Przejdź do głównej zawartości

"Karawana literatury" Waldemar Łysiak

Wydawnictwo: Nobilis
premiera: 07.11.2012r.
oprawa: twarda
format: 145 x 205 mm
liczba stron: 304



"Powtarzam raz jeszcze: nie sprzedaję tu moich własnych sądów o warsztacie (klasie artystycznej) innych 'ludzi pióra' - jedynie cytuję to, co ktoś zechciał o tym rzec". [str. 192] "...nie zajmuję się waloryzowaniem konkurencji, ino jak mniejszą książką, relacjonuję czasami wzajemne modrobicia 'ludzi pióra' ". [str.261] Tymi słowami Waldemar Łysiak mógłby odpierać gniewne reakcje głoszące, "iż zjadliwy kolega nie powinien oceniać, bo się nie zna, nie umie, nie dorósł". [str.260] Ergo nie ocenia tudzież nie recenzuje, a naprowadza na ścieżki, pokazując własny punkt widzenia. 

Zaczyna od wskazania winowajców za obecny stan literatury, a raczej "pseudoliteratury", która rozlała się między Bałtykiem a Tatrami. Od razu sięga do sił wyższych, czyli metafizycznych i tu wymienia "leserującego Pana Boga i złośliwego Szatana", następnie obwinia ogłupiające media i cały system edukacji "Umasowione studia wyższe, mniej warte od przedwojennych gimnazjów (a dyplomy od tamtych matur), kończą dziś hurtem ćwierćinteligenci, przygłupy niemające bladego pojęcia o fundamentach, filarach i kanonach ludzkiej kultury i cywilizacji" [str.12] rychło przechodzi do meritum, do najgorszych grzeszników, czyli przyczyn politycznych - tu komunizmu i postkomunizmu. Cenzurze w czasach komunistycznych i postkomunistycznych oraz "różowej" neocenzurze poświęca osobne rozdziały. 

Nie jest to zaskoczeniem dla czytelników znających twórczość Łysiaka. Piętnuje swoich "stałych" wrogów, lustrując tym samym duże "firmy", strąca z piedestału "umoczoną" bloszewicko plejadę pisarzy i poetów. Pojawiają się takie nazwiska jak: Wisława Szymborska, Stanisław Mrożek, Stanisław Barańczak, Kazimierz Brandys, Tadeusz Konwicki, Ryszard Kapuściński, Adam Zagajewski, Konstanty Ildefons Gałczyński. 

Następnie rzuca na "stół trochę świeżego mięsa" [str.63] i skupia się na wieku XXI. Powraca tu również do konfliktu między Salonem i Antysalonem, do ich wzajemnej krytyki,  "chłostania" i ośmieszania się. Zwraca przy tym uwagę na znaczącą rolę rankingów, ich tworzenia, list bestsellerów, wszelakich nagród od Nike po Nagrodę Nobla ("Czy Nobel to bubel?" to de facto jeden z najlepszych rozdziałów). Dostaje się również czytelnikom "Ciemnawi, chociaż czytający Lechici, którzy nie umieją odróżnić literatury dobrej od literatury kiepskiej, delektują się tego rodzaju paką, w świętym przekonaniu, iż konsumują rasową literaturę wybitnych twórców zachodnich". [str.190] Tę papkę tworzą: Rowling, Tolkien, Brown, Coelho, Wharton, Bułhakow, Larsson. I gdyby ktoś czytał "Karawanę..." wybiórczo, to nie z jednym twierdzeniem lub nazwiskiem by się nie zgodził. A padają tu określenia dość dosadne: "literatura tandetna", "popularna", "brukowa", "wagonowa", "jarmarczna", "pospolita", "dla ludu", "dla kucharek". Nie są to oczywiście określenia Łysiaka, takie sformułowania pojawiały się już wcześniej. Nie mniej jednak diagnoza jest tu bardzo cięta - "zidiocenie" kręgu odbiorców zatacza coraz szersze kręgi. 

