Przejdź do głównej zawartości

"Niemiecka jesień. Reportaż z podróży po Niemczech" Stig Dagerman

Wydawnictwo: Czarne
wydanie:  styczeń 2012
liczba stron: 112
wymiary: 125 x 195 mm
ISBN: 978-83-7536-344-9 


Szczerze... To nie wiem, co napisać. Dawno już nie czytałam takiej książki, która wywołałby u mnie takie ambiwalentne odczucia. 

Mamy tu krajobraz po bitwie. Jest rok 1946. Bura, deszczowa jesień. Miasta zrujnowane po nalotach. Wokoło tylko zgliszcza, walące się budynki. Ten świat składa się z głodujących górników, szarych kamienic o walących się fasadach, szarych ludzi z piwnic, pustych pólek w piekarniach, dzieci wychodzących na ulicę, aby zdobyć parę ziemniaków, umalowanych młodych dziewczyn oddających swoje ciało za mydło i konserwy. Wszędzie widać przepełnione pociągi, przywożące ludzi ze wschodu, których nikt tu nie chciał. A dokoła panowało tylko rozgoryczenie, frustracja i brak nadziei. Tak wyglądały niemieckie miasta po przegranej wojnie, po alianckich nalotach. 

I tutaj pewnie ktoś powie: "dobrze im tak", "to sprawiedliwość dziejowa", "niech teraz cierpią", "niech głodują", "wywołali w końcu wojnę: rabowali, wywozili i gwałcili", "produkowali mydło na bazie ludzkiego tłuszczu"! No i w końcu czym są te ich straty w porównaniu ze stratami innych narodów. Berlin był zniszczony w około 50%, Warszawa - w 90%. Po tej niemieckiej jesieni, szybko nastąpiła u nich wiosna, rozkwit. W latach siedemdziesiątych XX wieku Niemcy były już potęgą gospodarczą. A w Polsce? Wiosny długo nie było widać. Rozkwitu gospodarki? - próżno szukać. A czy u nas nie było pustych półek, głodu, ruin i zgliszcz. Były i to większe! A czy ktoś dał wybór polskim kobietom, czy ktoś pytał ich o zdanie, gdy najpierw przyszli Niemcy, a potem Rosjanie. 

Można tak licytować się długo i wyliczać kolejne zbrodnie. Jeszcze parę dni temu rzuciłabym taką książką w kąt, właśnie mówiąc "dobrze im tak!". Ale teraz, kiedy emocje opadły, zastanawiam się "po co?". Wojna zawsze niesie w sobie złe emocje i przeżycia oraz traumę przekazywaną z pokolenia na pokolenie. A najgorsze z tego jest to, że najbardziej cierpią najsłabsi i najmniej winni. Czy to czas i miejsce na licytowanie się w bólu i cierpieniu? Jaka jest skala bólu po starcie męża, czy dziecka - polskiej kobiety i kobiety niemieckiej? Można to w ogóle porównać? Oczywiście, że nie! Ból, cierpienie, głód jest takie same bez względu na szerokość geograficzną i narodowość.  

"Udzielamy wybaczenia i prosimy o nie" - pisali polscy biskupi do niemieckich już 1965 roku. To były chyba jedne z najpiękniejszych słów, które padły w XX wieku. Ponieważ chęć zemsty niczego dobrego nie niesie ze sobą, chęć pielęgnowania w sobie zawiści, nienawiści tym bardziej. Niemcy mają nie jedno, lecz wiele straconych pokoleń. Pokolenie stracone, to przede wszystkim te, które uwierzyło w ideologię Hitlera, które uwierzyło w to, że są narodem wybranym. To wszyscy ci chłopcy czy mężczyźni, którzy z przymusu lub własnej woli zostali zaciągnięci do Hitlerjugend. To wszystkie te kobiety, które musiały na nich czekać, być posłuszne. To również ci, którzy podbili świat, mając osiemnaście lat, a mając dwadzieścia dwa, wszytko stracili. To wszyscy ci, którzy po wojnie wstydzili się i ukrywali przynależność i oddanie dla Hitlera. I to również ci, którzy nie mieli żadnych skrupułów i byli wręcz dumni z tego, że mieli takiego przywódcę. Jak to się ma do naszego pokolenia "Kolumbów"? Nijak. 

Niewątpliwie reportaż ten daje do myślenia. Autor - Szwed - w ogóle nie wyraża tu swoich emocji, zachowuje niewzruszony, chłodny, ironiczny dystans zobaczył w Niemcach nie sprawców największej tragedii XX wieku, ale trawionych przez głód, zimno i nędzę, zmagających się z rozgoryczeniem i poczuciem winy". Trudno mi się określić czy rzeczywiście miał rację, ale jednego jestem pewna: nie mnie ich rozliczać z win ani też pielęgnować w sobie większej urazy.



Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Czarne

recenzja też na reporterskim okiem

Komentarze

  1. Tematyka w moim guście a fakt, że książka wywołała w Tobie ambiwalentne uczucia jeszcze bardziej mnie do niej zachęca (o dziwo). :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz rację, trudno nie myśleć "należało im się"... Chyba za dużo czytam książek o tematyce II Wojny Światowej, by móc tak nie myśleć. Choć z drugiej strony doskonale rozumiem, że wojna dla żadnej z walczących stron nie jest dobra...

