gdyż raz jeden, raz drugi partner dysponuje zbyt słabą kartą, by zaakcentować wysoką licytację. Dopiero, gdy figury po obu stronach w jednym momencie ułożą się w znaczące kombinacje, następuje wielka gra. Natomiast typowy blef polega na udawaniu, że się ma potężną kartę wówczas, kiedy się jej nie ma - jest to straszenie przeciwnika. Odwrotny blef ma go ośmielić - jest udawaniem, że przyzwoitej karty się nie posiada. I przez 15 lat tak pogrywało ze sobą tych dwóch cesarzy.
Ale ad rem, wróćmy do graczy. Przedstawiać życiorysów chyba nie bardzo trzeba, poza tym nie o to tu chodzi, chodzi o to, jaką rolę odegrali w "Mamie Historii". Sam Autor od początku nie ukrywa swoich sympatii, widać, że jest wielki znawcą epoki napoleońskiej i wielkim bonapartystą. I w pewien sposób rehabilituje Napoleona, ponieważ wiedza w Polsce na temat "boga wojny" jest, delikatnie mówiąc, fałszywa i zakłamana. Niestety tak, jak znajomość historii Polski, która jest w kategoriach "Za króla Olbrachta wyginęła szlachta". I cytując Łysiaka: "Zawsze dobrze znać fakty, czyli prawdę, bo to chroni człowieka przed biciem się w cudzą pierś za własne grzechy, proszę szanownych rodaków!".
Dużo zatem uwagi poświęca Autor sprawie polskiej. Udowadnia, że Napoleon zrobił dla Polski więcej, niż jakikolwiek inny mąż stanu Europy i świata w ciągu ostaniach stuleci, a nadal jest wiele nieporozumień, nie tylko w publicystyce historycznej, lecz nawet w historiografii naukowej. I za to, między innymi, uwielbiam książki Pana Łysiaka. Chwała Mu za to, że otwiera oczy na rzeczy i sprawy, na które niejeden, nawet z tych uważających się za wyższe sfery intelektualne, nie dostrzega. Ale nie tylko za to. Przede wszystkim, za styl, za język, za bogactwo anegdot, za interdyscyplinarność. Łysiak, jako jeden z nielicznych, a może nawet jedyny, potrafi łączyć dziedziny literatury, filozofii, socjologii, religii, historii, sztuki, obyczajowości etc., etc. Dlatego jestem wielką zwolenniczką Jego książek.
Podsumowując - książka Łysiaka jest po prostu świetna, w prosty sposób przybliża wojny napoleońskie i pokazuje, w jak wielkim stopniu historia zależy od humorów zmiennej Fortuny. Autor bardzo przejrzyście rozdziela meandry polityki i wojny. Udaje mu się to, między innymi, dzięki konsekwentnemu trzymaniu się „pokerowej” konstrukcji.
Nie da się nie być bonapartystą po przeczytaniu tej książki. Dlaczego? ponieważ Napoleon był geniuszem, słusznie Nietzsche uważał go za nadczłowieka, ale przede wszystkim był Wielkim Człowiekiem, w sensie Człowieczeństwa. Podam tylko jeden przykład. Napoleon: "...wszczepiwszy swoim ludziom przekonanie o nadrzędnej wartości honoru sprawił, że nie wymieniliby na żadne pieniądze takich drobnych gestów i słów, jak zwykłe "dziękuję ci" usłyszane z jego ust, jak pieszczotliwe szarpniecie za ucho (była to ulubiona poufałość Napoleona wobec żołnierzy) czy praktykowane przezeń podczas pobitewnych rewii uchylanie kapelusza przed najbardziej zasłużonymi oddziałami." Ergo, jak mogli go nie kochać żołnierze, kobiety (ale to osobna historia), naród!
Na pewno nie jestem pierwszą, ale na pewno wielką - Bonapartystką. "Niech żyje Cesarz!"
Jakoś mnie Łysiak zawsze "przerażał", wydawał mi się trudny. Ale powiem szczerze, że po Twojej recenzja nabrałam ochoty na jego książkę :).
OdpowiedzUsuńNo i jak po takiej recenzji nie zapisać książki na listę?? Zapisuję i pozdrawiam:D
OdpowiedzUsuńAch, Łysiak! Już od dawna chcę go poznać, a ponieważ Napoleon mnie ostatnio ogromnie zafascynował ,więc - pozycja obowiązkowa!
OdpowiedzUsuńCzytałam "Szachistę" Łysiaka. Napoleona po jego książkach nie da się nie lubić. Rewelacyjna rzecz :)
OdpowiedzUsuńBo Cię pokocham za Łysiaka! Jego naj... według mnie, to "Różowy salon"; "Stulecie kłamców", a "Cena" zadowoli każdego bez względu na przekonania. Dylemat nie do rozstrzygnięcia.. Oj, jadę na ulubionym koniku, patataj...
OdpowiedzUsuńNapoleon mnie na tyle inspiruję, że po przeczytaniu tylko tego nazwiska mogę książkę przeczytać ;D
OdpowiedzUsuńKsiążka raczej nie dla mnie ...
OdpowiedzUsuńWstyd jak beret, ale nie czytałam Łysiaka nic, a nic, ale na półkach czeka na mnie ...własnie "Cesarski poker".
OdpowiedzUsuńWłaśnie bardzo rzadko poruszany jest temat, że wiele podęczników do historii po prostu kłamie. Nie wspomnę o tym, że w różnych krajach różne bitwy i tak dalej postrzegane są zupełnie inaczej i stronniczo. Dlatego taki Łysiak to skarb ;)
OdpowiedzUsuń