Najwięcej cięgów zbierają kobiety (to jednak akurat mnie nie dziwi). Badziewność literacka, grafomaństwo, "tfu-rczość", "literatura piękna inaczej" vel "literatura laptopowa" to łagodnie określenia na literaturę kobiecą, gdzie umiejętność pisania pań wyniesiona jest ze szkoły podstawowej bądź średniej. Przywołuje tu dosadny dwuwiersz Mariana Hemara "Na pisarkę"

"Tak pisze, jakby znała jakieś nowe
Pigułki przeciw zachodzeniu w głowę". [str.205]

Jakby tego było mało cytuje słowa Mario Puzo, który ułożył "10 reguł dla pisarzy". Waldemar Łysiak powiela tu cztery:
"Nigdy nie mów o zamiarze napisania czegoś nim tego nie napiszesz";
"Nigdy nie pokazuj komukolwiek tego co piszesz";
"Nie miej zaufania do nikogo oprócz siebie, a zwłaszcza do krytyków, przyjaciół, w szczególności wydawnictw";
"Nie pozwól by domowa kłótnia z żoną zepsuła ci dzień pisania. Jeśli następnego ranka nie możesz rozpocząć świeży pisania - pozbądź się żony"[str.248] 
To ostatnie stwierdzenie sam autor wziął chyba sobie głęboko do serca, bo - jak sam pisze - to uczynił, ale miał ku temu jeszcze inne powody.  

Ostatnie rozdziały są dość przykre i smutne. Opisuje casus wojny, już nie konfliktu, z Rafałem Ziemkiewiczem. Gdzie oprócz "zawiści branżowej (o styl, o 'warsztat' literacki) dochodzi jeszcze spór historyczno-ideologiczny. [str. 282] Chodzi o "odmienny stosunek do Powstań narodowych", gdzie każda strona uważa przeciwników "za wyzbytych honoru". Dodatkowo Łysiak poczuł się urażony faktem, że Ziemkiewicz pominął go w swojej książce "Michnikowczyzna", jako tego, który pierwszy toczył wojnę z Michnikiem. Ciekawi mnie teraz  bardzo odpowiedź pan Ziemkiewicza, o ile takowa będzie. 

Zbyt maluczka się czuję, by oceniać taką książkę, "nie wypada mi szczekać po recenzencku"  [str. 185] że tak stwierdzę, po Łysiakowsku. Napiszę jedynie, że pan Łysiak ponownie mnie nie zawiódł i potwierdził swoją erudycję. 

Komentarze

  1. O! taka pozycja może być ciekawa!;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wydaje mi się, że mamy bardzo podobne odczucia w odniesieniu do książki. Stan literatury polskiej i jej odbioru oceniam podobnie. Smutkuję, gdy patrzę na to, co czyta "czytająca mniejszość", komu klaszcze, pomijam rankingi... Długo by tak. Nie obrażam się za umieszczenie w łańcuszku nazwisk umniejszonego np. W.Myśliwskiego, który jest dla mnie wielki. Dumam nad stosunkiem WŁ do Ziemkiewicza, ale moje serce i tak bije dla endeków i neo-. Po prostu cenię autora "Karawany..." za ogromną erudycję, śmiałość w głoszeniu poglądów i ich niesamowitą przenikliwość. Zostaję z przyjemnością w klubie łysiakomanek, a nawet okopuję się w szańcach:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również nie obrażam się na tego rodzaju łańcuszek, lubię na przykład Bułhakowa i nigdy nie nazwałabym Tischnera pseudofilozofem, więc co do tego jesteśmy zgodne.
      Diagnoza czytelników i kondycja literatury wyszła panu Łysiakowi jak najbardziej trafnie. Zalewa nas niestety masa tandety i grafomaństwa oraz "ćwierćinteligentów", którzy są święcie przekonani, że czytają literaturę z "górnej półki".
      I przykre, że panowie Łysiak i Ziemkiewicz tak się już poróżnili, że żaden z nich nie chce wyciągnąć pierwszy ręki.

      Usuń
  3. Świetnie przedstawiłaś "Karawanę". Mamy takie same wrażenia, bo jesteśmy łysiakomankami. Z chęcią przeczytam jeszcze opinię kogoś, kto nie zalicza siebie do jego wielbicieli, ale też zarazem nie jest aż tak zacietrzewiony, by odrzucać wszystkie poglądy i argumenty Łysiaka, bo nie podoba mu się na przykład temperament polityczny pisarza. "Karawana" to znakomita książka! Będę do niej wracać, a nawet sobie co lepsze cytaty przepiszę do podręcznego notatnika "złotych myśli", coby mieć oręż słowny w dyskusjach na tematy literackie:) Pozdrawiam członkinie klubu łysiakomanek:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzobiłam to samo :) Te najbardziej cięte riposty zapisałam sobie, z całą pewnością się przydadzą :)

      Usuń
    2. Nominowałam cię do "Liebster blog", ale oczywiście na pytania już nie odpowiadaj:) Miłej soboty i niedzieli.