    OdpowiedzUsuń
  3. Tematyka istotna, więc jak książka wpadnie mi w ręce, dam jej szansę. Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Mi w ogóle nie przychodzi do głowy "dobrze im tak". Przecież większość ludności cierpiała przez wojnę tak samo jak mieszkańcy innych krajów - byli głodni, żyli w strachu, ich życie było zagrożone. Kilka osób gdzieś na górze podjęło koszmarną decyzję za cały naród i oto Niemcy są nienawidzeni przez dziesiątki lat. Indoktrynowani od małego, postawieni przed faktem dokonanym - oczywiście jak wszędzie, mogli wybierać, ale nie można mówić, że cały naród jest odpowiedzialny za tragedię II wojny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno książka jest niejednoznaczna, a właściwe ukazuje naród niemiecki z trochę innej, mniej znanej strony. Bardzo lubię tej dystans i chłód o których piszesz w reportażach. Myślę, że książka jest warta przeczytania

      Usuń
  5. Lubię książki o trudnej tematyce, ale w tym przypadku spasuję. Po prostu do białej gorączki doprowadza mnie, to robi Erica Steinbach i jej podobni. Porównywanie cierpień ludności polskiej i niemieckiej? To nie na miejscu!!! pamiętam, że o mało nie trafił mnie szlag w gotyckim kościele w Hildesheimie, gdzie na dzwonnicy umieszczono ogromny plakat ze sfotografowanym miastem zniszczonym podczas alianckich nalotów. Nosz jasna cholera! Chyba nie muszę komentować????
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  6. Książka zdaje się być niezwykle cenna, aczkolwiek nie będę się z nią uganiać. Jak wpadnie mi w ręce to przeczytam. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zawsze zadziwiał mnie brak empatii w stosunku do cierpienia. Czy winą człowieka jest to, że miał nieszczęście urodzić się w tym samym kraju, co Hitler, Stalin czy inny psychopata-morderca. Myślę, że książka mogłaby mnie zainteresować.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

"Burza" William Shakespeare

Wydawnictwo: W.A.B. premiera: 07.11.2012 tytuł oryginału: The Tempest przekład: Piotr Kamiński oprawa: twarda z obwolutą " Burza " jest ostatnią w pełni samodzielną sztuką Shakespeare'a, który prawdopodobnie wtedy wyofał się z życia zawodowego w Londynie i przeniósł się do Stratfordu. Sprawiło to, że ów dramat często jest traktowany przez krytyków jako utwór pożegnalny, a nawet pewnego rodzaju artystyczny testament. Tworząc “ Burzę" przypuszczalnie  na przełomie 1610 i 1611 roku, Shakespeare miał 47 lat, jego główny bohater – Prospero prawie tyle samo – to dość istotny szczegół w kontekście interpretacji całości. Prospero łamie w finale różdżkę i topi księgi, Shakespeare odchodzi nie pozostawiając po sobie ani jednego rękopisu. Ale może nieco więcej o fabule. Jest ona bardzo prosta do streszczenia (uwaga, zdradzam prawie całość). Prospero, prawowity książę Mediolanu, pozbawiony tronu przez swego brata Antonia wspomaganego przez Alonsa

„The Crown. Oficjalny przewodnik po serialu” (Tom 2) Robert Lacey

Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece data wydania: 12 listopada 2020 r. tytuł oryginału:  The Crown: The Official Companion, Volume 2: Political Scandal, Personal Struggle, and the Years that Defined Elizabeth II tłumacznie:  Edyta Świerczyńska oprawa: twarda liczba stron: 312 Robert Lacey jest autorem wielu bestsellerowych biografii, w tym Henry'ego Forda, Eileen Ford i królowej Elżbiety II, a także kilku innych popularnych dzieł historycznych. Największą jednak sławę przyniosła mu ostatnio praca historyka w dramacie „The Crown”. „The Crown” to serial historyczny o zwyczajnej kobiecie, która przyszła na świat w niezwykłych okolicznościach. Późniejsze okoliczności jednakże sprawiły, że ta niespełna 26-letnia kobieta została brytyjską królową. 21 kwietnia Elżbieta II skończy 95 lat, a 6 lutego minęło 69 lat jej panowania. „The Crown” nie jest serialem dokumentalnym ani dokumentem fabularyzowanym. Wszystkie scenariusze, kostiumy, scenografia i plenery, jak i kreacje aktorów. opierają się

"Sonety" William Shakespeare

Wydawnictwo a5 wydanie: 09/2012 przekład: Stanisław Barańczak oprawa: twarda format:  148 mm x 210 mm liczba stron: 216 "Sonety" w biografii twórczej Szekspira są epizodem bardzo tajemniczym. Od momentu ich wydania, czyli od roku 1609 budzą kontrowersje i spory krytyków. Powstała masa książek i rozpraw poświęconych owemu dziełu. I do dziś nie wiadomo wszystkiego, możemy się jedynie domyślać tudzież czynić nadinterpretacje. Zagadek i pytań jest wiele. Szekspir 154 utworów nie opatrzył datą, nie wiemy więc kiedy powstały i w jakich okolicznościach. Kolejna sprawa to dedykacja - tajemnicze Mr. W. H. poróżniło szekspirologów (gdzie Barańczak niektórych nazywa pseudo-szekspirologami), ponieważ tożsamość pana W.H. nie jest rzeczą konieczną dla zrozumienia " Sonetów ". Wśród tych wszystkich zagadek jest jednak garstka faktów niebudzących żadnych wątpliwości. Po pierwsze kompozycja cyklu. Badacze i czytelnicy są zgodni, że całość rozpada się na dwie