Przejdź do głównej zawartości

"Ty, ja i fejs" Jay Asher, Carolyn Mackler

Wydawnictwo: Rebis
wydanie: 04.09.2012r.
przekład: Maria Smulewska
oprawa: broszura szyta ze skrzydełkami
format: 128 x 197
liczba stron: 370




Kto z Was miał naście lat w latach 90.?  Kto nagrywał sobie filmy na kasety video, słuchał discmana albo walkmana? Z pewnością duża grupa. Wtedy w latach dziewięćdziesiątych takie słowa jak: blog, czat, czy portale społecznościwe były czystą abstrakcją i nikomu się nie śniło, że za parę lat Internet będzie dostępny dla każdego, a telefon komórkowy stanie się niezbędny. Sama pamiętam swój pierwszy telefon - Nokię 5110 - cegłę - mówiąc dzisiejszym językiem.


W 1996 roku mniej niż połowa młodych ludzi choć raz w życiu korzystała z Internetu. W tym właśnie roku dzieje się akcja młodzieżowej powieści "Ty, ja i fejs". Głównymi bohaterami i zarówno narratorami w powieści jest dwójka przyjaciół z sąsiedztwa - Emma i Josh. Pewnego dnia dziewczyna otrzymuje od Josha CD-ROM z darmowym dojściem do Internetu.

Gdy w końcu jest online, nagle na monitorze jej komputera pojawia się niebieski baner z białym okienkiem do logowania. Po zalogowaniu otwiera się jej strona "Facebooka" i Emma odkrywa, że widzi siebie, ale parę lat starszą. Jej zdjęcia są pogrupowane w albumach, z dzieciństwa, z liceum oraz znajdują się te aktualne. Dalej widzi status związku i męża. Nie ma pojęcia jeszcze co znaczy: "zmień status", "zaproszenie do grona znajomych", czy ''zaczep". Ale kto z Was nie byłyby ciekawy jak ułożą się Wasze losy za 15 lat i kto będzie szczęśliwym wybrankiem. Emma przegląda więc swoją historię, odkrywa samą siebie i swoich znajomych za parę lat. Po czym stwierdza, że wcale nie podoba jej się życie, jakie będzie musiała przeżyć, a szczególnie jej przyszły mąż. Za to przyszłość jej przyjaciela - Josha zapowiada się bardziej imponująco. Będzie pracował w prestiżowej firmie i ożeni się z najseksowniejszą obecnie dziewczyną w szkole, gdy tymczasem wcale nie zamienili ze sobą jeszcze żadnego słowa. 

Czy znając taką przyszłość można wpłynąć na teraźniejszość, tak aby coś się nie wydarzyło? Czy można tak igrać z losem? Zmienić siebie celowo przyszłego męża? Nie pójść na tą uczelnię, gdzie się kiedyś rzekomo spotkają? Przecież konsekwencje takiego kroku są niewyobrażalne. A każda najmniejsza zmiana może wywołać niesamowite drgania w przyszłości. Przypomina się teraz kultowy film lat 80. "Powrót do przyszłości", gdzie jeden z bohaterów zdobył w przyszłości kalendarz ze wszystkimi wynikami meczów ligowych, po czym wrócił do teraźniejszości. Takie igranie więc z przyszłością może okazać się bardzo niebezpieczne, nie można przecież bezkarnie poprawiać siebie losu, wyrzucać to czy tamto, jak nam się coś nie podoba. Emma szybko się o tym przekona.

Jak skończy się tak gra z przyszłymi wyborami, tego oczywiście nie zdradzę. Świetny pomysł autorzy mili na fabułę, choć na zakończenie zabrakło im już pomysłu, trochę przewidywalne. Kreacja postaci trochę płaska. Emma i jej przyjaciółka Kelly to po prostu dwie licealistki  - niby inteligentne, ale o myśleniu gimnazjalistki, w dodatku hipokrytki, których jedynym problemem jest wybór chłopaka, który jest najbardziej seksowny. Josh i jego przyjaciel Tyson też raczej nie należą do wyrazistych postaci. Ale może właśnie z racji tego, że jest to powieść dla młodzieży - autorzy chcieli zwrócić uwagę czytelników, jakim nie należy być. 

Parę słów jeszcze o fenomenie "fejsa". Osobiście dla mnie Facebook mógłby wcale nie istnieć. O pomstę do nieba można zawołać oglądając profile niektórych osób. 12-latki, które udają 16-latki, studentki, które prześcigają się bardziej rozbieranych sesjach (zdjęcia w haleczkach, w skąpych strojach kąpielowych, czy zdjęcia nóg, biustu). A do tego te wszystkie informacje - kto o zdrowych zmysłach zamieszcza takie wpisy obnażające własną prywatność, ba! nawet intymność -  co jem w tej chwili, jak mam nastrój, ilu to miałam byłych i jak się czułam po każdym rozstaniu. Patrząc na to wszystko cieszę się niezmiernie, że moje naście lat przypadło właśnie na lata 90. tudzież ominęło mnie takie „uzewnętrznianie się”. I z nostalgią mogę wspominać czasy gdzie zdobywanie kaset z ulubionymi piosenkami, czy wypożyczanie filmów na video, równało się niekiedy ze zdobyciem jakiegoś szczytu. Owszem dobrze, że świat poszedł naprzód, że Internet jest szeroko dostępny. Jednak z żalem patrzę na osoby, które codziennie muszą wchodzić na swoje konta na portalach społecznościach, aby sprawdzić, czy ktoś przypadkiem nie dodał jakiegoś komentarza lub poinformować wszystkich, że akurat w tej chwili jestem zła, smutna lub radosna.