      Usuń
  4. Chętnie zmierzyłabym się z tą książką. Zapowiada się naprawdę intrygująco...
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. W zasadzie obiecywałam sobie, że nigdy więcej nic na temat "karawaniarza" nie napiszę, ale przyznam, że Twoja recenzja bardzo wyważona. Myślę, że ten pan mógłby się uczyć od Ciebie taktu i kultury. Mam książkę, pobieżnie przejrzałam i to co się głównie rzuca w oczy to to, że pan Łysiak głównie cytuje... pana Łysiaka. Pozdrawiam świątecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Jest w tym trochę racji - to że pan Łysiak cytuje głównie siebie. A czy recenzja jest wyważona - możliwe, z reguły staram się nie popadać skrajności, czyli nie zachwycać się za bardzo i nie krytykować dosadnie :) Pozdrawiam również :)

      Usuń
  6. Świetny blog! Gratuluję. Ja ,,Karawanę..." już przeczytałam. Niesamowita książka, zresztą jak każda Łysiaka:) Od dziś jestem Twoim OBSERWATOREM:) Zapraszam też na mojego bloga http://kuferliteracki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

"Burza" William Shakespeare

Wydawnictwo: W.A.B. premiera: 07.11.2012 tytuł oryginału: The Tempest przekład: Piotr Kamiński oprawa: twarda z obwolutą " Burza " jest ostatnią w pełni samodzielną sztuką Shakespeare'a, który prawdopodobnie wtedy wyofał się z życia zawodowego w Londynie i przeniósł się do Stratfordu. Sprawiło to, że ów dramat często jest traktowany przez krytyków jako utwór pożegnalny, a nawet pewnego rodzaju artystyczny testament. Tworząc “ Burzę" przypuszczalnie  na przełomie 1610 i 1611 roku, Shakespeare miał 47 lat, jego główny bohater – Prospero prawie tyle samo – to dość istotny szczegół w kontekście interpretacji całości. Prospero łamie w finale różdżkę i topi księgi, Shakespeare odchodzi nie pozostawiając po sobie ani jednego rękopisu. Ale może nieco więcej o fabule. Jest ona bardzo prosta do streszczenia (uwaga, zdradzam prawie całość). Prospero, prawowity książę Mediolanu, pozbawiony tronu przez swego brata Antonia wspomaganego przez Alonsa

„The Crown. Oficjalny przewodnik po serialu” (Tom 2) Robert Lacey

Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece data wydania: 12 listopada 2020 r. tytuł oryginału:  The Crown: The Official Companion, Volume 2: Political Scandal, Personal Struggle, and the Years that Defined Elizabeth II tłumacznie:  Edyta Świerczyńska oprawa: twarda liczba stron: 312 Robert Lacey jest autorem wielu bestsellerowych biografii, w tym Henry'ego Forda, Eileen Ford i królowej Elżbiety II, a także kilku innych popularnych dzieł historycznych. Największą jednak sławę przyniosła mu ostatnio praca historyka w dramacie „The Crown”. „The Crown” to serial historyczny o zwyczajnej kobiecie, która przyszła na świat w niezwykłych okolicznościach. Późniejsze okoliczności jednakże sprawiły, że ta niespełna 26-letnia kobieta została brytyjską królową. 21 kwietnia Elżbieta II skończy 95 lat, a 6 lutego minęło 69 lat jej panowania. „The Crown” nie jest serialem dokumentalnym ani dokumentem fabularyzowanym. Wszystkie scenariusze, kostiumy, scenografia i plenery, jak i kreacje aktorów. opierają się

"Sonety" William Shakespeare

Wydawnictwo a5 wydanie: 09/2012 przekład: Stanisław Barańczak oprawa: twarda format:  148 mm x 210 mm liczba stron: 216 "Sonety" w biografii twórczej Szekspira są epizodem bardzo tajemniczym. Od momentu ich wydania, czyli od roku 1609 budzą kontrowersje i spory krytyków. Powstała masa książek i rozpraw poświęconych owemu dziełu. I do dziś nie wiadomo wszystkiego, możemy się jedynie domyślać tudzież czynić nadinterpretacje. Zagadek i pytań jest wiele. Szekspir 154 utworów nie opatrzył datą, nie wiemy więc kiedy powstały i w jakich okolicznościach. Kolejna sprawa to dedykacja - tajemnicze Mr. W. H. poróżniło szekspirologów (gdzie Barańczak niektórych nazywa pseudo-szekspirologami), ponieważ tożsamość pana W.H. nie jest rzeczą konieczną dla zrozumienia " Sonetów ". Wśród tych wszystkich zagadek jest jednak garstka faktów niebudzących żadnych wątpliwości. Po pierwsze kompozycja cyklu. Badacze i czytelnicy są zgodni, że całość rozpada się na dwie