Dlatego książkę powinny przeczytać przede wszystkim takie osoby, które nie mogą żyć bez Facebooka, te które muszą mieć go zawsze pod ręką w telefonach komórkowych – przeczytać, tak ku przestrodze. Trochę starsze pokolenie również zachęcam do lektury, aby przypomnieć sobie czasy "przedblogowe" i z nutką nostalgii wspomnieć lata 90. "Ty, ja i fejs" to jedna z lepszych pozycji dla młodzieży i o młodzieży. Tematyka z pewnością przyciągnie rzesze czytelników. Cóż jeszcze można napisać na koniec? Chyba tylko jedno. Lubię to!



Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Rebis za co bardzo dziękuję.



Komentarze

  1. Słyszałem już o tej książce, ale wydaje mi się zbyt "młodzieżowa" ;)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. nie do konca lubie taka tematyke... chociaz opis mnie kusi jednak. Jesli trafie na jakas fajna promocje - kupie

    OdpowiedzUsuń
  3. Hm... myślę, że faktycznie jest to dobra lektura dla młodych ludzi, którzy swoje naście przeżywają teraz i z facebookiem dzielą się każdą swoją intymną lub nie, sprawą. Jasne, sama mam tam konto, ale nie korzystam z niego tak wylewnie jak inni. A książka - z chęcią bym ją przeczytała, może właśnie ku przestrodze, żeby mi się w głowie nie poprzewracało. Szkoda tylko tego zakończenia, ale jakieś "ale" musiało tutaj być.;)

    Pozdrawiam,
    Klaudyna

    OdpowiedzUsuń
  4. A dla mnie facebook jest wazny bo pozwala mi latwo kontaktowac sie ze znajomzymi rozsianymi po calym swiecie. takimi z reala a nie gierek online...
    Pomysł na książkę faktycznie bardzo fajny i choć podejrzewam, że zakończenie może być dość przewidywalne, chętnie bym przeczytała ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. gdybym miała zasugerować się sama okładką to pewnie bym nie pomyślała o tym, by tę książkę przeczytać - FB już nie robi na mnie specjalnego wrażenia, ale Twoja recenzja rzuca mi nieco więcej pozytywnego światła na ten tytuł. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. hmm, wydaje się ciekawa, chociaż nie bardzo lubię tą tematykę, chociaż może kiedyś...

    OdpowiedzUsuń
  7. W latach 90. byłam dzieckiem, więc okres nastoletni przypadał na czasy, w których internet był już w miarę powszechny, ale no właśnie, w miarę. Na początku XXI wieku nie miałam dostępu do sieci, więc ominęły mnie czasy kiedy wśród nastolatek modna była fotka.pl :P FB, nk itd. mogą dla mnie nie istnieć, nie czuję potrzeby korzystania z portali społecznościowych. Prowadzę bloga, ale nie lubię się uzewnętrzniać. Wpis o przeczytanej książce jest ciekawszy niż to co jadłam na śniadanie :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również się cieszę, że ominęły mnie czasy, gdzie takie portale jak fotka.pl czy nk były modne. I zgadzam się z Tobą - że pisanie o przeczytanych ksiażkach jest znacznie ciewkawsze niż uzwnętrznianie się i wyrażanie własnego zdania, dosłownie wszędzie i na każdy temat, tylko po to, aby zaistnieć w sieci i wylewać swoje wywody na każdy bzdurny temat, np. pisać, że "ja właśnie sądzę, że...", "ja myslę...", "ja krytykuję...", "ja jem to i to...", "ja jestem wkurzona..." itp.

      Usuń
  8. Ja również, tak jak Dosiak, w latach 90 błam jeszcze dzieckiem, ale komputer był w moim domu odkąd tylko pierwsze pojawiły się na polskim rynku. Do internetu za to długo nie miałam dostępu, choć niby w domu był... Ubłagałam mamę by pozwoliła mi z niego korzystać chyba dopiero, gdy miałam 12 lat. Jakoś omijały mnie do tej pory te wszystkie internetowe mody i zrywy. Dziś też jestem raczej nieczuła na nie. Facebooka nie mam i mi z tym dobrze. :)

    Książkę bardzo chętnie przeczytam, bo temat ważny i ujęcie bardzo ciekawe. Z chęcią sprezentowałabym ją moim 15-letnim kuzynom, którzy są już na takim etapie, że uważają, iż konto na Facebooku decyduje o ludzkim jestestwie... Straszne to. I przykre, ale niestety prawdziwe i coraz częstsze. Aby więcej takich książek jak ta - ku przestrodze. Może choć garstka ludzi coś sobie przemyśli i zmieni podejście...

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie chcę być zbyt brutalna, ale muszę otwarcie stwierdzić, iż nienawidzę Facebooka, a okładka i tytuł tej książki są tak infantylne, że dosłownie czuję drżenie szarych komórek ;) Zdecydowanie nie moja tematyka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brutalna nie jesteś :), ja nie mam do Facebooka aż tak skrajnych uczuć, po prostu jest mi obojętny. Tytuł może i infantylny, ale trafiający do dzisejszej młodzieży, a tematycznie to jeszcze bardziej - dobre jest tu to, że taki infantylny tytuł niesie tu przesrogę.

      Usuń
  10. Bardzo fajna recenzja. Dla mnie osobiście chyba nie, ale polecę nastoletniej chrześnicy. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że fajna :))
      A nastolatkom polecać, polecać - jak najbardziej!

      Usuń
  11. Nie korzystam z fb, więc chyba bym się nie odnalazła w tej książce. Za to wiem, komu mogłabym ją polecić:)
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  12. "Osobiście dla mnie Facebook mógłby wcale nie istnieć."- dziewczyno, dzięki za te słowa, podniosłaś mnie na duchu! :D
    Dla mnie również mógłby nie istnieć.

    OdpowiedzUsuń
  13. Książka jest super.Dostałam pod choinkę i przeczytałam w dwa dni. Polecam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

"Burza" William Shakespeare

Wydawnictwo: W.A.B. premiera: 07.11.2012 tytuł oryginału: The Tempest przekład: Piotr Kamiński oprawa: twarda z obwolutą " Burza " jest ostatnią w pełni samodzielną sztuką Shakespeare'a, który prawdopodobnie wtedy wyofał się z życia zawodowego w Londynie i przeniósł się do Stratfordu. Sprawiło to, że ów dramat często jest traktowany przez krytyków jako utwór pożegnalny, a nawet pewnego rodzaju artystyczny testament. Tworząc “ Burzę" przypuszczalnie  na przełomie 1610 i 1611 roku, Shakespeare miał 47 lat, jego główny bohater – Prospero prawie tyle samo – to dość istotny szczegół w kontekście interpretacji całości. Prospero łamie w finale różdżkę i topi księgi, Shakespeare odchodzi nie pozostawiając po sobie ani jednego rękopisu. Ale może nieco więcej o fabule. Jest ona bardzo prosta do streszczenia (uwaga, zdradzam prawie całość). Prospero, prawowity książę Mediolanu, pozbawiony tronu przez swego brata Antonia wspomaganego przez Alonsa

„The Crown. Oficjalny przewodnik po serialu” (Tom 2) Robert Lacey

Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece data wydania: 12 listopada 2020 r. tytuł oryginału:  The Crown: The Official Companion, Volume 2: Political Scandal, Personal Struggle, and the Years that Defined Elizabeth II tłumacznie:  Edyta Świerczyńska oprawa: twarda liczba stron: 312 Robert Lacey jest autorem wielu bestsellerowych biografii, w tym Henry'ego Forda, Eileen Ford i królowej Elżbiety II, a także kilku innych popularnych dzieł historycznych. Największą jednak sławę przyniosła mu ostatnio praca historyka w dramacie „The Crown”. „The Crown” to serial historyczny o zwyczajnej kobiecie, która przyszła na świat w niezwykłych okolicznościach. Późniejsze okoliczności jednakże sprawiły, że ta niespełna 26-letnia kobieta została brytyjską królową. 21 kwietnia Elżbieta II skończy 95 lat, a 6 lutego minęło 69 lat jej panowania. „The Crown” nie jest serialem dokumentalnym ani dokumentem fabularyzowanym. Wszystkie scenariusze, kostiumy, scenografia i plenery, jak i kreacje aktorów. opierają się

"Sonety" William Shakespeare

Wydawnictwo a5 wydanie: 09/2012 przekład: Stanisław Barańczak oprawa: twarda format:  148 mm x 210 mm liczba stron: 216 "Sonety" w biografii twórczej Szekspira są epizodem bardzo tajemniczym. Od momentu ich wydania, czyli od roku 1609 budzą kontrowersje i spory krytyków. Powstała masa książek i rozpraw poświęconych owemu dziełu. I do dziś nie wiadomo wszystkiego, możemy się jedynie domyślać tudzież czynić nadinterpretacje. Zagadek i pytań jest wiele. Szekspir 154 utworów nie opatrzył datą, nie wiemy więc kiedy powstały i w jakich okolicznościach. Kolejna sprawa to dedykacja - tajemnicze Mr. W. H. poróżniło szekspirologów (gdzie Barańczak niektórych nazywa pseudo-szekspirologami), ponieważ tożsamość pana W.H. nie jest rzeczą konieczną dla zrozumienia " Sonetów ". Wśród tych wszystkich zagadek jest jednak garstka faktów niebudzących żadnych wątpliwości. Po pierwsze kompozycja cyklu. Badacze i czytelnicy są zgodni, że całość rozpada się na dwie